Jej zdaniem wśród przyczyn takiego stanu rzeczy są brak wiedzy prawników i przedsiębiorców o arbitrażu, brak środowiskowych standardów postępowania wśród arbitrów, a także bariery z otoczenia prawnego. Powodują one, że do szerszej świadomości nie docierają zalety arbitrażu. Takie m.in. że jest on liberalny i elastyczny, znacznie szybszy od sądownictwa państwowego, bardziej przyjazny dla uczestników, a także poufny i przewidywalny.
Do tej listy zalet arbitrażu Jolanta Nowakowska-Zimoch, z kancelarii Hogan Lovells dodaje, że jest on bardziej od sądów powszechnych profesjonalny, ponieważ sporu nie rozstrzygają przypadkowi sędziowie, gdyż arbitrów można dobierać m.in. według kryterium znajomości problemu lub branży. Natomiast prof. Ewa Nowińska z Uniwersytetu Jagiellońskiego podkreśla, że arbitraż jest przyjazny dla stron, co już wynika samej nazwy: sąd polubowny. Z opinią tą zgadza się dr Krzysztof Stefanowicz z kancelarii Salans. - Sąd "zasądzi" z arbitraż może rozwiązać problem - mówi. - W sądzie strony bardziej usztywniają się, a arbitraż stwarza lepsze warunki do pogodzenia ich. Dlatego trzeba sądy polubowne reklamować - dodaje prof. Nowińska.
Jednak zdaniem mec. Nowakowskiej-Zimoch nie będzie to łatwe, ponieważ prawnicy nie są do takiej formy prowadzenia spraw przygotowywani. - Niewiele zajęć jest na ten temat na studiach prawniczych, podobnie na aplikacji adwokackiej czy radcowskiej. Przepis można zmienić szybko, zmiana mentalności może trwać przez pokolenia - mówi.
Potwierdza to również adwokat Tomasz Wardyński, który dodaje, że arbitraż nie jest dla pieniaczy, tylko dla ludzi, którzy chcą racjonalnie rozwiązać problem. Tacy według niego są z reguły przedsiębiorcy, więc przynajmniej teoretycznie warunki do rozwoju sądownictwa polubownego są.
Dlaczego więc rozwija się ono w Polsce tak powoli? Z analizy przeprowadzonej przez Sąd Arbitrażowy PKPP Lewiatan i zaprezentowanej w piątek 15 kwietnia podczas konferencji pn. "Arbitraż gospodarczy w XXI wieku w Polsce i Europie: schyłek czy rozwój?" wynika, że jest pewien postęp, chociaż niezbyt duży. Uczestniczący w niej prezes Krajowej Rady Radców Prawnych Maciej Bobrowicz wiąże to z niskim poziomem świadomości prawnej w Polsce, także w polskim biznesie. - Jeśli z naszych badań wynika, że 67 proc. przedsiębiorców uważa, że nie musi korzystać z pomocy prawnika, to kto im może uświadomić, że nie z każdą sprawą trzeba iść koniecznie do sądu? - pyta retorycznie. Jednak, jak podkreśla, jeszcze większym problemem jest to, że także w firmach posiadających obsługę prawną nie docenia się alternatywnych form rozwiązywania sporów. Zdaniem prezesa KRRP istotne jest również to, że wielu prawników uważa, że arbitraż nie jest dla nich korzystny finansowo.
Ten problem wiąże się z bardziej generalnym pytaniem, czy arbitraż jest tańszy czy droższy w stosunku do postępowania przed sądami powszechnymi. Ludzie zaangażowani w sądownictwo polubowne przyznają, że przy takim najprostszym rachunku wychodzi on drożej, ale gdy policzy się wszystkie koszty, w tym także te wynikające z długotrwałej procedury w sądach powszechnych, arbitraż okazuje się znacznie tańszy.
Decyduje o tym przede wszystkim możliwość szybszego zakończenia sporu w ramach arbitrażu. O ile postępowanie zakończy się w ramach tej formuły. Gdy jednak któraś ze stron nie chce uznać wyniku arbitrażu, sprawa trafia do sądu powszechnego, gdzie na wydanie wyroku trzeba nieraz czekać latami. Dlatego uczestnicy konferencji byli dość zgodni co do tego, że procedura odwoławcza od wyroków sądów polubownych powinna być trochę uproszczona i ograniczona do dwóch, a może nawet do jednej instancji. Zwolennikiem takiego rozwiązania jest m.in. adwokat Bartosz Krużewski z kancelarii Clifford Chance.
Ten kierunek myślenia ma jednak też przeciwników. Jak mówi Tomasz Wardyński, arbitraż bywa drogi i długotrwały głównie dlatego, że jego uczestnicy często nadużywają istniejących w nim możliwości. Godzą się na sąd polubowny, ale gdy werdykt jest nie po ich myśli to podważają jego prawomocność. - Swój udział w tworzeniu takiej patologii mają też czasem pełnomocnicy stron - mówi szef kancelarii Wardyński i Wspólnicy. Podobnego zdania jest prof. Karol Weitz z Uniwersytetu Warszawskiego, który dodaje, że bywa nawet, że prawnik będący arbitrem sądu polubownego, gdy kiedy indziej występuje przed takim sądem jako pełnomocnik, zachęca swojego klienta do stosowania różnych zabiegów utrudniających osiągniecie rozstrzygnięcia.