Straty firm na opcjach walutowych o charakterze spekulacyjnym mogą iść w setki milionów złotych. Jednak jeśli w najbliższym czasie polska waluta będzie dalej się osłabiać, te straty mogą wzrosnąć nawet do miliardów złotych w całej gospodarce. Firmy powinny przeanalizować dokładnie swoją ekspozycję i zawarte transakcje oraz zamknąć pozycje spekulacyjne, nawet jeśli trzeba będzie pogodzić się ze stratą – oceniają eksperci z Działu Zarządzania Ryzykiem firmy doradczej Deloitte.

Opcje walutowe, które są stosunkowo prostym instrumentem nie stwarzają żadnego niebezpieczeństwa, jeśli są poprawnie użyte. Stosowanie ich dla zabezpieczenia transakcji walutowych firm jest powszechną praktyką. Niestety zwykły hedging i transakcje spekulacyjne zostały ze sobą wymieszane i powiązane w mniej lub bardziej zaawansowane struktury, które były pozornie hedginowe ale zawierały element spekulacyjny.

„Większość modyfikacji podstawowych instrumentów finansowych, na przykład elementy barierowe, niesymetryczność nominałów złożeń opcji powodująca że struktury nabywają właściwości opcji wystawionych powoduje, że nie da się takim instrumentem efektywnie zabezpieczyć ryzyka w tradycyjnej firmie – są to w gruncie rzeczy instrumenty spekulacyjne.” – mówi Zbigniew Szczerbetka, Partner kierujący Działem Zarządzania Ryzykiem w firmie doradczej Deloitte.

Często nie odróżnia się strat z tytułu spekulacyjnych instrumentów pochodnych od ujemnej wyceny lub rozliczeń instrumentu hedgingowego służącego zabezpieczeniu ryzyka. Te pierwsze stanowią rzeczywiście problem, transakcje prawdziwie hedgingowe nie generują rzeczywistej straty ponieważ wszelkie przepływy z instrumentu pochodnego niezależnie czy są to straty czy zyski kompensowane są zwykle symetrycznymi kwotami z zabezpieczanej transakcji.

Jeśli pominąć transakcje hedgingowe to skala strat z tytułu transakcji spekulacyjnych jest zaskakująco duża. Nie na tyle aby stanowić realne zagrożenie dla gospodarki, ale dla poszczególnych firm są to bardzo znaczące kwoty.

Analiza poszczególnych przypadków wskazuje, że nie wszystkie firmy były świadome, że w rzeczywistości podejmują się spekulacji. Może wynikać to z niskiego poziomu wiedzy o instrumentach, braku umiejętności oceny ryzyka i analizy własnej ekspozycji oraz niewiedzy na temat potencjalnych skutków zawartych transakcji w różnych scenariuszach rynkowych. Często firmy takie mają nieuregulowany obszar zarządzania ryzykiem – nie wykształciły należytych procedur i mechanizmów kontroli. Niektóre firmy były jednak świadome, że z transakcjami spekulacyjnymi wiąże się ryzyko, ale oceniły je jako warte podjęcia dla osiągnięcia krótkoterminowych zysków.

Jak oceniają eksperci Deloitte, to że niektórzy klienci stracili na spekulacji nie oznacza, że zarobiły na tym banki. Banki z reguły nie podejmują się spekulacji tego typu i ‘domykają swoją pozycję’ czyli zawierają transakcje zabezpieczające powiązane z portfelem transakcji klientów pozostawiając znikomą część ekspozycji na ryzyko.

„Banki zarabiają generalnie na marży od zawieranych transakcji pochodnych, a nie na tym, że lepiej niż ich klienci odgadną kierunek przyszłych zmian kursów. Wbrew pozorom w interesie banków nie jest, aby kurs ten zmienił się po zawarciu transakcji na niekorzystny dla klientów. Wręcz przeciwnie, jest to duży problem dla banków ponieważ potencjalna niewypłacalność klientów może skutkować stratami wielokrotnie przekraczającymi uzyskane marże. We własnym interesie banki powinny więc starać się pomóc popadłym w tarapaty firmom wyjść z tej sytuacji oraz dbać o to, aby ich klienci poprawnie zabezpieczali swoje ryzyko i nie dokonywali spekulacji ” – dodaje Zbigniew Szczerbetka z Deloitte.

W ślad za najlepszymi praktykami rynkowymi banki powinny indywidualnie oceniać poziom dojrzałości klientów i adekwatność transakcji im oferowanych. Nie powinny proponować skomplikowanych instrumentów klientom, co do których nie ma pewności, że potrafią się nimi świadomie posługiwać. W tym kierunku zmierzają przepisy praw o obrocie instrumentami finansowymi, które zostaną dodatkowo zaostrzone w związku z trwającą implementacją prawną dyrektywy Unii Europejskiej MiFID. Wiele banków już dziś stosują te zasady nie czekając na regulacje. Przede wszystkim jednak to spółki powinny zadbać o podniesienie własnych kompetencji w zarządzaniu ryzykiem, stworzyć odpowiednie procedury w tym obszarze, wyraźnie rozdzielić hedging i wystrzegać się spekulacji.