W wywiadzie udzielonym wspólnie Dziennikowi Gazeta Prawna szefowie samorządów adwokackiego i radcowskiego mówią, że nie zabraknie chętnych do świadczenia opłacanej przez państwo pomocy prawnej dla ubogich. Co nie zmienia tego, że zasady wynagradzania adwokatów i radców prawnych za wykonaną przez nich pracę wymagają pilnych zmian.
Czytaj: Za niskie stawki za bezpłatną pomoc prawną?>>>

- Z tego, co wiem, rząd na ten projekt chce przeznaczyć w pierwszym roku funkcjonowania 100 mln zł. 63 zł brutto za godzinę pracy nie jest może stawką oszałamiającą, ale gdyby wziąć pod uwagę pełen wymiar godzin, to miesięcznie wychodzi około 10 tys. zł, więc nie jest to też głodowa stawka. Patrząc jednak na zainteresowanie członków naszego samorządu różnymi projektami związanymi z zaangażowaniem społecznym, wydaje mi się, że ze znalezieniem chętnych dla tej inicjatywy nie będzie problemu – mówi Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
- Może się nawet okazać, że chętnych będzie za dużo. Na te 63 zł nie można bowiem patrzeć przez pryzmat Warszawy czy innych większych miast, ale przez pryzmat Wałbrzycha czy Lublińca koło Częstochowy, gdzie mam kancelarię. Jestem przekonany, że tam znajduje się wiele kolegów i koleżanek, którzy za takie wynagrodzenie bardzo chętnie będą świadczyć pomoc prawną, i to nie tylko tą opłacaną przez państwo. Dziś radcy prawnemu i adwokatowi nie jest łatwo znaleźć pracę. Obawiam się więc raczej tego, że samorządy będą miały trudność w tworzeniu list z osobami deklarującymi chęć świadczenia pomocy niż w ich znalezieniu – dodaje Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.