- Ja osobiście uważam, że ten model, który w tej chwili mamy, jest jednak niesprawiedliwy, promuje tych, którzy zarabiają więcej. Ci, którzy zarabiają więcej, finalnie płacą niższe składki, bo od pewnego momentu przestają je płacić. Ale jest to temat do dyskusji, w żadnym wypadku nie jest to temat, który mógłby budzić jakieś wielkie emocje czy wielkie spore w ramach Zjednoczonej Prawicy - powiedział Sasin w poniedziałek w Polskim Radiu 24.

Tymczasem wicepremier i szef Porozumienia Jarosław Gowin oświadczył w ubiegłym tygodniu, że Porozumienie nie zagłosuje za likwidacją 30-krotności. W jego ocenie przyjęcie projektu byłoby uderzeniem w najwyżej wykwalifikowanych specjalistów.

Czytaj: Oddala się perspektywa zniesienia 30-krotności składek>>
 

O tym, że nowy rząd będzie miał z tym projektem problem świadczy także wypowiedź ministra finansów Jerzego Kwiecińskiego. - Na pytanie, czy możliwa jest zmiana decyzji w kwestii zniesienia limitu 30-krotności składek na ZUS, powiedział, że propozycja likwidacji tego limitu jest nie tylko zamieszczona w propozycji budżetu na 2020 roku, ale była ona wcześniej zamieszczona w wieloletnim planie finansowym, który rząd przygotował na początku tego roku i który został zatwierdzony przez Komisję Europejską. - To nie jest takie proste, że rząd czy minister finansów może wycofać się z tej pozycji, z racji tego, że jest to pozycja budżetowa, która była przedstawiona Komisji Europejskiej. Ostateczne decyzje będzie podejmował parlament – zaznaczył minister.

Negatywnie o projekcie wypowiadają się też przedstawiciele prezydenta. - Prezydent Andrzej Duda jest bardzo nieprzychylny likwidacji 30-krotności składek na ZUS i ma nadzieję, że rozwiązanie takie nie trafi na jego biurko - powiedział w poniedziałek rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.

 

POLECAMY