Proces w tej sprawie toczy się przed łódzkim sądem okręgowym. Podczas ostatniej rozprawy przesłuchano m.in. byłego oficera SB, który prowadził sprawę Juszko-Pałubskiej. - Nie spotkałem się z przypadkiem, aby mój wydział fabrykował dowody przeciwko osobom, które działały w nielegalnych strukturach. Takie sytuacje znam tylko z mediów - zapewniał. Z kolei były działacz opozycji zeznawał: - Było bardzo wiele przypadków ludzi, którzy zostali skazani za niepopełnione przestępstwa jako rodzaj kary za działalność niepodległościową.
Po wprowadzeniu stanu wojennego Ewa Juszko-Pałubska, adwokat z Piotrkowa, zgłosiła się do tamtejszego kościoła oo. Jezuitów. Zostawiła wizytówkę i zapowiedziała, że będzie pomagać osobom prześladowanym z powodów politycznych. Broniła m. in. w procesie działaczy "Solidarności" z Tomaszowa Mazowieckiego.
Adwokatką z Piotrkowa zainteresowała się bezpieka. Funkcjonariusze próbowali ją zwerbować, grozili usunięciem z zespołu adwokackiego, w końcu postraszyli sprawą karną.
Groźby spełnili. Przesłuchali klientów adwokatki. Trzech z nich zeznało, że dali pieniądze za załatwienie różnych spraw. Prokuratura zarzuciła Juszko-Pałubskiej, że przyjęła gotówkę, żywność, odzież i alkohole o łącznej wartości ponad 80 tys. zł. W zamian miała załatwiać swoim klientom widzenia, przerwy w karze czy łagodniejszą kwalifikację prawną. W marcu 1985 r. sąd rejonowy skazał ją za trzy przypadki płatnej protekcji na pięć lat więzienia i 100 tys. zł grzywny. Pół roku później sąd okręgowy uniewinnił ją od jednego przypadku i obniżył karę do czterech lat.
Prezydent Lech Wałęsa ją ułaskawił, a w 1993 r. wróciła do palestry i prowadzi własną kancelarię.
Proces o unieważnienie wyroków Ewy Juszko-Pałubskiej będzie kontynuowany w październiku.

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź