Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Zapadła niedawno uchwała 7 sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych mówiąca, że kasacja oddalona przez Izbę Karną jest nadal sprawą w toku. Sędziowie tłumaczyli, że wykładnia jest funkcjonalna. Było to niezbędne do rozpatrzenia skargi nadzwyczajnej Prokuratora Generalnego. Mógłby pan to wyjaśnić? Czy skarga nadzwyczajna jest jeszcze bardziej nadzwyczajnym środkiem zaskarżenia?

Czytaj: SN: Izba Kontroli Nadzwyczajnej bada sprawę osądzoną w Izbie Karnej>>
 

Aleksander Stępkowski: Nie. Skarga nadzwyczajna przysługuje od ostatecznych decyzji sądów powszechnych i sądów wojskowych, nie zaś od wyroków kasacyjnych SN. Uchwała, o której pani wspomniała, rozstrzyga jedynie o poszerzonym składzie, w jakim powinna orzekać Izba Kontroli Nadzwyczajnej rozpatrując skargę nadzwyczajną od wyroku sądu drugiej instancji – warto to podkreślić – który był w międzyczasie (w toku postępowania) przedmiotem oddalonej kasacji w SN. Oddalenie takiej kasacji, choć może się wydawać ostatnim rozstrzygnięciem w sprawie, jest jednak wydane w toku postępowania. Skarga nadzwyczajna nie rozpatruje wówczas prawidłowości rozstrzygnięcia kasacyjnego SN, ale bada konstytucyjność wyroku sądu apelacyjnego, pod warunkiem – co trzeba podkreślić – że w skardze nadzwyczajnej powołano inne podstawy niż te, które były przedmiotem rozpatrywania przez SN w postępowaniu kasacyjnym.

Czy można zatem powiedzieć, że Izba Karna jest mniej ważna niż Kontroli Nadzwyczajnej?

W żadnym razie. Jest to może nieco skomplikowane, jednak z całą pewnością, w ramach skargi nadzwyczajnej nie jest badana prawidłowość rozstrzygnięcia kasacyjnego Izby Karnej ani żadnej innej Izby SN. To, co obserwatorzy mogą odbierać jako swoistą „hierarchiczność” w Sądzie Najwyższym – której, podkreślmy to z naciskiem, nie ma – może wynikać jedynie z tego, że rozstrzygając skargi nadzwyczajne orzekamy o zgodności z normami konstytucyjnymi, które stoją hierarchicznie ponad ustawami zwykłymi. Jednak nie może to oznaczać „poprawiania” wyroków kasacyjnych. Kontrola nadzwyczajna jest bowiem nowym typem sądownictwa konstytucyjnego. O ile bowiem Trybunał Konstytucyjny rozstrzyga o konstytucyjności przepisów prawnych, o tyle Izba Kontroli Nadzwyczajnej w SN, gdy rozpatruje skargę nadzwyczajną, orzeka o zgodności z normami konstytucyjnymi ostatecznych rozstrzygnięć sądowych.

Jaki artykuł Konstytucji byłby tu wzorcem?

Ustawa o SN mówi wprost o zasadzie demokratycznego państwa prawnego i zasadzie sprawiedliwości społecznej z art. 2, ale w dalszej kolejności również o konstytucyjnych prawach podmiotowych, a zatem wchodzi w grę cały rozdział 2 Konstytucji.

Są zdania, że skarga nadzwyczajna godzi w europejski porządek prawny, jeśli chodzi o standardy praworządności, destabilizuje system prawny. Zgadza się z tym pan?

Zdecydowanie się nie zgadzam. Powołanie tej Izby i jej jurysdykcja w zakresie kontroli nadzwyczajnej to jest odpowiedź na szereg realnych potrzeb wymiaru sprawiedliwości, zwłaszcza wynikających ze sposobu skonstruowania skargi kasacyjnej. W ramach skargi konstytucyjnej do TK zwracają się często ludzie przeświadczeni, że w ich sprawie wydano niesprawiedliwy wyrok. Jednak rozpatrując tę skargę, Trybunał nie patrzy na wyrok, a jedynie na przepis, na podstawie którego wyrok wydano i rozstrzyga o jego konstytucyjności. W efekcie, ludzie często są rozczarowani wyrokiem, jaki zapadał po rozpatrzeniu skargi konstytucyjnej. Oni szukają sprawiedliwego rozstrzygnięcia, zaś dowiadują się jedynie tego, czy przepis, na podstawie którego zapadł ich wyrok, był konstytucyjny.

Teraz można uchylić wyrok sprzeczny z zasadą sprawiedliwości społecznej na skutek skargi nadzwyczajnej.

