Jego przypadek opisały w niedzielę brytyjskie tabloidy dla poparcia tezy, że praktyka stosowania ENA w ramach Unii Europejskiej wymyka się spod kontroli. Liczba przypadków zatrważająco rośnie, a angielski sąd orzekający o deportacji zredukowany jest do roli automatu, bez możliwości oceny meritum dowodów, bo ENA tego nie wymaga.
49-letni Patrick R.-E. z Dartford z hrabstwa Kent w oczekiwaniu na postanowienie angielskiego sądu w sprawie wydania go władzom polskim spędził kilka tygodni w areszcie w Anglii. Po przekazaniu go do Polski okazało się, że do rozwiązania sprawy ubezpieczenia wystarcza uiszczenie grzywny, która nie pociąga za sobą wpisu do rejestru skazanych.
Polskie służby graniczne po stwierdzeniu u niego nasuwającego wątpliwości ubezpieczenia na samochód zezwoliły mu odjechać. Dlatego tym większym zaskoczeniem dla Brytyjczyka było wystawienie przez polską prokuraturę ENA na jego nazwisko.
Rząd brytyjski zarządził przegląd stosowania Europejskiego Nakazu Aresztowania.