- Przyjęcie tej ustawy, bez odpowiednich zmian w całym systemie ustroju gmin, doprowadziło do marginalizacji rady. A przecież samorząd terytorialny to nie tylko organ wykonawczy, ale także antycypacja społeczeństwa – tłumaczył. W efekcie, sens straciła także instytucja absolutorium. - Jak można mówić o konsekwencjach nieuchwalenia absolutorium jeśli mechanizmem odwołania jest dopiero referendum gminne – pytał retorycznie współtwórca samorządu.
Zdaniem Stępnia naprawy wymaga również kwestia kontroli finansów samorządowych przez regionalne izby obrachunkowe. Według niego obecnie RIO nie spełniają do końca swojej roli w tej kwestii. - Kontrola z prawdziwego zdarzenia powinna spełniać trzy warunki: powinna być fachowa, następcza i zupełna. Obecnie RIO spełnia tylko dwa pierwsze. Moim zdaniem aby taka kontrola miała sens musi przyjąć formę audytu zewnętrznego takiego jak w spółkach prawa handlowego – podkreślał Stępień. Tymczasem – jak przyznał – w Polsce jest na odwrót – znacznie lepiej niż sektor publiczny kontrolowane są spółki prywatne.
Z niezadowoleniem odniósł się też do problemu upartyjnienia administracji lokalnej. - Gdy projektowaliśmy samorząd terytorialny w Polsce chcieliśmy, aby wybory do niego odbywały się wyłącznie w okręgach jednomandatowych. Obecnie mamy system proporcjonalny, który jest niezrozumiały dla zwykłych obywateli. Skreślając X przy nazwisku kandydata ludzie myślą, że głosują na osobę, a w rzeczywistości głosują na listę. Nigdzie na świecie nie ma takich wyborów proporcjonalnych jak w Polsce, gdzie się wskazuje na liście konkretnego kandydata – to nie są wybory proporcjonalne – stwierdził Stępień.
Były prezes Trybunału przyznał jednak, że często kontrola partii nad ludźmi wybranymi do samorządu bywa iluzoryczna. – Partie mogą sobie co prawda dowolnie układać listy kandydatów, ale ten układ może zostać zburzony. Często bowiem dzieje się tak, że osoba która jest na ostatnim miejscu dostaje większą liczbę głosów niż osoba ze szczytu listy.

Źródło: Serwis Samorządowy PAP