Polska jest jednym z niewielu krajów, gdzie obrót na rynku sztuki nie doczekał się rozwiązań legislacyjnych. We Francji ekspert jest traktowany na równi z notariuszem. Model szwajcarski natomiast zakłada udział na aukcjach urzędnika wyposażonego w prawo policji sesyjnej, który ma prawo cofnąć postąpienie.
Większość zawodów zaufania publicznego ma samorząd zawodowy. Jego władze stoją na straży prawidłowego wykonywania tych profesji. Tymczasem wykonujący ekspertyzy dzieł sztuki w Polsce nie należą do żadnych samorządów, a ich praca nie jest regulowana przepisami. Efekt – na rynku jest wiele nierzetelnych opinii.
"Znam tak zwanych ekspertów, którzy potrafią wykonać około 120 – 150 ekspertyz rocznie. Nie są to nawet ekspertyzy styloznawcze i w zdecydowanej większości są one wydawane na podstawie zdjęcia, co samo w sobie jest absurdalne. Taki ekspert często z założenia pisze niejednoznaczną ekspertyzę, tylko po to by uniknąć jakichkolwiek roszczeń" – mówi dr Wojciech Szafrański z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
W Polsce brakuje również organizacji, które skupiałyby nabywców dzieł sztuki i mogłyby skutecznie oddziaływać na rynek. Brak prawnej opieki powoduje, że nie do końca bezpiecznie jest inwestować w sztukę, nie posiadając odpowiedniej wiedzy merytorycznej czy zaufanego eksperta. Nie ma także przepisów, które zobowiązywałyby do ujawniania falsyfikatów, które zostały odkryte na rynku.(PAP)
Każdy może zrobić ekspertyzę dzieła sztuki
Obowiązujące przepisy nie określają, jakie kompetencje trzeba posiadać, aby wystawiać certyfikaty autentyczności obrazom czy rzeźbom alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".