Proponowana regulacja zakłada, że począwszy od 2020 r. składka na ubezpieczenia emerytalne i rentowe będzie odprowadzana od całości przychodu, a nie - jak dotąd od kwoty, stanowiącej 30-krotność prognozowanego na dany rok w gospodarce przeciętnego wynagrodzenia. Zniesienie 30-krotności ma też zwiększyć wpływy składkowe do Funduszu Rezerwy Demograficznej - wynika z uzasadnienia.

Problem ok. 370 tys. osób

Jak wskazano zarobki wyższe niż 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia osiąga ok. 370 tys. osób. "Może się okazać, że chęć uniknięcia opłacania składki od całości wysokich zarobków skłoni pracodawców i pracowników do szukania sposobów obejścia proponowanych regulacji poprzez inne formy zatrudnienia, np. zakładanie działalności gospodarczej" - napisano. W uzasadnieniu podkreśla się jednocześnie, że z drugiej strony osoby z bardzo wysokimi zarobkami otrzymają wyższe świadczenia, ze względu na zwiększenie podstawy wymiaru przyszłej emerytury.

 


"Wysokość emerytury jest ściśle powiązana z wysokością odprowadzanych składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Im wyższa kwota odprowadzanych składek i im dłuższy okres zatrudnienia, tym wysokość świadczenia jest wyższa. Stąd też zniesienie limitu wysokości podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe bezpośrednio będzie wpływać na wysokość otrzymywanej w przyszłości emerytury" - wskazano w uzasadnieniu.

Jeszcze w październiku PiS szukał rozwiązania

Jeszcze pod koniec października zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel przyznawał, że koalicjanci tej partii "dość mocno stawiali, że nie będą za 30-krotność umierać". 

Czytaj: PiS szuka innego pomysłu zamiast zniesienia 30-krotności>>

- Jeśli chodzi o 30-krotność, to tutaj jeszcze nie kończymy rozmowy. Wygląda na to faktycznie, że będziemy szukać innych rozwiązań, bo nasi koalicjanci rzeczywiście dość mocno stawiali tę sprawę. Czekamy jeszcze na takie ostateczne postawienie kropki nad i, ale jeśli miałbym np. obstawiać jakieś pieniądze, to raczej obstawiłbym to, że pozostanie, niż że zniknie - mówił. 

Koalicjant nie poprze wniosku

Powolne wycofywanie się z tego projektu rozpoczęło się, gdy wicepremier i szef Porozumienia Jarosław Gowin oświadczył, że Porozumienie nie zagłosuje za likwidacją 30-krotności. W jego ocenie przyjęcie projektu byłoby uderzeniem w najwyżej wykwalifikowanych specjalistów. Mówił przy tym, że budżet na 2020 r. trzeba będzie znowelizować.  - Bo jeżeli zrezygnujemy z likwidacji 30-krotności - a to jest postulat Porozumienia - to faktycznie w budżecie braknie pięciu miliardów złotych - dodał.
Wniesienie przez posłów PiS projektu ustawy ws. likwidacji limitu tzw. 30-krotności składek na ZUS nie było konsultowane z Porozumieniem - powiedział w środę rzecznik Porozumienia Kamil Bortniczuk. Zapowiedział, że posłowie Porozumienia, których jest 18,  będą głosować przeciwko tej propozycji.