Tak, Sąd Najwyższy w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej to sąd nad konkretnymi orzeczeniami. Skarga nadzwyczajna pozwala nam ocenić, czy konkretny wyrok, jaki zapadł w konkretnej sprawie, jest zgodny z zasadami demokratycznego państwa prawnego, czy był sprawiedliwy. Jest to więc wzbogacenie sądownictwa o dodatkowy element oceny konstytucyjności konkretnych rozstrzygnięć sądowych, a nie tylko konstytucyjności przepisów – jak czyni to Trybunał Konstytucyjny.

Czy niepewność prawa, orzeczeń ostatecznych nie jest argumentem przeciwko skardze nadzwyczajnej?

Można powiedzieć, że każda możliwość apelacji czy odwołania tworzy sytuację niepewności. Nie jest to sytuacja komfortowa, ale niekiedy taka niepewność jest konieczna. Niedawno SN w Izbie Karnej orzekł w sprawie pana Kraski, uchylając dwa wyroki. Czy mówiono tu o stworzeniu sytuacji niepewności? A przecież mieliśmy osobę ostatecznie skazaną i od dawna odbywającą karę. Niekiedy zasady sprawiedliwości są ważniejsze, niż względy stabilności wymiaru sprawiedliwości.

Jednak obawiam się, że jeśli TSUE orzeknie, że sędziowie Izby Dyscyplinarnej SN i Izby Kontroli Nadzwyczajnej są nieprawidłowo wybrani, to powstanie chaos.

Zamieszania nie da się wykluczyć. Obecnie oczekiwany jest wyrok w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Warto jednak podkreślić, że Trybunał w Luksemburgu może wypowiadać się w kwestiach dotyczących sędziów stosujących prawo europejskie. Nie jest jednak do końca oczywisty związek między sądownictwem dyscyplinarnym a stosowaniem prawa europejskiego. W każdym razie, nie wydaje się być on bezpośredni.

W Izbie Dyscyplinarnej zapadają wyroki wobec sędziów, gdyż orzekali nie po myśli ministra sprawiedliwości. Czy to jest słuszne?

W tym pytaniu jest zawarta daleko idąca teza – atrakcyjna publicystycznie, ale niezbyt prawdziwa. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że Kolegium SN dąży do wszczęcia w mojej sprawie postępowania wyjaśniającego, bo orzekłem nie po myśli większości Kolegium. Wątpię jednak, by takie stawianie sprawy służyło dobru wymiaru sprawiedliwości. Odpowiedzialność dyscyplinarna jest potrzebna i najczęściej dotyczy czynów popełnianych przez sędziów poza procesem orzekania. Jestem przeciwnikiem traktowania procedur dyscyplinarnych jako instrumentu wewnątrzśrodowiskowej konfrontacji.

Rzecznik dyscyplinarny zawiesił pana w czynnościach z powodu toczącego się postępowania dyscyplinarnego?

Nie. Pani Redaktor zapewne nawiązuje do niedawnych doniesień jednej z gazet o zawieszeniu przez rzecznika dyscyplinarnego postępowania, w wyniku którego ma być podjęta decyzja, czy w ogóle wszcząć postępowanie wyjaśniające w mojej sprawie. O decyzji tej media informowały już w sierpniu i trochę dziwne jest to, że powtórzono tę informację w październiku, tuż przed wyborami. Warto zatem podkreślić, że nie toczy się żadne postępowanie dyscyplinarne wobec mnie. Kolegium SN wystąpiło z żądaniem do rzecznika, aby rozważył wszczęcie postępowania wyjaśniającego, które dopiero może doprowadzić do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Rzecznik zastanawia się obecnie, czy wszcząć postępowanie, które może dopiero prowadzić w następnej kolejności do postępowania dyscyplinarnego. To „przedwstępne” postępowanie zostało w sierpniu zawieszone.

Czy składał pan już wyjaśniania rzecznikowi dyscyplinarnemu SN?

Przedstawiłem rzecznikowi swoje stanowisko w sprawie. Ale od sędziego-rzecznika nie dostałem żadnej informacji o podejmowanych przez niego czynnościach. Dowiaduję się o rozwoju sytuacji z mediów. Nie ukrywam, że miałem nadzieję na szybką decyzję w tej sprawie, która się rozwiała, a powiadomiony o tym zostałem nie ja, ale media. Nie ukrywam, że jestem tym niemile zaskoczony.

Pan sędzia 8 marca jako jedyny nie objęty wnioskiem o wyłączenie, odrzucił odwołanie sędziego Waldemara Żurka, nie dysponując aktami? Bo tego samego dnia zebrała się Izba Cywilna i odroczyła rozpoznanie wniosku o wykluczenie sędziów. 

