Rzecznik mówił o tym w sobotę podczas konferencji z przedsiębiorcami w Muszynie. Przyznał, że byłaby to rewolucja, ale powołał się na przykład niemiecki. - Za naszą zachodnią granicą, gdzie bardzo wielu Polaków pozakładało firmy, jest taka zasada, że przedsiębiorca, jeśli chce i może płacić składkę, to ma emeryturę, jeśli nie chce lub nie może, to nie płaci i nie ma emerytury – powiedział Abramowicz. Jego zdaniem to w Niemczech "znakomicie działa”.

Rzecznik twierdzi, że koszty takiej zmiany zostały wstępnie obliczone. Według niego, gdyby w momencie wprowadzenia nowej zasady wszyscy przedsiębiorcy zrezygnowali od razu z obowiązkowych składek, kosztowało by to Fundusz Ubezpieczeń Społecznych około 11 mld zł. 
Jednak jego zdaniem raczej wszyscy nie zrezygnują, a stworzenie takiej możliwości miałoby dobry wpływ na gospodarkę. - Chodzi o to, żeby nie blokować w Polsce rozwoju mikro i małych firm, właśnie przez tą wysoką składkę „zusowską”. W Polsce ryczałtowy ZUS jest zabójcą miejsc pracy, przedsiębiorcy mówią wprost, że niekiedy uniemożliwia im pracę. Przypomnę, mały ZUS jest od przychodu, ale przedsiębiorcy mówią, że ich dochód czasem nie pozwala na zapłacenie tak wysokiej składki. I wtedy albo się zadłuża, albo zamyka działalność – mówił.
 


Warto przeczytać:

Rzecznik przedsiębiorców chce zmian w stosowaniu podzielonej płatności dla najmniejszych firm

Rzecznik MŚP: Trzeba wydłużyć czas na zgłoszenia do "małego ZUS"