Swoje opinie prof. Łętowska zaprezentowała podczas przeprowadzonego w poniedziałek 10 grudnia, czyli w Dniu Praw Człowieka, wykładu Konstytucyjna współzależność: rzecznik praw obywatelskich - Trybunał Konstytucyjny i ochrona praw człowieka, poświęconego pamięci Marka Nowickiego, zmarłego 9 lat temu pierwszego prezesa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. 
Ewa Łętowska wielokrotnie podkreślała, że państwo prawa nie jest czymś danym raz na zawsze, ale jest kontrukcją, którą należy cały czas budować. I przypomniała w tym kontekście dobry okres na przełomie lat 80 i 90 dwudziestego wieku, kiedy to jej zdaniem rzecznik praw obywatelskich i Trybunał Konstytucyjny w sposób modelowy wpółpracowały ze sobą na rzecz tworzenia w Polsce standardów dobrej legislacji i praworządności. - Obie te instytucje miały wtedy na celu świadomą promocję praw człowieka i obywatela. I to traktowanych poważnie, zarówno w prawie jak i w praktyce. Obie te instytucje powstały w poprzedniej dekadzie jako wymuszona na komunistycznej władzy koncesja w okresie słabnięcia niedemokratycznego reżimu. Miały one zamanifestować wolę zmian, ale ich kompetencje były ograniczone. Ale mimo tych stosunkowo niewielkich możliwości, dość szybko obie te instytucje podjęły działania na rzecz tworzenia prawa zgodnego ze standardami demokracji i praw człowieka - mówiła.
Zdaniem prof. Łętowskiej, RPO i TK szczególnie duże zasługi w tym względzie położyły w okresie przemian demokratycznych po 1989 roku, kiedy to w Polsce tworzył się nowy ustrój. Jak mówiła obrazowo, te dwie instytucje zachowywały się wtedy jak dobrzy piłkarze na boisku. Rzecznik "podawał piłki" w postaci celnie dobranych problemów prawnych wymagających oceny z punktu widzenia zasad konstytucyjnych lub ustanowienia właściwego standardu, a Trybunał te piłki "przyjmował" i "strzelał gola" w postaci ogłoszenia jakiejś ważnej reguły. - W ten sposób małymi krokami, ale konsekwentnie przykładaliśmy się do wkładania konkretów do wprowadzonej niedawno do konstytucji idei demokratycznego państwa prawnego - mówiła.
Jak podkreślała Ewa Łętowska, taka działalność była charakterystyczna także dla kolejnych rzeczników, chociaż nie wszyscy byli w tym jednakowo konsekwentni. No i z czasem - twierdzi - malało zaanagażowanie obu instytucji w tym zakresie. - A to źle, bo to dzieło nie jest jeszcze dokończone, a jego kontynuacja wymaga synergii pochodzącej z zaangażowania różnych instytucji. - Tego dialogu obecnie za mało. A to oznacza osłabienie w Polsce świadomego współdziałania na rzecz implementacji praw człowieka pomiędzy ombudsmanem i Trybunałem - uważa prof. Łętowska.  I mówi także o zbyt małym zaangażowaniu w ten proces Sądu Najwyższego. - Wprawdzie w orzecznictwie Sądu Najwyższego i innych sądów nie brak odwołań do aksjologii praw człowieka, ale z żalem trzeba jednak odnotować dwa zjawiska: po pierwsze Sąd Najwyższy konsekwentnie nie traktuje dostatatecznie poważnie orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, w tym także w odniesieniu do swoich orzeczeń w sprawach cywilnych. A po drugie brakuje woli ze strony Sądu Najwyższego do współdziałania we wspólnym z Trybunałem przywracaniu stanu konstytucyjności po orzeczeniach TK - uważa prof. Łętowska.
- Zatem tam, gdzie potrzeba dialogu, synergii i woli współdziałania, mamy gasnący zapał Trybunału Konstytucyjnego i RPO oraz niezmienną monadyczność zachowania sądów powszechnych. A tymczasem transformacja ku prawom człowieka i państwu prawa miałaby się zancznie lepiej, gdyby wszystkie sądy, trybunały i ombudsman śpiewały w chórze wielogłosowo. Można się jednak pocieszać, że w obecnej sytuacji transformacja ta ciągle kryje w sobie niewykorzystane rezerwy. Ta szklanka jest jednak albo do połowy pusta, albo w połowie pełna. Oby te rezerwy zostały uruchomione - stwierdziła w konkluzji prof. Ewa Łętowska.

Czytaj także:
Rzeźbienie państwa prawa. 20 lat później