- Chcemy usiąść z przedstawicielami strony społecznej i handlu przy okrągłym stole i porozmawiać o tym, jaka jest idea zamkniętych sklepów w niedzielę - powiedziała kilka dni temu minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. Ale zastrzegła, że „powinniśmy dążyć do tego, aby w pełni przestrzegać zakazu handlu w niedzielę”. Dodała, że niedziela to czas dla rodziny, na modlitwę, a nie na spędzanie go w sklepie.

Postanowiliśmy więc przyjrzeć się problemowi bliżej i nie ograniczać się tylko do potrzeb pracowników handlu.

Czytaj więcej: Minister chce okrągłego stołu o przestrzeganiu zakazu handlu w niedziele >

Czytaj też: Czym jest placówka handlowa i wykonywanie pracy w handlu? >>>

Druga wolna niedziela w miesiącu, ale dla wszystkich

To, że rządzący praktycznie od początku wprowadzenia przepisów zakazujących handlu w niedzielę, czyli od 2018 r., mają problem z przestrzeganiem tego zakazu, nie jest żadną tajemnicą. Nie pomógł dodany do Kodeksu pracy przepis art. 151(9b) dotyczący ograniczeń w wykonywaniu pracy w placówkach handlowych w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni, który stanowi w zasadzie odesłanie do ustawy, która tren zakaz wprowadza. Zgodnie z nim, ograniczenia w wykonywaniu pracy w placówkach handlowych w niedziele i święta oraz w dniu 24 grudnia i w sobotę bezpośrednio poprzedzającą pierwszy dzień Wielkiej Nocy określają przepisy ustawy z 10 stycznia 2018 r. o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni (Dz. U. z 2021 r. poz. 936 i 1891).

Jednak wraz z próbami obchodzenia zakazu handlu i zmianą prawa będącą odpowiedzią na kolejne pomysły handlowców (były placówki pocztowe, a ostatnio nawet mówiło się o bibliotekach w sklepach) coraz głośniej mówiło się o alternatywnych rozwiązaniach. Jedną z takich propozycji, która pojawiła się w przestrzeni publicznej, było zwiększenie stawki za pracę w niedzielę.

Czytaj też: Wykonywanie pracy w handlu w niedziele a odpoczynek dobowy >>>

- Od początku wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę, czyli od 2018 r. mieliśmy wątpliwości dotyczące tego rozwiązania, gdyż przepisy uprzywilejowują przedstawicieli tylko jednej grupy pracowników. A przecież w niedzielę pracują przedstawiciele najróżniejszych grup zawodowych – mówi Prawo.pl Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Jak podkreśla, od początku rozważane były różne rozwiązania. – Obecnie Kodeks pracy przewiduje, że pracownik pracujący w niedziele ma prawo do jednej wolnej niedzieli w ciągu czterech kolejnych tygodni pracy. My proponujemy wprowadzenie co najmniej dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla wszystkich branż, wszystkich pracowników – dodaje. Według niego, kwestią do dyskusji w Radzie Dialogu Społecznego jest również wyższe wynagrodzenie za pracę w niedzielę. – W trakcie dyskusji padały u nas również argumenty, aby uzależnić pracę w niedzielę od indywidualnej zgody pracownika – podkreśla wiceprzewodniczący OPZZ.

O opinię poprosiliśmy też prawników. 

- Po to są ruchy związkowe na poziomie krajowym, żeby im to zostawić – mówi dr hab. Monika Gładoch, prof. UKSW, kierownik Katedry Prawa Pracy, radca prawny. I przyznaje, że jedna z propozycji rozwiązania kwestii zakazu handlu w niedzielę jest kontrowersyjna. To jest zwiększanie wynagrodzenia za pracę w niedzielę. – Moim zdaniem jest to nie do końca szczera propozycja. Oznacza, że związki zawodowe nie chcą likwidować pracy w niedzielę, tylko szukają sposobu na wyższy zarobek – ocenia. Jak zaznacza, we wszystkich krajach demokratycznych tego rodzaju propozycje legislacyjne zostały pozostawione związkom zawodowym. Akurat przepis zakazujący handlu w niedzielę jest regulacją, który dotyczy interesów wielu grup i osób. Nie można o tym rozmawiać nie mając kwestii ekonomicznych w tyle głowy.

Czytaj też: Praca w niedziele i święta - usługi świadczone drogą elektroniczną >>>

 


Liczą się potrzeby pracowników handlu, a co z potrzebami świata pracującego?

