Udział w zorganizowanej grupie przestępczej i oszustwo podatkowe - takie zarzuty usłyszeli szef pionu prawnego TP SA, kierownik wyszkolenia pilotów w PLL LOT i sześciu znanych warszawskich prawników, wspólników w renomowanych kancelariach - pisze Marcin Rybak, korespondent Gazety Wyborczej we Wrocławiu.

- Według toruńskiej prokuratury oskarżeni (poza prawnikami jeszcze 13 innych osób) stworzyli gang, który za pomocą fikcyjnych transakcji wyłudził ze skarbu państwa ponad 760 tys. zł zwrotu podatku VAT. Aferę wykrył Generalny Inspektorat Nadzoru Finansowego zaalarmowany przez jeden z toruńskich banków.
Bankowcy zwrócili uwagę na nieznane spółki, które na konta dostawały olbrzymie pieniądze. I to z kilku firm, w tym ze znanych warszawskich kancelarii prawnych. Wszystkie pieniądze co do złotówki wypłacano w gotówce zaraz po tym, jak wpłynęły na bankowy rachunek. To mogło oznaczać operację prania brudnych pieniędzy - pisze Gazeta Wyborcza.  Prokuratura uważa, że te działania przeprowadzał gang zorganizowany przez trzech mężczyzn: warszawskiego przedsiębiorcę, pilota odrzutowców, a zarazem szefa wyszkolenia pilotów w PLL LOT oraz mieszkańca Torunia, z zawodu chemika, nigdzie na stałe niezatrudnionego. Według prokuratury pilot Wojciech Z. namówił do współpracy pracowników jednej z warszawskich kancelarii, a oni wciągnęli pozostałych prawników.

Według relacji Marcina Rybaka, zdaniem śledczych organizatorzy gangu założyli w Toruniu sieć fikcyjnych spółek rejestrowanych na podstawione osoby. Na ich konta bankowe od 2000 do końca 2004 r. wpłynęło 5,5 mln zł z kilku firm, m.in. z dwóch znanych warszawskich kancelarii prawnych. Oficjalnie były to opłaty za "opracowania" na najprzeróżniejsze tematy, takie jak analiza rynku nieruchomości, informacje o bezpieczeństwie energetycznym państwa czy rynku syntezy chemii ciężkiej.  (...) Prokurator Tadeusz Zyma, rzecznik toruńskiej prokuratury okręgowej, jest przekonany, że opracowania są fikcyjne i służyły do wyłudzania podatku VAT. (...)  Kontrolerzy GINF ustalili, że na konta kancelarii prawniczych wpływały pieniądze z TP SA, Centertela, a także z firm paliwowych, komputerowych czy energetycznych. Wszystkie zostały wytransferowane na konta do Torunia. - Ale prokuratura nie ma żadnych dowodów na to, że te pieniądze wróciły z Torunia do prawników - tłumaczy jeden z obrońców oskarżonych Gazecie Wyborczej.  Oskarżeni prawnicy to m.in. dr Jerzy M., były prodziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, i mecenas Małgorzata W. Są wspólnikami renomowanej warszawskiej kancelarii prawnej, która zdaniem prokuratury od czerwca 2000 do końca 2002 r. przeprowadziła 11 fikcyjnych transakcji i wyłudziła ze skarbu państwa przeszło 120 tys. zł.  Zarzuty obejmują też kancelarię prawną WKK i jej wspólników: Wojciecha K., Piotra K., Witolda W. i Grzegorza W. Od kwietnia 2001 do września 2003 r. mieli oni dokonać 41 transakcji, na których skarb państwa stracił ponad 350 tys. zł.


Oskarżeni prawnicy nie chcieli z rozmawiać z autorami materiału w Gazecie Wyborczej.  Nie przyznają się do winy. Zamierzają przekonać sąd, że w tych transakcjach nie było żadnej fikcji - kupowali potrzebne im fachowe opracowania na różne tematy i wykorzystywali w pracy. I tu właśnie tkwi największa słabość aktu oskarżenia - pisze Marcin Rybak w Gazecie Wyborczej. Bo "opracowania" naprawdę istnieją i rzeczywiście zostały dostarczone klientom. A prokuratura nie sprawdziła, jaka jest ich wartość finansowa i merytoryczna. Nie wiadomo też, kto był autorem tych prac. Na pewno nie toruńskie spółki, które nikogo nie zatrudniały, a ich właścicielami byli bezrobotni z podstawowym wykształceniem. (...) Według kontrolerów Generalnego Inspektoratu Nadzoru Finansowego kancelarie prawnicze uczestniczyły jako pośrednik w praniu pieniędzy wyłudzanych z dużych spółek takich jak TP SA, Centertel czy Famak. Jednak prokuratura nie postawiła takich zarzutów. Prokuratura nie zbadała również powiązań między kancelarią WKK a Telekomunikacją Polską SA. Tymczasem partnerem tej kancelarii do 2003 r. był radca prawny Grzegorz W., który od 2001 r. był również zatrudniony jako szef pionu prawnego TP SA. - pisze Marcin Rybak na łamach Gazety Wyborczej. W 2002 r. w imieniu firmy telekomunikacyjnej zlecił swojej kancelarii doradztwo prawne. Wspólnicy kancelarii WKK przekazali nam oświadczenie, że postawione im zarzuty nie mają żadnego związku z ich pracą na rzecz TP SA i Centertela. Z tego samego powodu rzecznik Telekomunikacji Jacek Kalinowski nie chciał skomentować zarzutów wobec Grzegorza W.

(Źródło: Gazeta Wyborcza/KW)