Odeszliśmy, bo nie widzieliśmy z tego żadnych dla nas korzyści. Tylko w matematyce dwa plus dwa to zawsze cztery. Koszty i komplikacje związane z utworzeniem największej kancelarii w Warszawie w mojej ocenie daleko przewyższają zyski. Połączenie nie przekładałoby się też na jakość pracy. Prawnicy nie stają się lepsi tylko przez to, że pracują w większej firmie. Narasta natomiast problem konfliktu interesów. Więcej pracowników to siłą rzeczy nowe problemy organizacyjne i interpersonalne. A jeszcze pokrywające się praktyki osób posiadających takie same kompetencje. Inaczej jest, gdy wielkość jest wynikiem naturalnego rozrastania się firmy, a inaczej, gdy jest skutkiem administracyjnej decyzji.

Od razu wiedział pan, że nie chcecie się łączyć z Lovellsem, czy jednak o tym rozmawialiście?
Od pierwszego momentu uznaliśmy z partnerami, że musimy mieć strategię alternatywną wobec połączenia z Lovellsem, w przeciwnym razie będziemy jedynie przedmiotem biznesowych roszad na najwyższym szczeblu. Rozmawialiśmy z kolegami z Lovellsa, dzięki temu zyskałem pewność, że w jednej firmie nie ma miejsca na dwa tak duże zespoły, że mamy inne cele biznesowe. Do podobnych konkluzji, choć później, doszli nasi koledzy z Hogana pracujący w Genewie, Berlinie i częściowo w Moskwie.

A nie myślał pan o tym, żeby po prostu założyć własną, rodzimą kancelarię?
Tylko po to, żeby mieć w nazwie “Maciej Jamka spółka komandytowa”? Nie. Dzieciom jej przecież nie zostawię. A dla grupy prawników, z którymi pracuję od lat, spółka działająca w międzynarodowej sieci oznacza zdecydowanie lepsze możliwości. Weźmy chociażby naszą wiodącą praktykę arbitrażową. W międzynarodowym arbitrażu liczy się kilkadziesiąt, może 100, osób na świecie. W ścisłej elicie nie ma Polaków. Droga do niej wiedzie przez prowadzenie dużych spraw, a te trafiają do dużych firm, mających duże departamenty arbitrażowe. Takich jak nasza. Będąc częścią międzynarodowej firmy, mamy okazję do ciekawych spotkań i współpracy z najwybitniejszymi prawnikami. Do polskich kancelarii zaproszenia na takie spotkania nie trafiają.

Źródło: Rozmowa z Ewą Usowicz, Rzeczpopolita 13.09.2010.