- Jeżeli chodzi o makroekonomię, to regionowi udało się dowieść, iż reformy wprowadzone w trakcie ostatnich dziesięciu lat praktycznie wyeliminowały wpływ globalnego kryzysu na tę część świata, która uległa mu jako ostatnia i była jedną z pierwszych, które zaczęły się z niego wydobywać. Oczywiście, poszczególne państwa różnią się między sobą, ale gdy przyjrzymy się najważniejszemu z nich, reprezentującej ponad 70% aktywów w naszym portfelu Brazylii, stwierdzimy, że pomimo tego iż była ona jednym z ostatnich krajów, które dotknął kryzys, już w lutym 2009 r. zatrudnienie zaczęło tu rosnąć, a na przełomie półroczy sektor przemysłowy zaczął przeżywać boom trwający w zasadzie do dziś - mówi Landers.
W wielu państwach regionu odbywają się obecnie wybory, jednak w przeciwieństwie do tego, do czego przyzwyczaiła nas historia, tym razem raczej nie mają one istotnego wpływu na rynki, ponieważ wyborcy nadal wierzą w reformy, które od 6 – 7 lat umożliwiają regionowi rozwój, i bynajmniej nie pragną zmian. - Warto wreszcie wspomnieć o kilku niedawnych dużych transakcjach, m.in. w branży petrochemicznej – Petrobras, które również przyczyniają się do poprawy perspektyw Ameryki Łacińskiej w stosunku do tego, z czym mieliśmy do czynienia w pierwszym półroczu - mówi Landers.
- Kiedy przyjrzymy się czynnikom mikroekonomicznym, okaże się, że akcje z Ameryki Łacińskiej nadal są tańsze niż na pozostałych rynkach wschodzących. Akcje brazylijskie, w które BlackRock zaangażował najwięcej środków, nadal wyceniane są znacznie taniej od akcji z pozostałych krajów świata – w 2010 r. wskaźnik cena/zysk był równy mniej więcej 10-krotności zysków w sytuacji, w której rosły one o prawie 25% rocznie. Sądzimy zatem, że już sam ten wskaźnik powinien przyciągnąć do Brazylii więcej inwestorów – ostatecznie wśród największych rynków świata niższe ceny do zysku znaleźć można tylko w Rosji - mówi Landers.
W 2011 r. zdecydowanie spodziewamy się zatem kontynuacji rozpoczętego przed kryzysem przeszacowania wyceny akcji z Ameryki Łacińskiej w górę. Nawet jednak jeśli tego rodzaju skok nie nastąpi, w tym regionie w przyszłym roku i tak oczekujemy dwucyfrowych stóp zwrotu opartych wyłącznie na wzroście zysków, który nadal trzyma się mocno. Obecnie BlackRock angażuje się w Ameryce Łacińskiej głównie w takich krajach, jak Brazylia i Peru (powyżej benchmarku), jednocześnie do pewnego stopnia rezygnując z Meksyku i Chile (poniżej benchmarku). - W samej Brazylii natomiast inwestujemy głównie w sektor bankowy i branżę budowy nieruchomości mieszkalnych (powyżej benchmarku) kosztem sektorów surowcowego i energetycznego (poniżej benchmarku). Sądzimy, że zarówno w IV kwartale, jak i później pozycja taka zapewni nam dodatni zwrot związany z korzystnym wpływem rozwoju gospodarczego, a także wzrostu zainteresowania inwestorów wspomnianymi sektorami - uważa Landers.
W wielu państwach regionu odbywają się obecnie wybory, jednak w przeciwieństwie do tego, do czego przyzwyczaiła nas historia, tym razem raczej nie mają one istotnego wpływu na rynki, ponieważ wyborcy nadal wierzą w reformy, które od 6 – 7 lat umożliwiają regionowi rozwój, i bynajmniej nie pragną zmian. - Warto wreszcie wspomnieć o kilku niedawnych dużych transakcjach, m.in. w branży petrochemicznej – Petrobras, które również przyczyniają się do poprawy perspektyw Ameryki Łacińskiej w stosunku do tego, z czym mieliśmy do czynienia w pierwszym półroczu - mówi Landers.
- Kiedy przyjrzymy się czynnikom mikroekonomicznym, okaże się, że akcje z Ameryki Łacińskiej nadal są tańsze niż na pozostałych rynkach wschodzących. Akcje brazylijskie, w które BlackRock zaangażował najwięcej środków, nadal wyceniane są znacznie taniej od akcji z pozostałych krajów świata – w 2010 r. wskaźnik cena/zysk był równy mniej więcej 10-krotności zysków w sytuacji, w której rosły one o prawie 25% rocznie. Sądzimy zatem, że już sam ten wskaźnik powinien przyciągnąć do Brazylii więcej inwestorów – ostatecznie wśród największych rynków świata niższe ceny do zysku znaleźć można tylko w Rosji - mówi Landers.
W 2011 r. zdecydowanie spodziewamy się zatem kontynuacji rozpoczętego przed kryzysem przeszacowania wyceny akcji z Ameryki Łacińskiej w górę. Nawet jednak jeśli tego rodzaju skok nie nastąpi, w tym regionie w przyszłym roku i tak oczekujemy dwucyfrowych stóp zwrotu opartych wyłącznie na wzroście zysków, który nadal trzyma się mocno. Obecnie BlackRock angażuje się w Ameryce Łacińskiej głównie w takich krajach, jak Brazylia i Peru (powyżej benchmarku), jednocześnie do pewnego stopnia rezygnując z Meksyku i Chile (poniżej benchmarku). - W samej Brazylii natomiast inwestujemy głównie w sektor bankowy i branżę budowy nieruchomości mieszkalnych (powyżej benchmarku) kosztem sektorów surowcowego i energetycznego (poniżej benchmarku). Sądzimy, że zarówno w IV kwartale, jak i później pozycja taka zapewni nam dodatni zwrot związany z korzystnym wpływem rozwoju gospodarczego, a także wzrostu zainteresowania inwestorów wspomnianymi sektorami - uważa Landers.