- Zaprezentowany w ostatnich dniach „Plan Rozwoju i Konsolidacji Finansów 2010 – 2011” zakłada wprowadzenie reguły wydatkowej opierającej się na założeniu, że wydatki budżetu nie będą rosły szybciej niż 1% ponad poziom inflacji. Jeżeli jako podstawę przyjmiemy budżet z 2005 roku, czyli pierwszy pełny budżet po przystąpieniu do Unii Europejskiej, to w stosunku do „reguły wydatkowej” w okresie wzrostu gospodarczego administracja „przejadała” około 2 miliardy złotych rocznie. Co gorsza, nawet w „kryzysowym” budżecie na rok 2009 wydatki były zbyt wysokie - uważają eksperci Deloitte.
Wynika to między innymi z tego, że płace (nie tylko w administracji) rosną zdecydowanie szybciej od inflacji, w rezultacie ich wzrost konsumuje całość zwiększonych wydatków oraz ewentualnych oszczędności. Jeżeli spojrzymy na wydatki jednostek administracji publicznej w Polsce, można szacować, że na wynagrodzenia przeznaczane jest co najmniej 20-25% wszystkich środków publicznych. Nominalne koszty pozapłacowe są na stałym poziomie, ale ze względu na inflację de-facto instytucje publiczne mają coraz mniej pieniędzy. Wprowadzenie w tym roku reguły wydatkowej tylko pogłębi to zjawisko. Dlatego konieczna jest zmiana podejścia do racjonalizacji wydatków.
- Strukturę kosztów instytucji sektora publicznego powinniśmy porównać do przedsiębiorstw komercyjnych, takich jak banki czy firmy ubezpieczeniowe. Doświadczenie związane z racjonalizacją wydatków w przedsiębiorstwach pokazuje, że nawet w dobrze zarządzanej instytucji komercyjnej, jednorazowa poprawa efektywności kosztowej przynosi około 9%-10% oszczędności. W skali budżetu instytucji centralnych mogą to więc być oszczędności na poziomie 5 miliardów złotych rocznie – ocenia Jakub Bojanowski, Partner w Deloitte.