Problem dotyczy zarówno zagadnień podstawowych, wręcz natury konstytucyjnej, jak i szczegółów dotyczących traktowania przebywających tam ludzi. Można wręcz stwierdzić, że narastająca świadomość występowania tych szczegółów powoduje, że obecnie  mam głębokie przekonanie, że to jest rozwiązanie kontrproduktywne.

Czytaj: RPO: pacjenci Gostynina pytają czy to dożywocie>>

Wątpliwości konstytucyjne były od początku. Gdy uchwalano te przepisy przyjęto założenie, zresztą przyjmowane u nas z radosnym optymizmem zawsze przy pracach legislacyjnych, a które moim zdaniem jest błędne, że przepisy są pisane "na dobrą pogodę". Przy takim podejściu zakładamy, że wszystko pójdzie według najbardziej optymistycznego scenariusza. No i ta historia pokazuje, że to jest fałszywe i niebezpieczne założenie.
A to dlatego, że w naszym  społeczeństwie istnieje mechanizm, który można nazwać darwinizmem społecznym. Wobec osoby, która nie może obronić się przed  - na przykład - naszym egoizmem, mściwością, niechęcią, potrzebą odreagowania, jeżeli mamy władzę wobec tej osoby, to  z pewnością władzy tej użyjemy. I ta sprawa właśnie tego dowodzi. Wszystko co miało pójść źle - poszło źle.

Czytaj: Ośrodek w Gostyninie na granicy pojemności>>

Nie tylko dla najgroźnieszych przestępców
Ośrodek w Gostyninie według założeń miał być dla osób, które popełniły najcięższe przestępstwa, przede wszystkim dla sprawców przestępstw o charakterze seksualnym, ale również przeciwko życiu i zdrowiu. Tymczasem z informacji pochodzących od organizacji pozarządowych wynika, a nie ma tu oficjalnych danych to korygujących, że wśród tych pięćdziesięciu paru osób przebywających obecnie w ośrodku, nie wszystkie spełniają te kryteria. Czyli, że nie zawsze chodzi o „najcięższe” przestępstwa. A warto przypomnieć, że podczas prac na ustawą była mowa, że ma ona dotyczyć tylko kilku, no najwyżej kilkunastu osób. A teraz w Gostyninie jest ponad 50 osób, zagęszcza się pomieszczenia mieszkalne, wstawia piętrowe łóżka, mówi się o rozbudowie obiektu.

Łatwo trafić do Gostynina
Wydaje się, że osadzanie tam przychodzi dość łatwo. Elastycznie wykorzystuje się przesłankę, że osoby odbywające kary w reżimie specjalnym, związanym z terapią, mogą być po odbyciu kary kierowane do tego ośrodka. Czyli wystarczy krótki czas pobytu w czasie pozbawienia wolności na oddziale z tym specjalnym reżimem,  aby być potencjalnym pensjonariuszem Gostynina, nawet, gdy było się skazanym za niespecjalnie groźne przestępstwa. Odnoszę wrażenie, że tam kieruje się nie tylko ludzi nie rokujących szans na prawidłowe funkcjonowanie w społeczeństwie, ale także "trudnych" więźniów, którzy podczas wykonywania kary narazili się służbie więziennej. To jest możliwe, ponieważ przepisy nie określają, jak długo skazany ma odbywać karę w tym reżimie, żeby uzasadnione było wnioskowanie o skierowanie go do Gostynina. Jeden taki epizod może być uznany za wystarczający do takiego wniosku.
Z tego co mi wiadomo, te przepisy są wykorzystywane także wobec osób, o których nikt by nie pomyślał, że one powinny się znaleźć w tym ośrodku.
Obawiam się, że dokładne przeanalizowanie wszystkich przypadków pokazałoby takie zjawisko, a w każdym razie zweryfikowało takie zarzuty. Zresztą zrobił to rzecznik praw obywatelskich i zgłosił szereg zastrzeżeń o charakterze systemowym.


Rzeźbienie państwa prawa. 20 lat później >>

Procedura cywilna do penalnych celów
Jednym z problemów, na które zwrócił uwagę rzecznik praw obywatelskich, co zresztą sygnalizowano jako zarzut podczas prac nad tą ustawą, jest wybór procedury cywilnej do skierowania do tego specjalnego ośrodka osób kończących odbywanie  kary. A zrobiono to, by uniknąć zarzutu, że po odbyciu kary trzymamy tego człowieka w reżimie penalnym. Jestem pewna, że gdyby skarga którejś z tych osób trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z takim właśnie zarzutem, to trybunał  stwierdzi, że sam fakt nazwania czegoś procedurą cywilną nie wystarcza, żeby uwolnić się od zarzutu, że nie przestrzega się standardów wymaganych dla właściwej tu procedury przy pozbawieniu kogoś wolności. Jest obszerne orzecznictwo strasburskie stwierdzające, że ważne jest co czym jest, a nie jak się nazywa.

Sędziowie cywilni decydują o izolacji
Procedura cywilna z natury rzeczy jest pozbawiona tych gwarancji, które są charakterystyczne dla procedury penalnej. W efekcie przetrzymuje się w Gostyninie nawet osoby w procedurze zabezpieczenia powództwa cywilnego! A przecież nie ma czegoś takiego w procedurze karnej, jak areszt prewencyjny poza ramami tymczasowego aresztowania. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której nie ma ważnego tytułu umieszczenia kogoś w tym ośrodku, ponieważ jakaś sprawa dopiero trwa i nie wiadomo, jaki będzie jej finał. To też nadaje się do Strasburga. Mam nadzieję, że ktoś to przetestuje. Problemem jest także to, że decydujący w tych sprawach sędziowie cywilni nie mają doświadczenia, wrażliwości i wyobraźni karnistycznej.

