W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces cywilny, jaki żona szefa MSWiA w rządzie PiS wytoczyła Engelkingowi za bezprawne - jej zdaniem - ujawnienie jej adresu i danych osobowych na słynnej konferencji prasowej prokuratury w sierpniu 2007 r.

Podczas tej transmitowanej przez media, a prowadzonej przez Engelkinga konferencji, ujawniono m.in. podsłuchane przez ABW rozmowy Kaczmarka, b. szefa policji Konrada Kornatowskiego i ówczesnego szefa PZU Jaromira Netzla w sprawie przecieku z akcji CBA ws. "afery gruntowej" w resorcie rolnictwa. W jednej z rozmów Kornatowski pytał żonę Kaczmarka o numer jej mieszkania, po czym mówił, że "za sekundkę" u niej będzie. Engelking komentował wtedy: "Myślę, że ta rozmowa, proszę państwa, nie wymaga żadnego komentarza. Honorata K. jest żoną Janusza Kaczmarka". Wszystkim trzem zarzucono wtedy utrudnianie wyjaśniania przecieku z akcji CBA i fałszywe zeznania. Śledztwo potem umorzono.

Według pełnomocnika Kaczmarek, mec. Mieczysława Hebla, Engelking naruszył prawo do tajemnicy prywatnych rozmów telefonicznych oraz adresu kogoś, kto nie jest osobą publiczną i ma prawo do zachowania anonimowości i prywatności. W pozwie podkreślono, że było to pierwsze "tego typu naruszenie dokonane na tak ogromną skalę". Według pozwu, Engelking sugerował też udział Kaczmarek w przestępstwie, którego dotyczyła konferencja.
Pozwany wnosi o oddalenie pozwu. Zdaniem pełnomocnika Engelkinga, na konferencji podano tylko "szczątkowe dane osobowe", które wcześniej ujawnił sam Kaczmarek, m.in. w mediach. Według Engelkinga, słowa z konferencji były uzasadnione ze względów społecznych, a on sam działał w "granicach prawa oraz w zgodności z zasadą wolności słowa". Strona pozwana podkreśla, że konferencji nie zorganizował Engelking jako osoba prywatna, tylko prokuratura okręgowa, dlatego pozwanym powinien być Skarb Państwa. Pozew żąda od Engelkinga przeprosin w "Wiadomościach" TVP, "Faktach" TVN, "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej" i "Polsce".

Według naszej symulacji, koszt przeprosin przekroczyłby 750 tys. zł, co jest rażąco niezgodne z zasadami prawa - powiedziała w piątek sądowi adwokat nieobecnego Engelkinga, mec. Małgorzata Ułaszonek-Kubacka. Według niej jest to "szykana i nokaut finansowy" wobec pozwanego. Adwokat wniosła o nowych świadków oraz o dołączenie do akt wypowiedzi powódki będących - zdaniem mecenas - pomówieniami wobec Engelkinga o "rzekome dążenie do powszechnej inwigilacji społeczeństwa" i rzekome naciski wobec prokuratorów ws. konferencji z 2007 r. "Powódka notorycznie narusza dobra osobiste mojego klienta; dopuszcza się samosądu" - dodała Ułaszonek-Kubacka. Wniosła też, by sąd obejrzał całość konferencji z 2007 r.

"Te twierdzenia idą tylko w stronę przewlekania procesu" - mówił sądowi mec. Hebel. Podkreślał, że Kaczmarek walczy jedynie o swe konstytucyjne prawa, które naruszono na konferencji. Adwokat sprzeciwił się dołączeniu wypowiedzi powódki do akt sprawy. Przypomniał, że w marcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnie nakazał spółce Axel Springer Polska przeprosić Janusza i Honoratę Kaczmarków i zapłacić im 100 tys. zł za opublikowanie w 2009 r. przez "Dziennik" podsłuchów ich prywatnych rozmów z 2007 r. - gdy b. szef MSWiA był w "kręgu podejrzeń" o przeciek z akcji CBA. SO uznał wtedy, że "Dz" bezprawnie naruszył prywatność powodów, bo żaden interes społeczny nie uzasadniał publikacji podsłuchów prywatnych rozmów, które niczego nie wnosiły do wiedzy o aferze przeciekowej - i to w dwa lata po niej.

Proces odroczono do 26 listopada, kiedy ma dojść do przesłuchania powódki i pozwanego. Sąd chce też wtedy obejrzeć całą konferencję z 2007 r. Decyzja co do piątkowych wniosków adwokatki pozwanego zapadnie w późniejszym terminie.

Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, z doniesienia Kaczmarka i jego żony, prowadzi śledztwo ws. przekroczenia uprawnień przez Engelkinga na tej konferencji. Prasa podawała, że śledztwo wykazało m.in., że ustną zgodę na ujawnienie podsłuchów wydała ówczesna szefowa warszawskiej prokuratury Elżbieta Janicka, co dopiero potem wpisano do akt śledztwa.

Wobec Janickiej trwa postępowanie przed sądem dyscyplinarnym dla prokuratorów. Obwiniono ją o utrudnianie śledztwa przeciw ministrowi sportu w rządzie PiS Tomaszowi Lipcowi. Media podawały, że Janicka miała wstrzymywać zatrzymanie Lipca - tak by nie doszło do tego przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2007 r. Jej byli podwładni mówili przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że Janicka powiedziała: "Jak zatrzymacie Lipca, to was puknę". Janicka zaprzeczała takiemu kontekstowi swej wypowiedzi.

Sam Kaczmarek żąda od prokuratury i resortu sprawiedliwości 5,5 mln zł odszkodowania i zadośćuczynienia za straty wynikłe z uwikłania go w sprawę akcji CBA w resorcie rolnictwa. Prokuratura Generalna uznaje za "bardzo mało prawdopodobne" uznanie sum żądanych przez byłych podejrzanych w całej sprawie.

Kaczmarek stracił funkcję szefa MSWiA latem 2007 r. Premier Jarosław Kaczyński zwrócił się do prezydenta Lecha Kaczyńskiego o dymisję swego ministra uznając, że jest on w kręgu podejrzeń o przeciek z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Sprawa doprowadziła do wyeliminowania z rządu wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera, a w konsekwencji - upadku rządu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów parlamentarnych, wygranych przez PO.(PAP)