W naszych warunkach mamy do dyspozycji znacznie mniejsze, zaledwie 20-letnie doświadczenie historyczne. Bazując na nim można stwierdzić, że pod względem średniej stopy zwrotu oraz częstotliwości występowania spadków i wzrostów maj nie wyróżnia się niczym szczególnych spośród innych miesięcy.

W ciągu dwudziestu lat w dziesięciu przypadkach indeks szerokiego rynku zanotował w maju ujemną stopę zwrotu i w dziesięciu dodatnią. Średnia stopa zwrotu w maju w całej historii warszawskiej giełdy sięga 4,8 proc. i jest nieznacznie niższa do ponad 5 proc. stóp dla stycznia, kwietnia i lipca. Średnia strata w maju wynosi 5 proc., a średni zysk nieco ponad 14 proc. Jedyną, choć może istotną cechą specyficzną dla maja jest to, że po nim następuje czerwiec, który z kolei jest miesiącem dla inwestycji w akcje najmniej korzystnym. Z tego punktu widzenia zasada sell in may and go away ma swoje uzasadnienie, w większości przypadków pozwala bowiem uniknąć uszczuplenia zainwestowanego kapitału. Średnia stopa zwrotu dla czerwca wynosi -1,7 proc.

Warto jednak spojrzeć na naszą zasadę przez pryzmat ogólnej sytuacji rynkowej. W przypadku bessy sprawdza się ona oczywiście idealnie. Sprzedawanie w maju i przebywanie poza rynkiem przez kilka miesięcy pozwalało uniknąć sporych strat. Tak było w okresie załamania z lat 2008-2009, a wcześniej w trakcie krachu po pęknięciu bańki internetowej w 2000 r., a także w czasie pierwszej głębokiej bessy z 1994 r. Z kolei w czasie hossy majowa niechęć do akcji ma ograniczone uzasadnienie. Zarówno w czasie ostatniej hossy, trwającej od lutego 2009 roku, jak i tej z lat 2003-2007, sprzedawanie akcji w maju było błędem. W maju 2009 r. maj przyniósł zwyżkę WIG o 1 proc., a następne miesiące to okres dynamicznego wzrostu. Spadki w maju i czerwcu 2010 r. okazały się jedynie krótką korektą w tendencji zwyżkowej. Łączna strata w tych dwóch miesiącach wyniosła niecałe 10 proc. Maj 2003 r. stanowił doskonałą okazję do kupowania akcji, w kolejnym roku przyniósł bardzo łagodną korektę fali wzrostowej. Jedynie w 2006 r. w maju WIG zniżkował o 10 proc., po czym hossa była kontynuowana przez dwanaście miesięcy.

Ostatnia fala obecnej hossy trwa od lipca 2010 r. i przerywana była jedynie trzema niewielkimi korektami w sierpniu i listopadzie ubiegłego roku oraz tegorocznym styczniowym spadkiem WIG o 0,7 proc. Oczekiwanie na kolejną, być może nieco większą korektę spadkową w najbliższych tygodniach może być więc uzasadnione. Nie widać jednak powodów do opuszczania rynku na dłużej, szczególnie w kontekście ostatniej deklaracji Fed o utrzymaniu luźnej polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych jeszcze przez dłuższy czas. Myślenie o praktycznym wykorzystaniu zasady sell in may and go away lepiej chyba odłożyć do przyszłego roku.


Roman Przasnyski, Open Finance