Wątpliwe prawo i zła praktyka
Ale największym chyba problemem jest praktyka w tej dziedzinie. Bardzo zaskoczyły mnie odpowiedzi udzielone rzecznikowi praw obywatelskich przez kierownika ośrodka w Gostyninie. Na przykład takie stwierdzenie, że jeżeli coś jest nie w porządku ze skierowanymi do ośrodka, to odpowiada za to sąd. Abstrahuję od aroganckiego tonu tej odpowiedzi, ale on niestety demaskuje nastawienie szefa tej placówki do problemu. A przecież nawet w zakładzie karnym czy areszcie kierownik, jeżeli dostaje "ludzką przesyłkę" to nie może uchylać się od rozwiązywania problemów z nią związanych, jakkolwiek „przesyłkę” skierował sąd karny. Oczywiście, sąd powinien solidnie zbadać sytuację osoby kierowanej do ośrodka, ale jego kierownik nie jest też zwolniony z obowiązku oceny sytuacji i sygnalizacji wątpliwości sądowi. Na przykład, że  chodzi o człowieka jest chorego. Wedle ocen organizacji pozarządowych był tam co najmniej jeden taki przypadek. A tu widzimy umycie rąk.

Niepokojąca postawa kierownika ośrodka
W raporcie rzecznika jest też taka uwaga, że w niewłaściwy sposób wykonywane są widzenia, a kierownik  na to odpowiada, że niech zainteresowany skarży się do sądu. Albo jeśli mieszkaniec ośrodka chce skopiować jakiś potrzebny mu dokument, to niech zgłasza się do instytucji, z której pochodzi ten dokument. To oznacza, że kierownictwo placówki nawet nie kryje własnego dążenia do braku odpowiedzialności - niech się wszystkim zajmie sąd lub niech dba o to sam osadzony. Z drugiej strony, gdzieś w tle występuje  w tej odpowiedzi syndrom Boga, który w pełni decyduje o losach ludzi bo nad wyraz często w odpowiedziach pojawia się zgeneralizowane, abstrakcyjne odwołanie do potrzeb bezpieczeństwa. W sprawach takich jak trwanie spaceru czy korzystanie z komputera. Ja to przeczytałam z najwyższym niepokojem. Jako były rzecznik praw obywatelskich doskonale znam ten ton i znam te metody odpowiedzi. Pamiętam, jak w czasach PRL szef więziennictwa tak samo odpowiadał, gdy pytałam o warunki panujące w zakładach karnych. Ale to były wtedy zakłady karne, a to chyba jest innego typu ośrodek.
 
To ludzie chorzy, nie skazani!
W tym przypadku problem jest większy, ponieważ mamy do czynienia nie ze skazanymi tylko z wolnymi ludźmi, którzy mają jakieś deficyty zdrowotne. Może nieprzyjemne, może nie aprobowane społecznie, ale to są deficyty zdrowotne, a nie zbrodnia i kara. Mam wrażenie, że akurat kierownictwo ośrodka powinno mieć może jaśniejszy i zarazem mniej zdecydowany niż obecnie pogląd, jaki jest charakter osadzenia w ich ośrodku. Ta odpowiedź dla rzecznika powinna wzbudzić największe zaniepokojenie ze strony takich organizacji jak choćby Amnesty International.

Pozbawienie wolności pod innym szyldem
Trzeba o tym mówić, trzeba alarmować, bo to jest pozbawienie ludzi wolności  tyle, że pod innym szyldem. I do tego jeszcze z udręczeniem. Bo co to jest, jeśli tym ludziom odbiera lub skraca spacery? Co przyznaje kierownik ośrodka i tłumaczy to jakimiś względami kadrowymi i organizacyjnymi.
Funkcjonowanie tego ośrodka w Gostyninie jest kolejnym przypadkiem "prawnego Matrixa", za który wiele razy byliśmy upominani przez instytucje europejskie. Nasze władze tłumaczą wtedy, że prawo jest ograniczone do tego, co jest zapisane w ustawie, a ustawa jest dobrze wykonywana. A Europa uporczywie przypomina, że trzeba wyjaśnić, jaki jest standard i jaka jest sytuacyjna praktyka. Czy nie ma legal harassment przy pomocy pozornego wykonywania prawa. I w tym Gostyninie, który jest nieprzejrzysty, idzie o praktykę stosowania prawa to się właśnie ujawnia. Co z tego, że  coś „można”  i coś jest „dobrze” napisane w ustawie, skoro ona jest źle wykonywana?

Miejsce represji bez gwarancji
Ja ten problem traktuję trochę osobiście, bo to kojarzy mi się z doświadczeniami jako rzecznika praw obywatelskich. Moje doświadczenie w tym zakresie kształtowało się pod wpływem tego, co się działo w tamtych czasach w aresztach tymczasowych i zakładach karnych nie poddanych zewnętrznej kontroli. A teraz mamy zinstytucjonalizowaną enklawę wymykającą się spod gwarancyjnych zasad właściwych dla reżimu wykonywania kary, a nie objętą jakimś innym reżimem, który miał być z założenia reżimem innego rodzaju. Bo formalnie jest to placówka lecznicza, a faktycznie więzienie. Miejsce represyjne, ale nie podlegające gwarancjom właściwym dla miejsc odosobnienia typu represyjnego.