Adwokat w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" mówi, że dostaje mnóstwo e-maili od młodych prawników szukających pracy. - Choć często mają ponadnormatywne kwalifikacje – doktoraty, stypendia zagraniczne, LLM – to widzę, jak walczą o życie. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba warszawskich adwokatów zwiększyła się przecież dziesięciokrotnie! W tej chwili ponad połowa adwokatów naszej izby to ludzie ze stażem krótszym niż trzy lata. Tymczasem pracy nie przybyło – nie powstały żadne nowe obszary działalności. Przymus adwokacko-radcowski, który mógłby dać zajęcie, przepadł podczas nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego. Otwierając szeroko dostęp do tego zawodu, ustawodawca robił to pod hasłem ściągania kajdan młodym ludziom. Teraz wyraźnie widać, że ściągnął je razem z butami! - stwierdza.
Andrzej Tomaszek odnosi się też do dyskutowanego w środowisku adwokackim problemu dopuszczalności reklamy. _ Tego się nie doczekamy. Myślę jednak, że powinna istnieć możliwość przekazywania jak najszerszej informacji o specjalizacji adwokata. To ważne dla tzw. Kowalskiego, który będzie miał wtedy większą szansę na prawidłowy wybór. Bo reklama jest efektywna wyłącznie w segmencie porad prawnych dla ludności. Biznes kieruje się szyldem i wysokością ubezpieczenia. Warto by też poluzować kwestię podejmowania przez adwokatów innej działalności zarobkowej - mówi.
Źródło: Rzeczpospolita