Egzaminy w niektórych okręgowych izbach adwokackich jeszcze trwają, więc nie można mówić o podsumowaniach lub analizie jakiegoś zjawiska. Jednak podwody do pewnego zaniepokojenia są, szczególnie, że z danych napływających z całego kraju nie można wysnuć żadnej prawidłowości. Poza Białymstokiem (15 zdających i 15 zdało) i Bielskiem (23/23) stuprocentowa „zdawalność” miała też miejsce w Olsztynie (9/9), w Płocku (12/12), Siedlcach (11/11), a prawie 100 proc. było w Katowicach, gdzie zdało 71 z 72 aplikantów.
Wyraźnie odbiega od tej statystyki Lublin, gdzie egzamin zaliczył tylko co trzeci ze zdających. W największej izbie, w Warszawie wyniki także wyraźnie odbiegają od średniej krajowej. Egzaminy dobiegają końca, bo ostatni jest przewidziany na 11 grudnia, ale dotychczas nie zdało 19 procent aplikantów, za to na piątkę zdał co czwarty.
W pozostałych izbach adwokackich kraju egzaminy nadal trwają, a ostatni - w Częstochowie - odbędzie się 30 grudnia.

Dlaczego w Warszawie, a szczególnie w Lublinie wyniki tak wyraźnie odstają od reszty kraju? Zajmujący się problematyką szkoleń w Naczelnej Radzie Adwokackiej Bartosz Grohman słaby wynik w Warszawie byłby skłonny przypisywać wielkości tej izby, a więc także dużej liczbie aplikantów. Jego zdaniem mogło to mieć negatywny wpływ na jakość szkolenia podczas aplikacji. Jednak zdaniem Iwony Kujawy, dyrektora departamentu nadzoru nad aplikacjami w Ministerstwie Sprawiedliwości, argumentowi temu przeczy przypadek Lublina. W aplikacji uczestniczyły tam tylko 34 osoby, a więc grupa, w której można zadbać o jakość szkolenia.
Czy przyczyną tak dużego zróżnicowania jest więc jakość szkolenia podczas aplikacji w różnych izbach adwokackich, czy może jakość pytań egzaminacyjnych? W przeciwieństwie do testów egzaminacyjnych na aplikacje, które dla całego kraju przygotowuje resort sprawiedliwości, w przypadku egzaminów zawodowych opracowują je poszczególne izby. Może więc w Lublinie pytania były bardzo trudne, w Warszawie dość trudne, a Białymstoku, Bielsku Białej czy Olsztynie łatwe?