Węgierskie ministerstwo poinformowało, że rząd jest zdecydowany utrzymać przepisy wprowadzone w 2014 r. i uczyni wszystko, by uratować „tę innowacyjną węgierską inicjatywę”, dzięki której można ściągać do budżetu państwowego także daninę od światowych firm prowadzących działalność reklamową.

Podatek od reklam wprowadzono na Węgrzech w 2014 r. Odnosi się on do reklam publikowanych w mediach i ma zastosowanie do wszystkich spółek medialnych działających na terytorium państwa. Naliczanie daniny oparto na obrocie wynikającym z działalności reklamowej; podatek nie odnosi się zatem do zysku.

Firmy z małym czy średnim obrotem są zwolnione z podatku lub objęte stawką na poziomie 1 proc. W przypadku przedsiębiorstw z dużym obrotem stawka wynosi od 10 do 50 proc.

Zdaniem Komisji Europejskiej regulacje te traktują podmioty gospodarcze w sposób nierównoprawny, dając niektórym z nich przewagą konkurencyjną.

KE: węgierski podatek od przychodów reklamowych sprzeczny z prawem UE>>>

Ministerstwo Gospodarki Narodowej oceniło, że opinia Komisji Europejskiej sama w sobie jest sprzeczna z prawem unijnym, gdyż, jak podkreśla, progresywny podatek od przychodów reklamowych nie narusza przepisów dotyczących pomocy państwowej, jako że firmy będące w takiej samej sytuacji, czyli mające takie same przychody z reklam, muszą płacić podatek takiej samej wysokości.

Resort zaznaczył, że bez względu na opinię Brukseli nie będzie domagać się wstecznie żadnych opłat od małych firm, które skorzystały z ulgi podatkowej.

Skargę na rozwiązanie wprowadzone przez rząd Viktora Orbana w 2014 r. wniosła do Brukseli grupa RTL niemieckiego giganta medialnego Bertelsmann. RTL wskazywała, że podatek jest dyskryminujący i zagraża "medialnemu pluralizmowi" na Węgrzech. Podatek osłabiałby cieszącą się największą oglądalnością komercyjną stację telewizyjną na Węgrzech RTL Klub, na którą przypada 13,5 proc. rynku reklamowego.

W marcu ubiegłego roku Bruksela wszczęła procedurę wyjaśniającą w sprawie daniny i zakazała jej ściągania do zakończenia postępowania. Dochodzenie Komisji wykazało, że progresywny charakter daniny, zwiększający się od 0 do 50 proc. (w zależności od przychodu z reklam) faworyzuje niektóre przedsiębiorstwa, dając im tym samym niesprawiedliwą przewagę konkurencyjną. A to jest sprzeczne z prawem UE.

"W systemie podatkowym opartym o jednolitą stawkę, mniejsze firmy płaciłyby mniejsze podatki niż więksi konkurenci, ponieważ mają niższe wpływy z reklam. Ze względu na progresywne stawki wprowadzone ustawą z 2014 roku, spółki o niskich wpływach z reklam były zobowiązane do zapłaty znacznie niższego podatku, nawet w stosunku do ich wpływów reklamowych niż przedsiębiorstwa z wyższymi dochodami z reklam. To dało firmom z niższymi wpływami z reklam przewagę ekonomiczną nad konkurentami" - wskazała KE w komunikacie.

Zakwestionowane zostały też przepisy ustawy, które pozwalają na odliczenie wcześniejszych strat z obrotów reklamowych. KE uznała, że selektywne przyznanie przywilejów tylko firmom, które ponosiły straty w 2013 r. jest niezgodne z prawem UE.

Jeszcze w lecie ubiegłego roku Węgry przedstawiły zmienioną wersję superpodatku reklamowego ze spłaszczoną stawką od 0 do 5,3 proc. KE pozytywnie oceniła ten krok, ale w piątkowej decyzji podkreśliła, że nie ma uzasadnienia dla odmiennego traktowania firm z mniejszymi i większymi wpływami reklamowymi. Władze w Budapeszcie muszą więc teraz anulować przepisy, które wprowadziły nieuzasadnioną dyskryminację oraz zwrócić pobrany (już na podstawie znowelizowanej ustawy) podatek.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)