To pierwsza tak długa przerwa w ponadrocznej działalności sądu elektronicznego - do tej pory najdłuższa trwała dwie godziny. E-sąd rozpatruje głównie proste pozwy, np. o niezapłacone rachunki. Przez internet trafiają do niego sprawy z całej Polski. 
 Ministerstwo Sprawiedliwości szacowało, że warta 15 mln zł inwestycja zwróci się, jeśli do e-sądu wpłynie 400 tys. pozwów. Do grudnia minionego roku wpłynęło 700 tys. W pierwszych tygodniach tego roku kolejne 118 tys. Zdarzają się dni, gdy przybywa nawet 13 tys. pozwów. Składają je windykatorzy i fundusze skupujące długi od banków.
- Niestety, na początku naszej działalności nie doszacowano liczby spraw, które będą do nas trafiać - mówi "Gazecie" sędzia Jacek Widło, przewodniczący sądu elektronicznego (formalnie wydziału Sądu Rejonowego Lublin-Zachód). - Nigdzie w Europie e-sąd nie działa na taką skalę. Na naszych serwerach zalegają olbrzymie ilości danych. Dlatego musimy je wyłączyć. W tym czasie informatycy będą pracować nad technologią archiwizowania danych - mówi sędzia Widło.
 Źródło: Gazeta Prawna Lublin