SDE działa w Polsce od 1 września 2009 r. i był wdrażany stopniowo. Ponieważ uznano, że się sprawdził i jest skutecznym odciążeniem zakładów karnych, nieobciążającym także Skarbu Państwa, od początku przyszłego roku będzie możliwy do realizacji w całej Polsce. Warunkiem jest, aby w miejscu zamieszkania skazanego działała którakolwiek z sieci telefonii komórkowej.
Z resortowych danych wynika, że od początku działalności SDE karę odbywało w tym trybie 3410 skazanych. Ponad 1800 zakończyło już jej odbywanie, elektroniczne bransolety na kostce nosi aktualnie ponad 1500 osób. System docelowo ma pomieścić nawet 7,5 tysiąca osób. Miesięczny koszt SDE to ponad 500 zł na skazanego, podczas gdy miesięczny koszt pobytu jednego skazanego w więziennej celi to około 2500 zł. Budżet zaoszczędził już na SDE prawie 12 mln zł.
Jako zalety SDE wymienia się to, że każdy skazany odbywający taką formę kary może pracować, uczestniczyć w praktykach religijnych, a także brać udział np. w orzeczonej przez sąd terapii odwykowej. Sąd z kuratorem i skazanym opracowują harmonogram tych zajęć poza strefą systemu. O ile skazany wraca po nich punktualnie do domu - wszystko jest w porządku. Jeśli spóźnia się bez usprawiedliwienia - kara na wolności zamieni się w pobyt w więzieniu.
Prób uwolnień się z elektronicznej bransolety od września 2009 r. odnotowano ponad 230 - resort uznaje tę liczbę za niewielką. Osoby takie są odnajdywane i trafiają za kraty jako łamiące nakaz sądowy. Muszą też pokryć koszty zniszczenia sprzętu. W ocenie nadzorującego SDE w resorcie gen. Pawła Nasiłowskiego, główna motywacja próbujących wyzwolić się z dozoru elektronicznego to nałóg, w szponach którego niektórzy skazani pozostają i nie są w stanie kontrolować godzin, w których muszą zameldować się w strefie działania SDE.
W przyszłym roku SDE stanie się też narzędziem walki z chuligaństwem na stadionach sportowych. Resort sprawiedliwości, MSW i policja uzgadniają szczegóły rozwiązań, które mają pozwolić na objęcie SDE osoby łamiące zakazy stadionowe.
Chodzi o to, aby można było egzekwować orzeczony wcześniej sądownie zakaz stadionowy nie w ten sposób, że osoba objęta zakazem melduje się we właściwym posterunku policji, ale tak, że na cały, wielomiesięczny okres zakazu, otrzymuje elektroniczną bransoletę na kostkę i systemowy nadajnik w domu, gdzie musi przebywać w czasie każdego meczu, który taki zakaz obejmuje. System byłby aktywny tylko w godzinach meczu, a w pozostałych dniach i godzinach wyłączony. (PAP)
Z resortowych danych wynika, że od początku działalności SDE karę odbywało w tym trybie 3410 skazanych. Ponad 1800 zakończyło już jej odbywanie, elektroniczne bransolety na kostce nosi aktualnie ponad 1500 osób. System docelowo ma pomieścić nawet 7,5 tysiąca osób. Miesięczny koszt SDE to ponad 500 zł na skazanego, podczas gdy miesięczny koszt pobytu jednego skazanego w więziennej celi to około 2500 zł. Budżet zaoszczędził już na SDE prawie 12 mln zł.
Jako zalety SDE wymienia się to, że każdy skazany odbywający taką formę kary może pracować, uczestniczyć w praktykach religijnych, a także brać udział np. w orzeczonej przez sąd terapii odwykowej. Sąd z kuratorem i skazanym opracowują harmonogram tych zajęć poza strefą systemu. O ile skazany wraca po nich punktualnie do domu - wszystko jest w porządku. Jeśli spóźnia się bez usprawiedliwienia - kara na wolności zamieni się w pobyt w więzieniu.
Prób uwolnień się z elektronicznej bransolety od września 2009 r. odnotowano ponad 230 - resort uznaje tę liczbę za niewielką. Osoby takie są odnajdywane i trafiają za kraty jako łamiące nakaz sądowy. Muszą też pokryć koszty zniszczenia sprzętu. W ocenie nadzorującego SDE w resorcie gen. Pawła Nasiłowskiego, główna motywacja próbujących wyzwolić się z dozoru elektronicznego to nałóg, w szponach którego niektórzy skazani pozostają i nie są w stanie kontrolować godzin, w których muszą zameldować się w strefie działania SDE.
W przyszłym roku SDE stanie się też narzędziem walki z chuligaństwem na stadionach sportowych. Resort sprawiedliwości, MSW i policja uzgadniają szczegóły rozwiązań, które mają pozwolić na objęcie SDE osoby łamiące zakazy stadionowe.
Chodzi o to, aby można było egzekwować orzeczony wcześniej sądownie zakaz stadionowy nie w ten sposób, że osoba objęta zakazem melduje się we właściwym posterunku policji, ale tak, że na cały, wielomiesięczny okres zakazu, otrzymuje elektroniczną bransoletę na kostkę i systemowy nadajnik w domu, gdzie musi przebywać w czasie każdego meczu, który taki zakaz obejmuje. System byłby aktywny tylko w godzinach meczu, a w pozostałych dniach i godzinach wyłączony. (PAP)