Zgodnie z rozesłanym do stolic europejskich nowym dokumentem negocjacyjnym cypryjska prezydencja proponuje minimum 50 mld euro cięć w nowym budżecie UE na lata 2014-2020. Cięcia w polityce spójności dotknęłyby różnych krajów, ale w największym stopniu Polskę.

PAP: 50 mld euro mniej na 2014-2020 to dużo, czy mało z perspektywy Warszawy?

Piotr Serafin: Tę propozycję cypryjską trzeba czytać inaczej: minimum 50 mld euro mniej i to już na pewno jest coś, co rozczarowuje.

Jeśli tak spojrzymy na propozycję cypryjską: "minimum 50 mld euro cięć, a powinny być one znacznie głębsze", są to cięcia i głębsze, i gorsze jeśli chodzi o strukturę, niż można się było spodziewać na tym etapie negocjacji.

PAP: Ile nasz kraj może stracić na takiej propozycji?

P.S.: Najbardziej martwi to, że cięcia są skoncentrowane w polityce, która służy rozwojowi. Znaczące cięcie następuje w polityce spójności i to jest problem z punktu widzenia Polski, ale nie tylko. Mówimy bowiem o polityce, która sprzyja wzrostowi i inwestycjom w całej Europie.

Na pewno sposób tych cięć, ich koncentracja na polityce spójności w mniej zamożnych państwach członkowskich jest tutaj problemem.

PAP: Polska prowadziła dużą kampanię, żeby pokazać, że polityka spójności służy wzrostowi gospodarczemu. Mimo wszystko prezydencja cypryjska zaproponowała cięcia w tym segmencie.

P.S.: Negocjacje nie kończą się wraz z propozycją prezydencji cypryjskiej. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w chwili obecnej będzie trudniejsze znalezienie porozumienia w listopadzie, niż można się było spodziewać przed publikacją tej propozycji.

PAP: Sam sposób dokonywania tych cięć zaproponowany przez Cypryjczyków też jest dla nas niekorzystny.

P.S.: Rzeczywiście, jeśli spojrzymy na zaproponowany mechanizm to on się sprowadza do ograniczenia polityki spójności w pierwszym rzędzie w najmniej zamożnych krajach UE, tych, które są objęte tzw. cappingiem (limitem wysokości środków, jakie może otrzymać pojedynczy kraj w ramach polityki spójności; w propozycji ram finansowych na lata 2014-2020, KE sugeruje jego obniżenie z obecnych max. 4 do 2,5 proc. PKB - PAP). Z takim podejściem trudno się zgodzić.

PAP: Jak zatem powinna wyglądać ta propozycja z naszej perspektywy?

P.S.: Z naszej perspektywy w ogóle nie powinno być cięć w polityce spójności.

PAP: Jednak cięć oczekiwano w zasadzie wszędzie. Do czego teraz będziemy starali się przekonać podczas listopadowego szczytu UE ws. budżetu?

P.S.: Naszym zadaniem nie jest bycie kreatywnym i wskazywać, w jaki sposób można obciąć europejski budżet. Naszym zadaniem jest postulowanie, by wynik negocjacji był jak najbliższy propozycji Komisji Europejskiej.

PAP: W jaki sposób chcemy do tego doprowadzić? Czy polska dyplomacja będzie się teraz koncentrowała na bilateralnych rozmowach ze stolicami europejskimi?

P.S.: W dalszym ciągu widzimy wielką wartość we współpracy krajów - przyjaciół polityki spójności. Będziemy tę współpracę także w najbliższych dniach wspierali i promowali. Oczywiście przychodzi również moment na kontakty bilateralne. One rozpoczną się już w przyszłym tygodniu wraz z przejściem sterów procesu negocjacyjnego do przewodniczącego Hermana Van Rompuy'a. On będzie miał dziedzictwo w postaci propozycji cypryjskiej, która nie jest w naszej ocenie dobra. Rozczarowuje, gdy idzie o wysokość cięć, zapowiedź cięć głębszych niż 50 mld euro, oraz gdy idzie o strukturę tych cięć, która uderza w polityki o charakterze proinwestycyjnym.

Myślę, że warto to powiedzieć, że to nie jest tak, że każdy scenariusz negocjacyjny, czy każdy wynik negocjacji może być lepszy od tego, co przewidują traktaty. Są również przewidziane w traktatach scenariusze na wypadek braku porozumienia. One mają swoje słabości, jest tam sporo niepewności prawnej, ale z całą pewnością nie może być tak, że jesteśmy zakładnikiem jednego czy drugiego kraju członkowskiego.

PAP: Mam to rozumieć jako zapowiedź weta i działania później w oparciu o prowizorium budżetowe?

P.S.: Ostatnią rzeczą, którą chcemy zrobić, to doprowadzić do braku porozumienia na szczycie UE w listopadzie. Warto pamiętać, że jeśli nie będzie porozumienia z tego bądź innego powodu, są również opcje traktatowe, które na taką okoliczność zostały zaprogramowane.

PAP: Jedną z takich opcji traktatowych jest zablokowanie porozumienia.

P.S.: Jedną z takich opcji traktatowych jest rzeczywiście prowizorium budżetowe, które mogłoby być przyjmowane większością kwalifikowaną. To nie jest optymalny scenariusz, ale biorąc pod uwagę kierunek dotychczasowych negocjacji nie możemy go wykluczać.

Rozmawiał Krzysztof Strzępka

stk/ par/ jbr/