Sędzia w stanie spoczynku Maria B. została przeniesiona w wyniku wniosku prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku złożonego w Krajowej Radzie Sądownictwa. Był to przypadek szczególny, gdyż sędzia ma lat 40, a lekarze stwierdzili u niej przewlekłą chorobę na tle genetycznym. Przed przejściem w stan spoczynku w 2014 roku była czynnym sędzią zaledwie dwa lata.

W czerwcu 2014 r. trzy miesiące po przejściu w stan spoczynku Maria B. zgłosiła prezesowi sądu chęć prowadzenia zajęć z aplikantami i taką zgodę otrzymała. Natomiast, gdy zwróciła się o to samo 12 kwietnia 2017 r. prezes Sądu Okręgowego złożył sprzeciw.

Mimo to Maria B. odbyła w maju i czerwcu 2017 r. ćwiczenia z aplikantami radcowskimi w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Gdańsku.

Skutki sprzeciwu prezesa

Sędzia twierdziła, że skoro złożyła odwołanie od sprzeciwu do Kolegium Sądu Okręgowego to decyzja prezesa nie jest prawomocna. Ostatecznie kolegium poparło sprzeciw prezesa pod koniec czerwca.

Czytaj też: Główny rzecznik dyscyplinarny zajmie się sprawą sędziego Żurka

Sąd Apelacyjny jako sąd dyscyplinarny I instancji 20 lutego 2018 r. uznał winę Marii B. i ukarał ją najłagodniejszą karą - upomnieniem. Sąd stwierdził, że niepodporządkowanie się sprzeciwowi prezesa SO narusza godność zawodu. Jednak ograniczenie zarobkowania nie jest sprawą społeczną, tylko wewnętrzną wymiaru sprawiedliwości. Nie powoduje zatem poważnych konsekwencji wizerunkowych.

Przed SN przesłuchano ówczesnego  prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, który sprzeciw wydał. Zeznał on, że powodem sprzeciwu było negatywne reakcja środowiska sędziowskiego na prowadzenie zajęć dodatkowych przez młodego sędziego w stanie spoczynku.

Kasacja ministra i racje obrony

Od tego orzeczenia kasację złożył minister sprawiedliwości, który zażądał zaostrzenia kary; zawieszenia podwyższania uposażenia na trzy lata.

- Czyn, podjęcie zatrudnienia bez zgody był popełniony umyślnie. W chwili doręczenia sprzeciwu prezesa sądu, obwiniona powinna zaniechać wszelkiej aktywności pedagogicznej. Kara upomnienia jest karą honorową, nie wynikają z niej żadne konsekwencje finansowe - wyjaśniał przedstawiciel ministra, sędzia Dariusz Kupczak. - Kara musi być odczuwalna - dodał.

Innego zdania był obrońca, adwokat Tomasz Wójt. Wnosił on o uniewinnienie, skupiając się na ocenie bezprawności sprzeciwu prezesa.

 


- Sprzeciw prezesa sądu nie spełniał trzech podstawowych kryterium deliktu dyscyplinarnego - mówił adw. Wójt. - Prowadzenie dodatkowych zajęć z aplikantami nie wpłynęło na obowiązki służbowe sędziego, nie wpłynęło na bezstronność i zaufanie do sędziego, ani też nie naruszyło godności zawodu - wyliczał adwokat.

SN: prezes popełnił błąd

Sąd Najwyższy w składzie dwóch sędziów zawodowych i ławnika zmienił wyrok sądu II instancji, uznał winę sędziego Marii B., ale odstąpił od wymierzenia kary.

Wina poległa na prowadzeniu zajęć z aplikantami radcowskimi mimo sprzeciwu prezesa sądu. Ale sprzeciw prezesa sądu był nieuzasadniony - podkreślił sędzia sprawozdawca Paweł Zubert. - Obwiniona popełniła czyn mniejszej wagi. Sąd Dyscyplinarny I instancji nie ocenił szkodliwości społecznej zachowania Marii B. i to był błąd. Nie chodziło o podjęcie stałego zatrudnienia, lecz jednorazowe i mało płatne, bo zarobiła 1500 zł w ciągu roku - dodał.

Dodatkowe zatrudnienie dydaktyczne sędziego w stanie spoczynku nie jest deliktem - zaznaczył SN.

SN wziął pod uwagę cel i motywy podjęcia zajęć. Zdaniem sędziego Zuberta celem obwinionej było wywiązanie się ze zobowiązań wobec dziekana OIRP w Gdańsku. Sędzia obiecała mu podjęcie się szkolenia, a następnie zapytała o zgodę prezesa. A powinno być odwrotnie: najpierw zgoda, potem umowa z dziekanem.

Motywem podjęcia się prowadzenia szkoleń była terapia, leczenie depresji, a być może powrót do zawodu.

Sędzia Zubert zarzucił prezesowi sądu, że nie przyjął Marii B. i nie wsłuchał jej wyjaśnień, że nie może wycofać się z zobowiązania wobec dziekana.

Sygnatura akt II DSS 5/18, wyrok z 8 stycznia 2019 r.