Wraca pomysł weekendowych więzień. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości skierowali do Sejmu projekt ustawy, która miałaby wprowadzić możliwość wymierzania i wykonywania takiej kary. To dobry pomysł, ale problemem będzie nie tyle zapisanie odpowiednich zmian w kodeksie, co stworzenie warunków organizacyjnych
i technicznych do stosowania tego rozwiązania.

Pomysł jest nienowy, był wymieniany wśród projektów legislacyjnych przygotowywanych w Ministerstwie Sprawiedliwości kierowanym przez Zbigniewa Ziobro. W przeciwieństwie do wielu proponowanych i wprowadzanych wtedy zmian dotyczących wysokości kar, ten projekt nie wzbudzał większych kontrowersji.
Więzienia weekendowe, podobnie jak "bransoletki" dla skazanych mogących odbywać karę poza zakładem karnym, to rozwiązania znane i stosowane już w wielu krajach. Ich wspólnym mianownikiem jest stawianie raczej na resocjalizację skazanego w jego środowisku, w połączeniu z pracą lub nauką, niż na bezwzględną izolację każdego, kto popełnił nawet drobne przestępstwo.  W tym sensie nie był to projekt zgodny z dominującą linią zmian w prawie, jaką próbował wdrażać rząd PiS. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że ta idea, podobnie jak dozór elektroniczny, szły w dobrym kierunku. Ustawa o dozorze została nawet uchwalona, ta o więzieniach weekendowych nie zdążyła ze względu na skrócenie kadencji Sejmu. Jeśli więc  projekt trafia do parlamentu teraz, to warto mu poświęcić trochę uwagi. Powinien on też spotkać się z poparciem ze strony rządu, mimo że pochodzi z opozycji. Idea jest słuszna, więc warto nad nią pracować. Ministerstwo Sprawiedliwości powinno tylko zadbać, by w przepisach, które zostałyby uchwalone, uregulowane zostały różne szczegóły.

To istotne, bowiem takiego systemu wykonywania kar nie można wprowadzić, bez odpowiedniej bazy. Można sobie wyobrazić, że przestępcę mającego pracę lub uczącego się, sąd skaże na pobyt w więzieniu tylko od soboty wieczór do poniedziałku rano. Warunkiem jest jednak wolne miejsce czekające na niego w piątek w zakładzie karnym. Nie w jakimkolwiek, tylko położonym w niezbyt dużej odległości od miejsca pracy lub nauki. Dzisiaj w Polsce takich warunków nie ma. W zakładach karnych nie tylko nie ma wolnych miejsc, ale wręcz panuje tam duże przeludnienie. W polskich więzieniach przebywa co najmniej o kilkanaście tysięcy osób więcej niż przewidują normy, a do tego ponad 30 tys. skazanych czeka na wykonanie lub ma przerwę w wykonywaniu kary. I gdzie tu szukać wolnych miejsc dla więźniów "weekendowych"?

Można oczywiście wybudować nowe obiekty, czy specjalne oddziały w już istniejących, ale to wymaga czasu i pieniędzy, których resort sprawiedliwości przecież w nadmiarze nie ma. Więcej zapewne można będzie osiągnąć poprzez zmiany w polityce karania i w praktyce stosowania aresztów tymczasowych, przez co z czasem mogłaby się zmniejszyć populacja więźniów w Polsce. Takie skutki przyniesie też na pewno wprowadzenie kar w systemie dozoru elektronicznego i projektowane weekendowe więzienia, ale także dopiero jako skutek ich funkcjonowania, i raczej nie od razu. Tymczasem jeśli nowa kara miałaby się pojawić, muszą być warunki do jej stosowania.  Dobrym przykładem, jak nie należy wprowadzać nowych rozwiązań, jest ustawa o dozorze elektronicznym. Z wielkim hałasem została przez poprzedni rząd przygotowana i uchwalona przez Sejm, a potem okazało się, że nie zadbano o warunki do jej stosowania.  Nie zamówiono odpowiednich urządzeń, nie stworzono systemu kontrolowania ludzi, którzy mieliby odbywać kary z obrączkami na ręku itd. W efekcie już Sejm musiał znowelizować ustawę, by o ponad rok opóźnić jej wejście w życie.  "Tak" dla kar weekendowych, "nie" dla propagandowego uchwalania prawa, bez stworzenia warunków do jego stosowania.