Borelioza już od kilku lat zaliczana jest do głównych chorób zawodowych rolników. Liczba zachorowań rośnie z roku na rok, co pokazują statystyki. Z tego tytułu KRUS wypłaca odszkodowania, które w 2018 r. trafiły do 282 osób, w 2017 r. do 232.  Kleszcze wywołują również inne groźne choroby, w tym zapalenie opon mózgowych - w ub. roku KRUS wypłacił z tego tytułu odszkodowania dla 14 osób.

Zobacz: Postępowanie w sprawie choroby zawodowej >

Dyrektor Biura Prewencji w KRUS Cezary Nobis podkreśla w rozmowie z Prawo.pl, że Kasa rozdaje specjalne plastikowe karty, które pomagają usunąć pajęczaka. Zaznacza jednak, że nie ma w pełni skutecznej metody, aby ochronić się przed ukąszeniem kleszcza - należy stosować środki ochrony, które odstraszają te pajęczaki, a po każdym powrocie z łąki, czy pola obejrzeć swoje ciało. Szybkie i prawidłowe usunięcie kleszcza pozwala w wielu przypadkach uniknąć boreliozy. - W skomplikowanych przypadkach lepiej jednak udać się do lekarza - dodaje dyrektor Nobis.

Zobacz: BHP przy obsłudze zwierząt gospodarskich >

 


Borelioza to nie tylko problem rolników. Z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS) wynika, że od 2016 r. co roku notuje się ponad 20 tysięcy przypadków tej choroby. Tymczasem w 1999 r. było ich zaledwie 882. Na pewno częściej wykrywa się tę chorobę, dzięki  większej świadomości społeczeństwa i personelu medycznego na temat boreliozy.  - W ostatnich latach odnotowano wzrost populacji kleszczy. Wynika to m.in. z ocieplenia klimatu i lżejszych zim. Są także opracowania naukowe, które mówią, że więcej kleszczy to efekt większej liczby gryzoni, które są głównym rezerwuarem tych pajęczaków. Człowiek nie jest naturalnym celem ataku kleszczy - mówi Jan Bondar z GIS.

Zobacz: Jakie świadczenia przysługują pracownikowi w razie stwierdzenia choroby zawodowej? >

Jak wynika z badań przeprowadzonych w Samodzielnym Zakładzie Entomologii Stosowanej Wydziału Ogrodnictwa, Biotechnologii i Architektury Krajobrazu SGGW, coraz częściej kleszcze są nosicielami groźnych chorób, w tym boreliozy, którą zarażonych może być nawet 40 proc. z nich.

Zobacz: Borelioza jako choroba zawodowa >

 

Opryski w parkach - ekolodzy mówią "nie"

Samorządy dostrzegły zagrożenia związane z kleszczami. Wiele z nich (m.in. Zielona Góra, Tychy) podjęło decyzję, aby opryskiwać skwery i parki specjalnymi środkami, które pozwalają zmniejszyć populację pajęczaków. Na taki krok zdecydował się także, pod naporem mieszkańców, katowicki ratusz.  Jednak w tym roku oprysków tam już nie będzie. Katowicki magistrat wyjaśnia, że rozpylanie środków przeciwko kleszczom zabijało również pożyteczne owady. Chodzi głównie o pszczoły. – Kontaktowało się z nami także wielu mieszkańców wyprowadzających psy, którzy byli zaniepokojeni faktem, że substancje mogą zaszkodzić ich zwierzakom - wyjaśniała Ewa Lipka z ratusza.

Zobacz omówienie orzeczenia: Pracował w polu więc borelioza może być uznana za chorobę zawodową >

Decyzję katowickich urzędników chwalą organizacje pozarządowe, które zajmują się ochroną przyrody, w tym Greenpeace. – Owady są dla nas ogromnie ważne - mówi Katarzyna Jagiełło z Fundacji Greenpeace Polska. Niestety, wiedzie im się coraz gorzej - rocznie na całym świecie ubywa ok. 2,5 procent owadów - dodaje i przypomina, że w Polsce, oprócz pszczoły miodnej, która jest gatunkiem hodowlanym, występuje ok. 470 gatunków dziko żyjących pszczół, z których połowa jest już na Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych. - Tracimy owady zapylające, a przecież musimy o nie dbać, wręcz nie mamy innego wyboru, bo są bardzo ważnym elementem całego ekosystemu - mówi Jagiełło. Przekonuje też, że opryski to wątpliwy sposób na ochronę przed kleszczami, który nie gwarantuje całkowitej ochrony i zaznacza, że (w zależności od użytych substancji), mogą być szkodliwe dla kobiet w ciąży i rozwoju dzieci - dodaje ekspertka.

