Pod koniec zeszłego tygodnia na placu przed szariackim trybunałem w Bauchi w północnej Nigerii wykonano wyrok chłosty na czterech młodzieńcach skazanych za homoseksualizm. Każdy ze skazańców otrzymał po 15 uderzeń batem. Sędzia wyznaczył także grzywnę ok. 120 dolarów; jeśli jej nie zapłacą, zostaną wtrąceni na rok do więzienia. Skruszeni i zawstydzeni krewni skazańców zaczęli zbierać pieniądze, bo w więzieniu, jako jawni homoseksualiści, nie przeżyliby tygodnia.

Do samosądu na nich omal nie doszło w samym sądzie, kiedy wzburzona publiczność żądała, by homoseksualistów natychmiast ukamienować. Policja musiała strzelać na postrach, by rozproszyć żądny krwi tłum.

Kamienowaniem karze się za homoseksualizm w północnych stanach Nigerii, które od początku wieku rządzą się prawem koranicznym. Choć szariackie trybunały wydawały już takie wyroki, żaden nie został jednak wykonany. Ale homoseksualizm jest karany więzieniem także w południowej, chrześcijańskiej części Nigerii, a w styczniu władze zaostrzyły jeszcze przepisy wymierzone przeciwko homoseksualistom.

Z ponad 50 państw Afryki w prawie 40 homoseksualizm uważany jest za przestępstwo. W Sudanie, Mauretanii czy Somalii grozi za niego kara śmierci. W pozostałych krajach karze się go więzieniem – kilkoma miesiącami w Burundi, trzema latami w Tunezji czy Maroku, pięcioma w Kamerunie i Senegalu, czternastoma w Nigerii, Ugandzie, Kenii czy Malawi. Te ostatnie są byłymi brytyjskimi koloniami, a kary za homoseksualizm, jako sprzeczny z naturą ludzką, wprowadzili tam jeszcze Brytyjczycy.

Jedynym na Czarnym Lądzie krajem, w którym związki homoseksualne zrównano z heteroseksualnymi w konstytucji i gdzie zezwolono na homoseksualne małżeństwa, jest Republika Południowej Afryki, która po upadku apartheidu w 1994 r., wzorując się na Zachodzie, wprowadziła u siebie najbardziej liberalne przepisy na całym kontynencie. Ale nawet w liberalnej RPA homoseksualiści są piętnowani przez społeczeństwo, lesbijki są poddawane „korekcyjnym gwałtom”, a prezydentowi Jacobowi Zumie zdarzyło się nazwać homoseksualne małżeństwa „haniebnymi”.

Pokojowy noblista arcybiskup anglikański Desmond Tutu, załamujący ręce nad wrogością Afryki wobec homoseksualistów, jest w tej walce odosobniony. Wtórują mu głównie zwesternizowani afrykańscy pisarze, jak Chimamanda Ngozi Adichie z Nigerii czy Binyayanga Wainaina z Kenii, który niedawno zaszokował Afrykę wyznaniem, że jest homoseksualistą.

Troski pisarzy nie podzielają polityczni przywódcy, którzy jednomyślnie potępiają homoseksualizm, a widząc aplauz rodaków, sięgają po homofobię jako oręż w walce o władzę. Prezydent Zimbabwe Robert Mugabe od lat wyklina homoseksualistów jako „wybryk natury i obrazę godności ludzkiej”, „gorszych niż świnie i psy”. Prezydent Gambii Yahya Jammeh nazywał homoseksualizm śmiertelną zarazą, podobną do trądu, gruźlicy czy trypra. Ostrzegł też rodzimych homoseksualistów, by lepiej wynieśli się z Gambii, zanim ich wytropi i rozkaże pościnać.

Wrogość do homoseksualizmu jest jedną z niewielu spraw, które łączą zwaśnionych chrześcijan i muzułmanów w Nigerii. Imamowie w Senegalu zakazują grzebać homoseksualistów na cmentarzach, a kapłani w Ugandzie, Namibii czy Malawi wyklinają ich jako sługi szatana, owoc zachodniej dekadencji i upadku.

Niechęć Afryki do homoseksualizmu wynika z jej patriarchalnego konserwatyzmu, przywiązania do tradycji i pobożności, ale obserwowany w ostatnich latach wzrost homofobii wiąże się też z polityką. Od zwycięstwa w zimnej wojnie i upadku komunizmu na początku lat 90. rządzony przez liberałów Zachód przekonywał Afrykę do liberalnych porządków i praw. Zachęcał do demokracji i praw człowieka, uzależniał od tego swoją gospodarczą pomoc.

Kryzys gospodarczy i wojny w Afganistanie i Iranie, które na początku XXI wieku podkopały potęgę Zachodu, sprawiły, że afrykańscy przywódcy przestali bezkrytycznie przyjmować zalecane przez Zachód mody, a jako pierwsze odrzucili przyjęte na Zachodzie zrównanie heteroseksualizmu z homoseksualizmem. „Zachód mówi, że to prawa człowieka, a według nas to występek i zło” – tłumaczą wiernym w świątyniach kapłani, zauroczeni konserwatywnymi imamami z Bliskiego Wschodu i pastorami z USA.

„Cudzoziemcy nie będą nam dyktować, jak mamy żyć” – oświadczył ugandyjski prezydent Yoweri Museveni, podpisując ustawę zaostrzającą przepisy wymierzone przeciwko homoseksualizmowi, który jego zdaniem stał się dla Zachodu instrumentem „socjalnego imperializmu” w Afryce. Nowe ugandyjskie przepisy wywołały oburzenie na Zachodzie, Ugandyjczycy zaś wyrywali sobie z rąk bulwarowe gazety, publikujące fotografie znanych w kraju homoseksualistów.

Kiedy Zachód wstrzymał setki milionów dolarów pomocy gospodarczej dla Ugandy, jednej z jego najważniejszych sojuszniczek w Afryce, ministrowie Museveniego pocieszali rodaków, że warto zapłacić tę cenę za niezależność i zasady moralne. „Zachód próbuje nas szantażować, narzucić nam swoje obyczaje, strasząc wstrzymaniem pomocy finansowej – mówił ugandyjski minister ds. moralności Simon Lokodo. – Na szczęście nie jesteśmy sami, możemy liczyć na Rosję, na Chiny, na Indie".

Wojciech Jagielski (PAP)