Państwowa Inspekcja Pracy sprawdza, czy firmy zapewniają pracownikom odpowiedni czas odpoczynku. Ustawa umożliwia bowiem stosowanie maksymalnie 12-miesięcznych okresów rozliczeniowych, a to powoduje, że można elastycznie formować czas np. do potrzeb produkcji. Pracownicy mogą więc pracować dłużej w razie wzrostu zapotrzebowania, a gdy zamówienia spadają firmy oddają im proporcjonalny czas wolny. Warunek jest jeden: nie może to powodować łamania praw pracowniczych.

Od momentu wejścia w życie tzw. ustawy antykryzysowej porozumienie ws. dłuższych okresów rozliczeniowych zawarto w 764 firmach. Pracuje w nich ok. 200 – 300 tys pracowników. Ponad połowa z tych firm należy do branży przetwórstwa przemysłowego.
- Wprowadzanie elastycznego czasu pracy to jedyny instrument ustawy antykryzysowej, który cieszy się dużym zainteresowaniem pracodawców – podkreśla ekspert Pracodawców RP, Piotr Rogowiecki. Wynika to z faktu, że pozwala on na właściwe wykorzystywanie istniejących zasobów kadrowych. Pamiętajmy, że wolny rynek oznacza dużą dynamikę sytuacji. Niemożliwe jest dokładne oszacowanie skali zamówień, a więc i właściwe dobranie kadr. Jest to jedna z przyczyn obaw pracodawców przed zatrudnianiem na stałe. - Elastyczny czas pracy rozwiązuje te problemy – podkreśla Rogowiecki.
Jego zdaniem należy jednak pamiętać, że zawarte w ustawie antykryzysowej rozwiązania mają charakter epizodyczny – obowiązują tylko do końca przyszłego roku. - Biorąc pod uwagę popularność elastycznego czasu pracy i jego pozytywne skutki zarówno dla pracowników, jak i pracodawców, powinniśmy już teraz rozmawiać o wprowadzeniu tego instrumentu na stałe do prawa pracy - mówi ekspert Pracodawców RP.