Informację taką były premier i minister sprawa zagranicznych, który jest także doktorem prawa międzynarodowego, przedstawił we wtorek wieczorem w TVN24.

Czytaj: Rząd nie podjął ostatecznej decyzji ws. reparacji, ale premier uważa, że należą się Polsce>>

Przypomniał, że wielkie mocarstwa, które pokonały Niemcy w II wojnie światowej, podczas konferencji w Poczdamie zdecydowały o odszkodowaniach, jakie Niemcy mają im wypłacić. Ta decyzja dotyczyła też niektórych innych państw, ale reparacje dla nich miały pochodzić z części należnej każdemu z mocarstw, które z kolei miały je pobierać ze swoich stref okupacyjnych. Polska miała otrzymywać 15 procent reparacji należnych Związkowi Radzieckiemu.
Co ważne, podkreślał Cimoszewicz, stroną tych uzgodnień nie były Niemcy, ponieważ po kapitulacji mocarstwa zlikwidowały państwo niemieckie i same przejęły władzę suwerenną nad poszczególnymi jego częściami.

Jednak po kilku latach, chcąc zmierzać do tworzenia samodzielnych bytów państwowych na terenie Niemiec, mocarstwa postanowiły zrezygnować z dalszego pobierania reparacji. Najpierw w 1952 roku zrobiły to USA, Wielka Brytania i Francja, a 1953 Związek Radziecki w stosunku do swojej strefy, czyli wtedy już Niemieckiej Republiki Demokratycznej. - Późniejsza deklaracja Polski, o zrzeczeniu się odszkodowań wojennych od NRD, była tylko gestem symbolicznym, bez żadnego prawnego ani faktycznego znaczenia – stwierdził Włodzimierz Cimoszewicz.

Jego zdaniem również jakiegokolwiek znaczenia nie mają obecne dywagacje niektórych polityków i prawników, że tamto państwo polskie nie mogło się niczego zrzekać, bo nie było suwerenne. – Jakie by nie było, to i tak nie miało w tej sprawie nic do powiedzenia. Podobnie jak żadne inne państwo poza wielkimi mocarstwami – mówił były premier. I podkreślił, że te decyzje mocarstw nie były potem nigdy w poważny sposób podważane.

Czytaj: Prezydent na razie unika stanowiska ws. reparacji>>