Opinię publiczną zbulwersowało ostatnio parę przypadków urodzenia się dzieci z poważną zawartością alkoholu we krwi. W mediach pojawiła się z tego powodu stosowna dawka oburzenia, a Rzecznik Praw Obywatelskich wydał oświadczenie o konieczności ukarania takich matek.

Rzeczywiście organa ścigania już się nimi zajęły. Wcześniej, bo natychmiast po przyjściu tych dzieci na świat zajęli się nimi lekarze, by ratować skażone trucizną organizmy. Nie wiadomo jakie to przyniesie efekty, ponieważ są powody by podejrzewać, że matki spożywały też sporo „płynów rozweselających” podczas ciąży. Być może te dzieci skazane już są na krótkie i pełne zdrowotnych problemów życie, ale medycyna próbuje jeszcze zrobić, co się da.

Matkami „pijanych” noworodków zajęła się policja, w jednym z przypadków to musiała nawet przeprowadzić całą akcję poszukiwawczą, ponieważ położnica uciekła ze szpitala. Sprawne akcje policji zostały jednak uwieńczone sukcesami i wyrodne matki, i ta w Gliwicach i ta w Elblągu, zostały zatrzymane, przesłuchane i można im postawić zarzuty. Są więc wszelkie przesłanki, by oczekiwaniu Rzecznika Praw Obywatelskich stało się zadość.

Trudno powiedzieć jak poważne zarzuty postawią tym paniom prokuratorzy i czym to się skończy w sądzie. O tym jak będzie naprawdę, więcej niż prokuratorzy, sędziowie i Rzecznik, powiedzieć mogą znający takie panie pracownicy ośrodków pomocy społecznej, street workerzy, działacze pracujących w środowiskach patologicznych organizacji społecznych. Tak, tak, to właśnie z taką sytuacją mamy tu do czynienia.

A więc jeśli nawet taka kobieta dostanie jakiś wyrok, to i tak w jej życiu niewiele się zmieni. Jeśli trafi na jakiś czas do więzienia, to zaraz po jego opuszczeniu, a jeśli będzie to wyrok w zawieszeniu, to znacznie szybciej zajdzie w następną ciążę. Uważni czytelnicy prasowych doniesień o tych zdarzeniach zauważyli na pewno, że te całkiem jeszcze młode kobiety mają już po kilkoro dzieci, przebywających przeważnie w domach dziecka, a w jednym przypadku „pod opieką byłych partnerów” (uwaga na liczbę mnogą w tym zdaniu!).

Znamienne też jest, że w tych doniesieniach nie pojawia się kwestia winy i odpowiedzialności ojców. To zrozumiałe, ponieważ są oni zwykle nie znani lub bliżej niedookreśleni. Takie w tym środowisku obyczaje, taki brak odpowiedzialności. Znający te sfery naszego społeczeństwa specjaliści wiedzą też, że jest to również zjawisko słabo reformowalne. Mogą prokuratorom, sędziom i Rzecznikowi powiedzieć, że kary, nawet bardzo surowe, niewiele tu pomogą. Bardziej sensowna może być, przywoływana też w apelu RPO profilaktyka i inne działania o charakterze socjoterapeutycznym. Ale na to trzeba wiele wysiłku i czasu, lat a być może pokoleń. Zapewne także odpowiednich zmian w prawie. Ale tu charakterystyczne jest, że prace nad zaostrzającymi kary zmianami w kodeksie karnym prowadzone są w Sejmie bardzo szybko, a projekt ustawy o zasadach prowadzenia polityki społecznej utknął gdzieś po pierwszym czytaniu.

Dawniej, gdy Polska nie była tak praworządnym państwem jak obecnie, lekarze i pracownicy socjalni wiedzieli co robić z kobietami rodzącymi kolejne dziecko, które czeka szybka śmierć lub tułanie się po domach dziecka. Ginekolog wykonywał przy porodzie mały zabieg i już nie było zagrożenia, że za jakiś czas znowu urodzi się dziecko z alkoholem we krwi, albo że zostanie porzucone gdzieś na śmietniku. Starsi ludzie to pamiętają, ale dzisiaj to nawet lepiej o czymś takim nie mówić głośno. Co innego o surowej karze dla wyrodnej matki, chociaż oczywiste jest, że nic ona nie da.