Trybunał w Luksemburgu 22 grudnia 2010 roku orzekł, że Polska naruszyła unijną dyrektywę w sprawie leków generycznych (tańszych odpowiedników oryginalnych leków). Europejski Trybunał Sprawiedliwości zauważył, że już w 2008 roku Najwyższa Izba Kontroli sporządziła specjalny raport, w którym wyraźnie napisano, że taka operacja jest nielegalna. Toczyły się także dwa postępowania prokuratorskie, ale je umorzono z powodu znikomej szkodliwości czynów.

Dopuszczenie do obrotu preparatów„bez papierów” oznaczało, że zarejestrowane w ten sposób leki mogły być niebezpieczne dla zdrowia. A co więcej była to nieuczciwa konkurencja między firmami farmaceutycznymi. Doszło zatem do masowego rozluźnienie kontroli państwa nad firmami farmaceutycznymi.

W tym zamieszaniu niektóre przedsiębiorstwa farmaceutyczne zarobiły miliardy złotych. Jednak przez sześć lat żaden z procesów w sądach administracyjnych w „sprawie leków duchów”, które wszczęły pokrzywdzone podmioty nie został zakończony. Gdzie jest szkoda? Na przykład firma, która teraz dowiedziała się, że obraca lekami niedozwolonymi, chciałby sprzedać swój portfel, nie może tego zrobić.

Adwokat Kieszkowska-Knapik twierdzi, że Ministerstwo Zdrowia zadbało o interes naszego rynku genetyków, ale Polska przy tym straciła twarz w świecie medycznym, jako rejestrator leków. Jest to wynik pogardy dla procedur, charakterystyczny dla polskiej administracji - stwierdziła w rozmowie w radiu TOK FM Paulina Kieszkowska Knapik.