- Moim zdaniem, wątpliwe jest, by tego typu nakaz miał faktycznie przynieść zwiększenie autorytetu jakiejkolwiek instytucji. Pomysłodawcy winni raczej przypomnieć sobie niedawne wszakże czasy, gdy obowiązkowy pochód pierwszomajowy czy inne formy społecznej aktywności nie powodowały powszechnego szacunku ani samych działań, ani dla organizującej je władzy. Odwołując się do czasów współczesnych, można by posłużyć się również wieloma przykładami: najcelniejszy wydaje się jeden, zaczerpnięty z koszulki przechodnia widzianego w Warszawie na rogu Marszałkowskiej i Królewskiej. Inskrypcja, czy może nadruk brzmiał: “Szkoła jest jak Media Markt- powinni tego zabronić”. Ten żartobliwy tekst kryje w sobie głębokie przesłanie związane z powszechnym stosunkiem ludzi do rzeczy i spraw, które przychodzą z publicznym nakazem, niezgodnym z wewnętrzną potrzebą. Szkoła, czy raczej, używając ustawowego języka “przymus szkolny” jest źródłem dość powszechnej niechęci do tej instytucji. Wydaje się, że warto, by pomysłodawcy obowiązkowej obecności na ogłoszeniu wyroku wzięli to pod uwagę - mówi dr Piotr Michał Kosmęda.
- Odwołując się do wskazanego w tytule filozofa, należy przytoczyć regułę zwaną imperatywem obowiązku: “Postępuj tak, jakby zasada twojego postępowania miała się stać siłą twej woli ogólnym prawem.” Być może sędziowie w pierwszej kolejności rozważyć powinni jak ich działania przyczyniają się do tworzenia autorytetu instytucji, w której pracują. Przypomnieć można też, że według Kanta moralne jest to, co jest czynione z obowiązku, lecz bez sankcji. To, co robimy bojąc się kary, nie zasługuje na miano działania etycznego, nie może zatem również budować wizerunku Sądu - powiedział dr Piotr Michał Kosmęda dla portalu Lex.pl.