Rządzący eksponując potrzebę pracowników handlu do wolnej niedzieli jako czasu dla rodziny, przemilczają kwestię nie tylko pozostałych branż i grup zawodowych, które w niedzielę też pracują. No i nie wspominają o zdecydowanej większości społeczeństwa, która w niedzielę co prawda nie pracuje (ale pracowała od poniedziałku do piątku) i właśnie w niedzielę chce realizować swoje potrzeby – i nie tylko o potrzebę zrobienia zakupów tu chodzi.

Zdaniem prof. Moniki Gładoch, dyskusja o zakazie handlu w niedzielę nie powinna ograniczać się tylko do tej grupy osób pracujących w niedzielę.To powinna być dyskusja o potrzebach świata pracującego i tym potrzebom trzeba się przyjrzeć. Jednak zdecydowana większość osób nie pracuje w niedzielę, ale właśnie w niedzielę ma potrzebę skorzystania z różnego rodzaju usług czy ma potrzebę nauki – mówi prof. Gładoch. I dodaje: - Żyjemy w innym świecie. Nie wyobrażam sobie zamykania w niedzielę aptek czy szpitali, nawet teatrów czy muzeów. Zastanawiałabym się nad tym, czy nauka powinna odbywać się w niedzielę, ale z drugiej strony osoby pracujące tylko ten dzień mogą przeznaczyć na naukę.

I wskazuje na pracującą niedzielę, 28 sierpnia. – Najwyraźniej ktoś dostrzegł taką potrzebę rodziców dzieci, które idą do szkoły i którzy mają potrzebę zrobienia zakupów. Oczywiście nie chciałabym, żeby u nas było jak w Moskwie, gdzie rynek usług funkcjonuje do rana, a mieszkańcy chodzą do fryzjera czy kosmetyczki o 2:00 czy 3:00 w nocy. Trzeba jednak podjąć szerszą dyskusję o potrzebach, jakie mają ludzie pracujący – podkreśla prof. Monika Gładoch.

Czytaj też: Praca nadliczbowa w niedziele i święta >>>

 


Konieczna jest zmiana przepisów o pracy w niedzielę

Przemysław Ciszek, radca prawny, partner zarządzający w kancelarii C&C Chakowski & Ciszek, wykładowca prawa pracy na Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, jest zdania, że temat pracy w niedzielę został w ostatnich latach sprowadzony tylko do kwestii zakazu handlu w niedzielę. Tymczasem problem jest i nie sprowadza się on tylko do handlu.

Legalna praca w niedzielę jest problemem wielu firm – mówi wprost. I jako przykład podaje branżę IT - serwis sprzętu czy oprogramowania. – Są instytucje, których systemy, tak jak banki czy firmy ubezpieczeniowe, mają działać na okrągło. Ale do prac serwisowych u nich programiści, serwisanci itp. są wysyłani tylko w weekendy, gdy pracowników nie ma w pracy albo w godzinach nocnych, np. z soboty na niedzielę czy z niedzieli na poniedziałek, gdy klienci nie korzystają z systemu. Tymczasem tego rodzaju prace nie zostały przez naszego ustawodawcę przewidziane na liście prac, których wykonywanie jest dopuszczone w niedzielę, więc firmy z branży kreatywnie muszą obchodzić przepisy wprowadzając np. pracę zmianową. Tego problemu nie ma oczywiście, gdy takie usługi są wykonywane wykonywaną w ramach prowadzonej działalności gospodarczej, w ramach współpracy B2B czy też w ramach umów cywilnoprawnych – podkreśla mec. Ciszek.

Innym przykładem są firmy będące częścią grup kapitałowych, zwłaszcza globalnych, gdzie określone analizy mają być raportowane na 1 dnia miesiąca, bez względu na to, czy dzień ten wypada w niedzielę i święta.

Kolejnym przykładem jest praca w godzinach nadliczbowych w niedzielę. – Przepis art. 151(10) Kodeksu pracy jest na tyle niedookreślony, że nie wiadomo, czy pracownik na co dzień pracujący w niedziele w systemie zmianowym, który  zostanie wezwany do pracy dodatkowej w niedzielę, która zgodnie z jego grafikiem jest dla niego dniem wolnym od pracy, pracuje legalnie. Moim zdaniem tak, ale w praktyce prezentowane są tu też inne poglądy, na co pozwala niejasny przepis – uważa mec. Przemysław Ciszek. I dodaje: - Praca w niedzielę jest więc problemem nie tylko w handlu, tymczasem my przymykamy oczy na wiele branż, w których ta praca jest wykonywana. Owszem handel jest ciekawym wątkiem i wokół niego się wszyscy koncentrują, bo zamknięte sklepy w niedzielę są wprost odczuwalne przez wielu konsumentów, ale jest to szersze zagadnienie. Dlatego moim zdaniem przepisy o pracy w niedzielę warto dostosować do zmieniających się realiów życia społeczeństwa.