Jak podkreśla sędzia w wywiadzie opublikowanym w kwartalniku "Na wokandzie", orzekanie w sprawach karnych to ciężka praca, w nienajlepszych warunkach, często na gruncie słabo przygotowanego materiału dowodowego. - No i z ciągłym ciężarem odpowiedzialności, gdyż nawet drobna w potocznym rozumieniu sprawa, jeśli kończy się uznaniem winy i wyrokiem skazującym choćby na niewielką grzywnę, jest w stanie przekreślić ludzkie marzenia i plany. Sędzia musi mieć świadomość wagi swych decyzji - mówi.

W tym kontekście krytycznie wypowiada się o obecnych zasadach dochodzenia do zawodu sędziego. – Aplikant przez cały czas był z patronem w pracy, z wyjątkiem jednego dnia szkolenia w tygodniu nie wychodziliśmy z sądu. Wymagano od nas takich zachowań jak od przyszłego sędziego. Musieliśmy znać akta sprawy, wypowiadać się w każdej kwestii podlegającej rozstrzygnięciu, uczestniczyć w naradach, gdy byliśmy protokolantami, pisać projekty uzasadnień. Wszystko na bieżąco omawiano i kontrolowano. Dzięki temu, że spędzaliśmy całe dnie z sędziami, wiedzieliśmy, jak postępować we wszelkich sytuacjach zdarzających się w sądzie. Dziś aplikant wpada do sądu jak po ogień, w przerwach między zajęciami w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Nic dobrego z tego nie będzie. Po takiej aplikacji, jaka funkcjonuje od paru lat, wyjście na salę rozpraw po otrzymaniu nominacji sędziowskiej dla niejednego może być szokiem - mówi Barbara Piwnik. Więcej>>>

Czytaj także: Sędzia Piwnik broni Igora Tuleyę>>>