Konferencję, w której udział wzięli historycy zajmujący się dziejami najnowszymi i dziennikarze, ale także prawnicy i etycy, przygotowały dwa prowadzone przez Fundację programy: Obserwatorium wolności mediów w Polsce i program Prawa Człowieka a rozliczenia z przeszłością.
Na podstawowe pytania: Czy wolność słowa powinna podlegać ograniczeniom w zakresie interpretacji wydarzeń z przeszłości oraz, czy historycy i dziennikarze związani są jakimiś historycznymi tabu? - dominowały odpowiedzi negatywne. Jak twierdził prawnik dr Ireneusz C. Kamiński, wyznaczający w tej dziedzinie standardy Europejski Trybunał Praw Człowieka chroni debatę historyczną. - Strasburski standard to szeroka wolność dyskusji, szczególnie o sprawach publicznych - mówił. Zaznaczył jednak, że o ile Trybunał szeroko zakreśla ramy dyskusji o sprawach zbiorowych, to już znacznie je zawęża w odniesieniu do problemów konkretnych ludzi. Na ten aspekt zwracała też uwagę publicystka i etyk Halina Bortnowska. Jej zdaniem jest naturalny konflikt pomiędzy wolnością słowa a prawami człowieka. A nadużywanie wolności słowa może naruszać godność człowieka. - Prawda nie zawsze wyzwala, bywa że rani a nawet zabija - mówiła.
Zdaniem prof. Antoniego Dudka, historyka z UW i IPN, historyk występuje w roli sędziego, czy tego chce, czy nie. Bo swoją pracą osądza ludzi. Jednak "wyroki" historyków tym się różnią od orzeczeń sędziów, że nie mają ostatecznego charakteru, często dość szybko są podważane przez innych historyków. - W ten sposób powstaje osąd zdarzeń lub ludzi, ale pluralistyczny - mówił prof. Dudek. Z tym poglądem zgadzał się drugi uczestniczący w debacie historyk - prof. Andrzej Friszke. - Badania historyczne dotykają często bardzo delikatnej materii, a cała odpowiedzialność za jej właściwe użycie spoczywa na historyku. Na jego wrażliwości, kulturze, odpowiedzialności - mówił. I dodał, że tego nie da się zadekretować. Także prof. Antoni Dudek uważa, że kluczowym problemem w tej dziedzinie jest kultura słowa. - Nie da się powstrzymać kolejnych autorów od pisania o "agencie Bolku". Kolejne wyroki sądowe niewiele tu pomogą. Potrzebna jest odpowiednia kultura, którą buduje się latami - mówił. - A jesteśmy dopiero na początku tej drogi - dodał.

Według prawnika prof. Wiktora Osiatyńskiego największym problemem polskiego dyskursu historycznego jest, zarówno wśród historyków jak wśród dziennikarzy, mieszanie faktów i opinii. - Dziennikarz i historyk mogą tylko wyciągać wnioski z zebranego materiału, a nie wyrokować, że ktoś jest dobry, a ktoś inny zły - mówił.
Także prawnik, prof. Mirosław Wyrzykowski z UW ostrzegał historyków i dziennikarzy przed zbyt pochopnym wchodzeniem w role sędziego, prokuratora czy adwokata. - Te funkcje w prawie mają precyzyjne desygnaty. I dlatego żaden odpowiedzialny adwokat nie wejdzie w rolę prokuratora czy sędziego, i odwrotnie - mówił. Do opinii tej nawiązała adwokat Beata Czechowicz, która przypomniała, że w procesie sądowym, w którym decyduje się o winie lub niewinności ludzi, obowiązują ścisłe zasady, są gwarancje i kontrola. - Jakie gwarancje i jaka kontrola jest nad pracą historyka czy dziennikarza? - pytała. Przyzwoitość, dobry warsztat oraz przestrzeganie reguł zawodowych - odpowiadali jej historycy i dziennikarze. - Także dobre prawo - dodawał prawnik Ireneusz C. Kamiński. Zastrzegał jednak, że jego zdaniem prawo powinno trzymać się możliwie daleko od sporów historycznych i ingerować tylko w naprawdę koniecznych sytuacjach.