Posłowie z Komisji Administracji i Cyfryzacji, Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej zapoznali się z informacją na temat zatrudniania osób niepełnosprawnych w Służbie Cywilnej.
Brodziński zaznaczył, że korpus Służby Cywilnej, za który odpowiada, stanowi jedynie 12,5 proc. polskiej administracji publicznej.
Przypomniał, że pod koniec 2011 r. weszła w życie ustawa o Służbie Cywilnej, która wprowadziła preferencje w zatrudnianiu dla osób niepełnosprawnych. Obecnie, jeśli w konkursie wśród 5 najlepszych kandydatów na dane stanowisko znajdzie się osoba z niepełnosprawnością, to jej należy powierzyć obowiązki. Na wyższych szczeblach zarządzania takie pierwszeństwo obowiązuje na etapie końcowym konkursu, kiedy pozostaje wybrać między dwoma najlepszymi kandydatami.
"Uważam, że wprowadzenie ustawy i jej funkcjonowanie spowodowało pewne wyraźne, ale niewysokie polepszenie wskaźnika (liczby) osób niepełnosprawnych zatrudnianych w korpusie Służby Cywilnej" - uznał Brodziński. Jak poinformował, odsetek ten wzrósł z ok. 2,7-2,8 proc. w latach 2009-2011 do 3,2 proc. na koniec 2012 r. "Oczywiście do poziomu 6 proc. (pracodawcy, zatrudniający co najmniej 25 pracowników, są zobowiązani do wpłat na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, jeśli zatrudniają mniej niż 6 proc. osób z niepełnosprawnościami) mamy jeszcze bardzo daleko, ale już po pierwszym roku funkcjonowania ustawy jest zauważany wzrost" - podkreślił.
W sumie, jak poinformował, liczba osób z niepełnosprawnościami zatrudnionych w Służbie Cywilnej wzrosła o 509 osób i wyniosła w sumie na koniec 2012 r. 3940 osób. Największa liczba niepełnosprawnych zatrudniona jest w urzędach skarbowych (w sumie ponad 1565 osób, 4 proc., wzrost o 0,7 proc. w porównaniu z 2011 r.) i w urzędach wojewódzkich (4,4 proc.). Żadnego niepełnosprawnego pracownika nie mają placówki zagraniczne.
W rankingu najlepszych pod tym względem urzędów prowadzą Lubuski Urząd Wojewódzki w Gorzowie Wlkp. (12,4 proc.), Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych (8,2 proc.), Podkarpacki Urząd Wojewódzki w Rzeszowie (7,1 proc.), Główny Inspektorat Farmaceutyczny (7 proc.) oraz Warmińsko-Mazurski Urząd Wojewódzki (6,1 proc.).
Oprócz tego - jak ocenił szef Służby Cywilnej - wyraźnie poprawiło się zainteresowanie pracą, odnotowano wzrost liczby nadesłanych ofert: w 2011 r. 0,5 proc. pochodziło od osób niepełnosprawnych (w tym żadna nie aplikowała na wyższe stanowiska), a w 2012 r. stanowiły już 2 proc. (23 osoby starały się o stanowisko kierownicze). "Oczywiście poziom wciąż nie jest za wysoki, ale to jednak czterokrotny wzrost" - zauważył Brodziński.
Elżbieta Matuszewska z Najwyższej Izby Kontroli, która skontrolowała zatrudnianie osób niepełnosprawnych w wybranych ministerstwach, urzędach centralnych i państwowych jednostkach organizacyjnych, poinformowała, że na koniec 2012 r. odsetek pracowników niepełnosprawnych w tych instytucjach wyniósł 2,4 proc.
Wskaźnik powyżej ustawowego miały jedynie PFRON (12,4 proc.), Urząd ds. Kombatantów oraz 7 z 16 terenowych oddziałów GUS; wskaźnik zbliżony do ustawowego miało Ministerstwo Skarbu Państwa. Wskaźnik poniżej 1 proc. miały MEN, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej oraz UOKiK.
"Zrobiliśmy mały kroczek we właściwym kierunku" - ocenił Tadeusz Tomaszewski (SLD). Poinformował, że wysłał do każdego resortu pytanie o liczbę zatrudnionych osób z niepełnosprawnościami i w wielu przypadkach ich liczba była mniejsza niż członków gabinetu politycznego. Jego zdaniem oznacza to potrzebę zwiększania świadomości osób odpowiadających za taki stan rzeczy. Uznał, że z punktu widzenia ustawodawcy zrobiono prawie wszystko, co jest możliwe, aby zdynamizować ten proces. Wskazał, że trzeba również budować świadomość po stronie osób niepełnosprawnych, które często nie wiedzą lub nie chcą korzystać z możliwości, jakie dają im przepisy.
Jego zdaniem niedopuszczalne jest, aby urzędy planując budżet i wydatki, automatycznie wpisywały składkę na PFRON finansowaną - jak zaznaczył - z naszych podatków, zamiast szukać rozwiązań, aby spełnić ustawowy wymóg zatrudnienia 6 proc. niepełnosprawnych pracowników.
"Mówimy o uświadamianiu problemu, ale paradoksalnie te instytucje, w których nie ma zatrudnionego ani jednego niepełnosprawnego pracownika, to te, dla których problemy praw człowieka, praw obywatelskich powinny być na pierwszym miejscu" - powiedziała Julia Pitera (PO). Dodała, że chodzi o TK, Krajową Radę Sądownictwa i Krajowe Biuro Wyborcze. "Patrząc na kwoty kar, nie dziwię się temu. Bo jeśli rocznie TK płaci 11,5 tys. zł, KRS - 5,7 tys. zł, a KBW - 3,7 tys. zł, ta są to takie kwoty w budżecie, że nikt się tym specjalnie nie przejmuje" - podkreśliła. Jej zdaniem należy zastanowić się, czy nie należy pomyśleć o jakimś mechanizmie motywacyjnym, który by bardziej obligował. "Edukacja chyba nie wystarczy, bo akurat te trzy instytucje chyba nie wymagają edukacji w tym zakresie" - dodała.
Elżbieta Rafalska (PiS) przekonywała, że konieczne są dobra wola ze strony urzędów, uwrażliwienie, ale także likwidowanie barier w dostępie do edukacji dla osób z niepełnosprawnościami, bo często wysokie wymagania ograniczają im dostęp do stanowisk ze względu na niewystarczające kwalifikacje.
"Są takie resorty i instytucje, które - ze względu na to, czym się zajmują - powinny te wskaźniki spełniać, aby być wiarygodne - np. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, resort zdrowia, NFZ itp." - mówiła posłanka.
Piotr Pawłowski za Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji zwrócił uwagę, że trzeba zastanowić się, co zrobić, aby osoba niepełnosprawna była nie tylko atrakcyjna na rynku pracy, ale i samodzielna. Przekonywał, że nie można też "karać" niepełnosprawnych za podejmowanie pracy. "Bo one kalkulują - czy opłaca się zawiesić rentę i co mają w zamian, czy dostaną wsparcie, by do tej pracy dojechać i ją wykonywać" - mówił.