Grażyna Piotrowska-Oliwa, wiceprezydent Konfederacji Pracodawców Polskich w wystąpieniu otwierającym debatę zastanawiała się, dlaczego Polska jest daleko w tyle za innymi krajami, jeśli chodzi o rozwiązania szeroko rozumianego e-państwa. Zdaniem Piotrowskiej jednymi z głównych tego przyczyn są kulejąca infrastruktura telekomunikacyjna i ciągle ograniczony dostęp do szerokopasmowego Internetu. „Trzeba też pamiętać o tym, co tak naprawdę możemy dziś załatwić za pomocą internetu, co państwo oferuje swoim obywatelom. Możemy np. przejrzeć strony internetowe, możemy rozliczyć się z fiskusem i wysłać aplikacje. Widać więc światełko w tunelu, ale to ciągle za mało. Bariera, której ciągle nie da się jakoś przeskoczyć, jest np. zastąpienie papierowej faktury e-fakturą” – powiedziała Grażyna Piotrowska-Oliwa.

Janusz Piechociński, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Infrastruktury podkreślił, że z jednej strony staramy się gonić świat – nasi młodzi informatycy są w czołówce światowych konkursów – z drugiej zaś każdy program informatyczny sektora administracji publicznej był nieudolny, kosztowny, wprowadzany z ogromnymi trudnościami i spięciami. „Polska administracja jest konserwatywna i niezwykle trudno zmienić jej nastawienie. Widać u niej lęk przed nowymi technologiami, do tego brakuje jej nowoczesnego oprzyrządowania i wypłukany z fachowców rynek. To wszystko powoduje, że nasza administracja jest po prostu słaba merytorycznie. Co z tego, że powołujemy się na Strategię Lizbońską, skoro i tak nie ma komu jej realizować. Poza tym by Polska stała się e-państwem, należy podjąć szeroko pojętą edukację. Danie komuś komputera nie oznacza, że proces digitalizacji tego obywatela jest już zakończony. Wręcz przeciwnie – to dopiero początek – mówił Piechociński, który rozwiązania tego problemu upatruje m.in. w zmianie klimatu wokół administracji. Hasło tanie państwo oznacza słabo opłacanych urzędników. To trzeba zmienić” – stwierdził Piechociński.
Jarosław Wójtowicz z Instytutu Maszyn Matematycznych podkreślił, że państwo ciągle nie ma zaufania do swoich obywateli. „Niestety, nadal pieczątka i podpis jest najważniejszy” – powiedział Wójtowicz. Jego zdaniem jednym z ważnych elementów e-państwa jest uproszczenie procedur, które dziś zrażają przedsiębiorców. Zgodził się z nim Jerzy Bielawny, wiceprezes Instytutu Studiów Podatkowych. „To prawda, że papier z pieczęciami jest w oczach urzędników wiarygodniejszy niż wydrukowany przez obywatela dokument z jego własnej drukarki. Urzędnicy muszą mieć zaufanie i to nie tylko do siebie, ale i do podatnika. Jeśli e-administracja ma się rozwijać, to musi mieć partnera z drugiej strony” – podkreślał Bielawny.
„Nikt nie jest przeciwko e-fakturom. Korzystanie z niej będzie ułatwione dzięki elektronicznej pieczęci” – stwierdził natomiast Jerzy Molak, Zastępca Dyrektora Departamentu Gospodarki Elektronicznej.
Bartłomiej Osieka, koordynator projektu „Sprawne Państwo” w Ernst&Young podkreślił, że bez woli politycznej, koordynacji działań na poziomie ministerialnym nic się nie zmieni. „Ciągle będziemy wyrzucać pieniądze w błoto, jeśli będziemy tworzyć kolejne rejestry nie łącząc ich ze sobą. Centralizacja tematycznych rejestrów to jeden z priorytetów – mówił Osieka. Poniósł też kwestię nadmiernego jego zdaniem skupiania się na narzędziach, które mają nas doprowadzić do e-państwa. - Tymczasem warto się zastanowić, na jakie struktury chcemy te narzędzia nałożyć” – dodał Osieka.
Zgodził się z nim Andrzej Ruciński, członek zarządu Unizeto Technologies. „Mniej mówmy o narzędziach, a więcej o procedurach. Nie upatrujmy tylko złych lub tylko dobrych stron e-podpisu. Poza tą najbezpieczniejszą metodą można przecież stosować i inne metody komunikacji z administracją. Ustawa ma pokazać, gdzie jest największe niebezpieczeństwo, a nie zabraniać stosować innych elementów” – stwierdził Ruciński.
Paneliści zastanawiali się także nad kwestią dotyczącą bezpieczeństwa korzystania z dobrodziejstw e-państwa. Wszyscy byli zgodni, że bezpieczny przepływ dokumentów jest najważniejszy, choć – jak zauważył Andrzej Ruciński - stuprocentowa ochrona oznacza zero procent możliwości działania. „W ustawie o najbardziej bezpiecznym podpisie elektronicznym nie ma ani słowa o tym, że nie można korzystać z innych metod komunikacji z administracją. Ustawa nie zakazuje stosowania zdrowego rozsądku; pokazuje tylko, co jest najbardziej bezpieczne” – powiedział Ruciński.