Oto akta na podstawie, których orzekałem.

To są oryginały?

To są akta zastępcze, które obejmowały cały materiał w sprawie.  Z racji tego, że sprawa sędziego toczyła się bardzo długo, te akta kursowały między izbami. Wykonano więc akta zastępcze. Później pojawiły się problemy: Izba Cywilna przestała udostępniać nam akta główne, choć to nasza Izba była właściwa w sprawie rozpatrzenia tego odwołania. Na początku marca, kilka tygodni po moim powołaniu, Prezes Lemańska wydała zarządzenie, na mocy którego przydzieliła mi sprawę do rozstrzygnięcia. Akta zastępcze obejmowały cały materiał dowodowy, dlatego wydałem rozstrzygnięcie.

Nie bał się pan sędzia, że może być kolizja z orzeczeniem Izby Cywilnej, która miała oryginały?

Izba Cywilna miała rozstrzygać nie w sprawie odwołania, ale w sprawie wniosku o wyłączenie sędziów. Nie było zresztą jasności, czy tego typu wniosek można w ogóle traktować jako wniosek o wyłączenie sędziów – to był raczej wniosek o wyłączenie całego sądu. W tej chwili, po uchwale Sądu Najwyższego podjętej w składzie 7 sędziów, nie ma już wątpliwości, że wniosek taki jest niedopuszczalny. Wracając jednak do Pani pytania, sprawa, którą mi przydzielono, należała do właściwości naszej Izby – nie było tu kolizji.

Jednak w tym czasie zapadła uchwała Naczelnego Sądu Administracyjnego, by sędziowie wstrzymali się od orzekania. Czy to pana nie wiązało?

Nie przypominam sobie takiej uchwały. NSA pojawia się w kontrowersjach wokół SN jedynie w kontekście znacznie wcześniejszej uchwały Krajowej Rady Sądownictwa o przedstawieniu Prezydentowi do powołania kandydatów na sędziów. Było to postanowienie dość niecodzienne z racji tego, że ustawa bardzo wyraźnie określała status uchwały w części nie objętej zaskarżeniem przez uczestników postępowania. NSA postanowił wstrzymać wykonalność uchwały KRS, która z mocy prawa była już prawomocna i wykonalna.

Chodzi o postanowienie w sprawie udzielenia zabezpieczenia w postępowaniu o uchylenie uchwał KRS z 27 września 2018 r. w przedmiocie wniosków o powołanie do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego.

Na gruncie naszej Konstytucji niedopuszczalna jest sytuacja, by sąd, na podstawie procedury cywilnej, zabraniał organowi władzy wykonywania jego konstytucyjnych prerogatyw, zwłaszcza zaś Prezydentowi. NSA musiał być z resztą świadom niecodzienności swoich decyzji, bo nie doręczył żadnemu z zainteresowanych podmiotów tego postanowienia, z wyjątkiem samych skarżących. Ponieważ sąd mi tego postanowienia nie doręczył, to ono – niezależnie od kwestii jego dopuszczalności – nie może być skuteczne względem mnie. Na gruncie zasad państwa prawnego nie można wywodzić daleko idących skutków prawnych dla obywatela z tego tylko względu, że o jakimś postanowieniu sądu napisały media..

Czyli znajduje się pan sędzia w stanie niepewności, co do swego statusu?

Ja takiej niepewności nie odczuwam.

Oczekujemy na orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Trybunał w Luksemburgu nie okazuje chyba takich emocji w odniesieniu do tej sprawy, jak my tu w Polsce.

Łatwo jest orzekać w tak skłóconym sądzie?

W Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie mamy problemów z orzekaniem, wręcz przeciwnie. Pyta pani zapewne nie tyle o orzekanie, ile o atmosferę w Sądzie Najwyższym. Konfrontacja z pewnością nie służy niczemu dobremu. Nie jest to oczywiście miłe, gdy o sprawach, które mocno mnie dotykają dowiaduję się za pośrednictwem sensacyjnych doniesień medialnych, zwłaszcza gdy „sensacje” te odgrzewane są po kilku miesiącach. Do tego, media często operują krzywdzącymi i nieprawdziwymi skrótami myślowymi o rzekomym postępowaniu dyscyplinarnym względem mnie. Z drugiej strony, w sądzie słyszę od sędziego rzecznika, że nie jestem stroną w postępowaniu, więc nie muszę być informowany o podejmowanych czynnościach – co, formalnie rzecz biorąc, jest oczywiście prawdą. Można by odnieść wrażenie, że jestem prowokowany do jakichś konfrontacyjnych wystąpień. Ja jednak nie zamierzam angażować się w eskalowanie istniejących napięć.