W 2011 r. Józef  Głuchowski pozwał dwa warszawskie oddziały banków o naruszenie jego dóbr osobistych poprzez nieudostępnienie toalety.  W październiku 2009  Głuchowski korzystał z usług oddziałów banków na pl. Bankowym w Warszawie. W trakcie wizyty w banku musiał skorzystać z toalety. Udał się, więc do pomieszczeń, które zgodnie z jego wiedzą pierwotnie były przeznaczone na toalety. Jednak drzwi do nich były zamknięte i były oznaczone jako pomieszczenia gospodarcze. 
W 2012 r. Józef Głuchowski zawarł ugodę z jednym z pozwanych banków – PKO BP, który zobowiązał się do przeprosin na piśmie, wypłacenia zadośćuczynienia oraz udostępnienia toalety klientom swojego oddziału. Analogiczne obowiązki zostały nałożone na bank Pekao S.A., który na mocy wyroku z marca 2012 r. został zobowiązany do pisemnych przeprosin, wypłaty zadośćuczynienia oraz udostępnienia klientom banku toalety. Apelacja strony dotyczyła właśnie tego ostatniego punktu, dotyczącego zapewnienia dostępu do toalety dla szerokiego grona klientów banku.
W trakcie rozprawy apelacyjnej, która odbyła się 23 stycznia 2013 r. pełnomocnik Banku PKO S.A. argumentował, że zobowiązanie strony ma w tym wypadku charakter abstrakcyjny i odnosi się do nieokreślonego kręgu osób określanych jako „klienci banku”. Zwrócił on uwagę na fakt, że procesy o ochronę dóbr osobistych  dotyczą indywidualnego stosunku i takiego też stosunku mogą dotyczyć zobowiązania nałożone na stronę. Z argumentacją tą zgodził się Sąd Apelacyjny, który w zaskarżonym zakresie zmienił wyrok.

Komentarz:
Dość dziwna to argumenatcja. W banku nie mamy do czynienia z jakimiś abstrakcyjnymi klientami, tylko z osobami posiadającymi w nich rachunki, spłacającymi kredyty itp. Co to za abstrakcja, to można łatwo sprawdzić. Bardziej abstrakcyjny klient zatrzymuje się na stacji benzynowej, a tolalety na nich są. To wstyd, że w 21. wieku wielki międzynarodowy bank w ten sposób targuje się o toaletę dla swoich klientów. Powinna ona w banku być i tyle. A używanie jakichś wyrafinowanych kruczków prawnych, żeby udowodnić, że ma być inaczej, jest nie na poziomie.
Nieźle musiał się sztab bankowych prawników wysilić, żeby udowodnić, że można klienta nie wpuścić do kibla. Że też sąd ich nie pogonił.