W środę posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt ustawy likwidujący od 2020 roku górny limit przychodu, do którego płaci się składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe - tzw. 30-krotności ZUS.

Czytaj: W Sejmie projekt znoszący 30-krotność składek>>
 

Obecnie ograniczenie rocznej podstawy wymiaru składek emerytalnej i rentowej wynosi 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy. W 2018 roku próg 30-krotności przekroczyło ok. 370 tys. osób.

Obecnie, jeśli pracownik w ciągu roku zarobi więcej niż 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, nie musi opłacać składek na ZUS. Limit ten wynosi w 2019 r. 11912 zł brutto miesięcznie, czyli 142,9 tys. zł. rocznie.

 


Pracodawcy mówią "nie"

Oskar Sobolewski, prawnik w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy, ekspert Instytutu Emerytalnego zwraca uwagę w rozmowie z Prawo.pl, że proponowana zmiana została wniesiona jako projekt poselski, co oznacza, że już w przyszłym tygodniu może trafić na posiedzenie Sejmu i biorąc pod uwagę praktykę poprzedniej kadencji, szybko zostanie uchwalona. - To oznacza, że w okolicy 20-go listopada trafi do Senatu. Zakładając, że Senat pochyli się dokładnie nad jej treścią, to w momencie, kiedy nie zostanie podpisana w listopadzie przez prezydenta, stanie się niekonstytucyjna - podkreśla.

- Należy pamiętać, że zgodnie z przyjętymi zasadami ustawy, które nakładają na obywateli obciążenia finansowe (zniesienie limitu jest takim obciążeniem), powinna zostać uchwalona do końca listopada. Nawet jeżeli Senat ją przyjmie w okolicy 20-go grudnia, to ewentualne poprawki Sejm przegłosuje przed samym sylwestrem, nie dając prezydentowi czasu na jej podpisanie przed 1 stycznia 2020 roku, co kolejny raz pokazuje niekonstytucyjność stanowienia prawa. Zgodnie z zapisanym w ustawie terminem, powinna ona wejść w życie 1 stycznia 2020 - wyjaśnia ekspert.

Dr Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan nie wykluczył, że Konfederacja Lewiatan, a może nawet cała strona pracodawców złoży skargę do TK. - W pierwszej kolejności liczymy na prezydium Sejmu i panią marszałek, później na Senat i prezydenta. Liczymy, że ten projekt nie będzie procedowany, ani uchwalony, w ostateczności że nie zostanie podpisany. Następnie możemy poddać ją badaniu zgodności z Konstytucją i skierować ją do TK - zapowiada. Przypomniał, że organizacje pracodawców RDS mają taką możliwość, jeśli przepisy dotyczą stosunków pracy.

Ekspert zaznacza, że takie zmiany, jak zniesienie limitu składek, nie powinny być zgłaszane do Sejmu drogą poselską. - Nie ma tu szans na konsultacje społeczne. Mówimy o zmianie, która będzie miała poważne konsekwencje - wskazuje.

- Obecnie działamy na wariackich papierach. Mam wrażenie, że planując takie zmiany, nikt nie bierze pod uwagę tego, że mamy do czynienia z realną gospodarką, prawdziwymi ludźmi i firmami. Przedsiębiorcy są obecnie zagubieni. Może się bowiem okazać, że 31 grudnia dowiedzą się o radykalnej zmianie przepisów. To nie jest poważne podejście - dodaje dr Baczewski.

 


Większe rozwarstwienie

Eksperci zwracają uwagę, że należy pamiętać, że po zniesieniu limitu, rozwarstwienie między wysokością świadczeń w społeczeństwie będzie jeszcze większe niż obecnie. Już za kilka lat może się okazać, że niektórzy będą mogli liczyć nawet na kilkunastotysięczne emerytury. Różnice będzie pogłębiała waloryzacja emerytur. Osoby, które otrzymają wysokie emerytury zyskają najwięcej. W skrajnych przypadkach świadczenie może urosnąć nawet o kilka tysięcy złotych.

- Już teraz słychać głosy oburzenia, jeśli ktoś pobiera emeryturę w wysokości np. 5 tysięcy złotych. Istnieje zatem obawa, że po zniesieniu limitu rządzący pokuszą się na obniżenie wysokich emerytur, a podniesienie tych niskich. Możliwe będą zatem są zmiany w waloryzacji - uważa Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

Z kolei Sobolewski wskazuje, że w perspektywie 20-30 lat spowoduje, że FUS będzie miał obowiązek wypłacania kilkudziesięciotysięcznych emerytury. - Niestety, podobnie jak podczas obniżania wieku emerytalnego, rządząca partia bez przemyśleń i dogłębnej analizy skazuje młode pokolenia na konieczność spłacenia dzisiejszych zobowiązań wobec FUS - zwraca uwagę.

Powróci temat "czterdziestokrotności"

Jednym z rozwiązań, które może łagodzić spór wokół planowanych zmian jest podniesienie limity do "czterdziestokrotności". Eksperci wskazują, że dzięki takiemu rozwiązaniu, tak samo jak w przypadku zniesienia limitu, rząd nadal mógłby liczyć na dodatkowe wpływy do budżetu. Dodatkowo nowy pomysł pozwoliłby ograniczyć negatywne skutki takiego rozwiązania dla rynku pracy.

Czytaj więcej na Prawo.pl: Nowy plan - 40-krotność zamiast zniesienia limitu składek na ZUS

Rozłam w rządzie

W przyszłym rządzie nie ma zgody co do zniesienia limitu składek. Wicepremier Jarosław Gowin powiedział, że jest przeciwnikiem tego rozwiązania. - Jeżeli chodzi o Porozumienie - sprawa jest przesądzona. Jest formalna uchwała zarządu partii zakazująca posłom głosowania za likwidacją 30-krotności ZUS. W tej sprawie nie może być żadnej wątpliwości, jak zagłosujemy - dodał.

- Likwidacja 30-krotności - oprócz doraźnych negatywnych skutków takich jak potencjalny exodus najlepiej wykształconych na przykład informatyków - prowadziłaby przede wszystkim do ukrytego długu publicznego i za kilka - kilkanaście lat mogłaby wręcz rozbić system ubezpieczeń społecznych - zaznaczył.