Hala MTK zawaliła się w styczniu 2006 r. - na dachu budynku o powierzchni hektara zalegała warstwa śniegu i lodu. Zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych, w tym 26 doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski.

Prokuratura w apelacji domagała się wymierzenia R. sześciu lat więzienia, sąd pierwszej instancji skazał go na trzy. Zdaniem oskarżenia, członek zarządu wiedział, że dach grozi zawaleniem, a mimo to nie wyłączył hali z użytkowania. Prokuratura przypomina, że to zalegający na dachu śnieg był bezpośrednią przyczyną katastrofy.

Obrona uważa, że oskarżony jest niewinny, bo nie był świadomy niebezpieczeństwa. Sam oskarżony w ostatnim słowie oświadczył, że nigdy nie przedkładałby zysku ponad bezpieczeństwo. Przypomniał, że zarządzając MTK, nie był na stałe w Katowicach. Polegał na współpracownikach, których uważał za profesjonalistów, a nie otrzymał od nich żadnych alarmujących informacji o konieczności podjęcia pilnych działań.

Wyrok jest prawomocny, można od niego złożyć kasację do Sądu Najwyższego.

Obrona: Będzie kasacja

Obrońca R. mec. Grzegorz Słyszyk powiedział dziennikarzom, że po wysłuchaniu ustnych motywów rozstrzygnięcia ma ogromne poczucie straty czasu. Jak przekonywał, w ciągu 13 lat procesu odbywało się mnóstwo rozpraw i pojawiło się wiele dowodów, które - w jego opinii - kompletnie zmieniły stan faktyczny.

- W zasadzie ten wyrok można było wydać po wniesieniu aktu oskarżenia. Oczywiście skala tragedii jest ogromna, ale nie można jej przykryć błędnymi wnioskami logicznymi. Z wyrokiem się absolutnie nie zgadzam i będzie wywiedziona kasacja – powiedział adwokat.

- Uważam, że rok i sześć miesięcy pozbawienia wolności jest karą nieadekwatną do stopnia zawinienia tego oskarżonego, niemniej, jak sąd dzisiaj podkreślił, w szczególności wziął pod uwagę długotrwałość tego procesu, przesłanki, które wskazują, że po tylu latach ta kara nie może być aż tak surowa – powiedziała prokurator Katarzyna Wychowałek-Szczygieł. Jak dodała, SA wymierzając karę R. brał pod uwagę wyroki wobec innych oskarżonych, którzy już wcześniej zostali osądzeni.