Aby to zobrazować, nie trzeba przywoływać konkretnych przepisów i dokonywać ich wykładni. Wystarczy „rzut oka” na rozstrzygnięcia organów podatkowych z różnych województw, które (nierzadko) są ze sobą sprzeczne. Oznacza to tyle, że dla dwóch podatników, ten sam stan faktyczny, generuje inne skutki podatkowe. Aby się przed tym bronić, część przedsiębiorców korzysta z profesjonalnych usług doradczych, niwelujących ryzyko popełnienia, mogącego słono kosztować, błędu.

Nie zawsze to wystarcza

Całkiem niedawno, głośna stała się sprawa strażników miejskich i policjantów, którzy w nieformalnych rozmowach, ukrywając swój wizerunek, informowali o naciskach jakie wywierają na nich przełożeni, celem zwiększenia ilości nakładanych mandatów. Dobrym przykładem jest tutaj toruńska policja i jej dolny próg 17 mandatów na głowę.

Analogicznie jest w przypadku urzędników, przeprowadzających kontrole podatkowe. Z ich nieoficjalnych wypowiedzi wynika, że na nich również wywierana jest presja maksymalizacji sygnalizowania nieprawidłowości, nierzadko okraszona premią za jej realizację.

Może zatem zdarzyć się tak, że do rzetelnie wypełniającego obowiązki podatkowe przedsiębiorcy, zawitają pewnego dnia kontrolujący, zmotywowani w swych działaniach wytycznymi oraz premią, jak we wspomnianym, toruńskim przypadku.

Ordynacja podatkowa (nie) obroni

Wskazana ustawa za jedyny cel kontroli podatkowej uważa obiektywne ustalenie wywiązywania się przez podatników z obowiązków podatkowych. Łatwo zatem dostrzec, że przyjęcie minimalnego progu wykrywanych uchybień jest niemożliwe, bowiem jest to rzecz wtórna, w stosunku do końcowych wyników kontroli podatkowych. Z tego też względu żadne dane w tym zakresie nie mogą oficjalnie istnieć. Naturalnie, nie wyłączą to ich nieformalnego zakomunikowania przez organ nadzoru, jak to (rzekomo) uczyniono w opolskiej i białostockiej izbie skarbowej, o czym można było przeczytać w serwisach informacyjnych.

Bezsprzecznie, nie jest też tak, że wszelkie kontrole podatkowe są ukierunkowane na wykrycie wyimaginowanych nieprawidłowości. Można bowiem spotkać urzędników respektujących zasadę prawdy obiektywne. Można jednak spotkać także tych, którzy nie przykładają zbyt dużej uwagi do przepisów prawa, zostawiając wyprostowanie swoich błędów działowi orzecznictwa urzędu skarbowego.

Praktyka

Jednym z najpopularniejszych zabiegów stosowanych przez kontrolujących, pozwalających im, w sposób dla nich bezpieczny, wydawać negatywne rozstrzygnięcia w stosunku do rzetelnego podatnika, jest brak współdziałania z podatnikiem w celu ustalenia istotnych okoliczności danego zagadnienia. Wśród ustaw podatkowych funkcjonują bowiem instytucje, które dla ustalenia ich skutków prawnych, wymagają poznania praktycznych aspektów działalności przedsiębiorstwa. Wymienić tutaj można choćby obowiązek dokonywania odpisów amortyzacyjnych, którego powstania nie da się określić bez dysponowania ścisłymi informacjami pochodzącymi od podatnika, a kwalifikującymi aktywo do wartości niematerialnej i prawnej lub do środka trwałego. Kontrolujący zorientowani na wykonanie normy, o takie informacje nie proszą, skupiając się tylko i wyłącznie na zebranych w toku kontroli dokumentach. Późniejsze zakwestionowanie przez podatnika takich decyzji, w ramach zastrzeżeń do protokołu kontroli wniosków urzędników, na nic się nie zdaje. Z dniem doręczenia protokołu kończy się bowiem procedura kontroli, a samym rozpatrzeniem środka zaskarżenia zajmuje się kontrolujący, który nie ma przy tym obowiązku uzyskania podpisu Naczelnika Urzędu. Dla jasności: zarzucenie kontrolującemu braku uzyskania stosownych dowodów stanowi już tylko zwykłą polemikę, odnoszącą się do procedury postępowania dowodowego, która dla wystawcy protokołu jest czynnością rutynową, opartą na obwieszczeniu podatnikowi wytartych sloganów. Skoro zatem z samej Ordynacji podatkowej wynika, że złożenie zastrzeżeń należy już do czynności pokontrolnych, to wydany w powyższy sposób protokół kontroli, podnosi liczbę wykazanych nieprawidłowości, czyniąc jednocześnie kontrolującego wydajnym pracownikiem.

Idąc dalej...

Dalszą „drogę przez mękę” podatnika jasno wskazuje przywołana wcześniej ustawa. Spór przechodzi w bardziej nobliwy tryb postępowania podatkowego, na który trzeba poczekać maksymalnie do 6 miesięcy od zakończenia kontroli. Akceptacja przez dział orzecznictwa tak poczynionych przez kontrolujących ustaleń, także nie jest rzadkością. W tym miejscu na uwagę zasługują informacje jakie płyną z wyników kontroli NIK, przeprowadzonej w 12 wybranych urzędach skarbowych. Wykazała ona, że w okresie 18 miesięcy (od początku 2012 r. do czerwca 2013 r.) na 962 decyzje, prawie 60% zostało uchylonych przez Dyrektorów Izb Skarbowych. Przyczyny uchylenia zbadano zaś na podstawie 120 takich decyzji. Wynik nie zaskakuje: brak przestrzegania zasady prawdy obiektywnej, w postaci braku wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy.

Remedium

Na omawiane postępowanie niektórych urzędników należy spojrzeć praktycznie. Kontrolujący jest przecież zwykłym pracownikiem, nad którego pracą (i wynikami tej pracy) bacznie czuwa szef. Nad nim zaś kolejny szef czuwa nad pracą szefa, a na końcu łańcuszka, nad wszystkim czuwa Minister Finansów. To On, zgodnie z ustawą o działach rządowych, odpowiada za realizację dochodów Państwa, m. in. z podatków bezpośrednich oraz pośrednich.

I tak, formalną krytykę ministra Finansów można porównać do fali uderzeniowej, której wtórne zjawiska, takie jak podmuch, czy grzmot rozchodzą się w dół łańcuszka, trafiając na sam jego koniec.

Kresu deficytu budżetu państwa zaś nie widać. Koło się zamyka. Remedium brak.

Michał Stępniak, Robert Nogacki,
Kancelaria Prawna Skarbiec