 

 

Chorzy na boreliozę nie wykluczają pozwu zbiorowego

Inne zdanie na temat oprysków mają osoby chore na boreliozę, w tym Marek Matyszczak. To między innymi on w ubiegłym roku nakłonił władze katowickiego ratusza do oprysków - przeprowadził w tym celu specjalną akcję w mediach społecznościowych. Teraz miasto wycofuje się z tych działań. - Liczymy na zmianę tej decyzji. Uratowanie, dzięki opryskom, choćby jednej osoby, będzie naszym sukcesem. Na razie planujemy wpłynąć na urzędników poprzez interpelacje radnych, czy akcje w mediach. Nie wykluczamy jednak złożenia pozwu zbiorowego przeciwko ratuszowi - komentuje dla Prawo.pl.

Zobacz: Dochodzenie roszczeń w postępowaniu grupowym >

Jego zdaniem, opryski w Katowicach zostały w niektórych miejscach źle przeprowadzone. - Powinni być robione w nocy, gdy większość pszczół przebywa w ulach, a nie w dzień. W ten sposób minimalizuje się zagrożenia dla owadów - stwierdza Matyszczak. Dodaje, że dla niego ważniejsze jest życie mieszkańców, czy też psów, niż owadów. Trudno to wytłumaczyć komuś, kto nie wie, co to jest borelioza oraz cierpienie i ból z nią związane - dodaje.

Zobacz: Czy pracodawca ma obowiązek zaszczepienia przeciwko boreliozie pracowników pracujących przy pielęgnacji parków i skwerów miejskich? >

 

Ministerstwo Zdrowia ma pilotażowy program

Eksperci zwracają uwagę, że w Polsce mamy systemowy kłopot z diagnozowaniem boreliozy, ponieważ opieramy się na badaniach serologicznych, które są bardzo zawodne. Braki w systemie powodują, że pacjenci, u których nie rozpoznano choroby odkleszczowej, odsyłani są od lekarza do lekarza. Bywa, że na właściwą diagnozę czekają latami. Nierzadko chorzy na boreliozę odsyłani są do psychiatrów, bo objawy "nie pasują" do żadnej z powszechnych chorób.

Problem w diagnozowaniu m.in. boreliozy dostrzegło Ministerstwo Zdrowia, które stworzyło pilotażowy program profilaktyki chorób odkleszczowych. Ma on na celu zmniejszenie zapadalności na boreliozę z Lyme u osób w wieku aktywności zawodowej. Chodzi w nim głównie o podniesienie poziomu wiedzy i świadomości z zakresu epidemiologii i profilaktyki boreliozy z Lyme, także wśród personelu medycznego. Dzięki programowi ma się także poprawić dostępność diagnostyki na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej. Jednym z celów resortu zdrowia jest również zmniejszenie liczby rozpoznań późnych stadiów boreliozy, m.in. boreliozy stawowej, czy neuroboreliozy.
W IV kwartale 2019 r. ministerstwo wstępnie przewiduje ogłoszenie konkursu o zasięgu ogólnopolskim, z alokacją 5 mln złotych na realizatorów pilotażowego programu.

 

Dawcy tkanek z boreliozą

Problem z odpowiednim diagnozowaniem chorób odkleszczowych dotyczy również transplantologi. Zdarzały się bowiem przypadki, że boreliozę wykrywano u dawców, których tkanki wstępnie zakwalifikowano do przeszczepów. - Te osoby wyglądały na zdrowe, przeszły teoretycznie gęste sito diagnostyczne pod kątem infekcji. Tymczasem dopiero gdzieś na końcu patomorfolog zaniepokoił się oznakami boreliozy w tkankach serca - wskazuje prezes stowarzyszenia chorych na boreliozę Rafał Reinfuss.

- Wiemy, że patogeny odkleszczowe mogą być obecne w łańcuchu krwiolecznictwa i transplantologii, nie wiemy jaka jest tego skala i skutki - alarmuje. Zwraca również uwagę na organizowanie wśród leśników akcji krwiodawstwa. - Przecież oni są szczególnie narażeni na ugryzienia kleszczy - badania pokazują, że 80-90 proc. leśników miało kontakt z bakterią. Osoby odpowiedzialne za zdrowie publiczne, decydenci, powinni mieć świadomość, że przy tak kiepskim podejściu do wykrywania i leczenia, przy braku spójnej profilaktyki, ryzykujemy tak naprawdę zdrowiem całej populacji - dodaje prezes.

 

Czytaj też: Fundusz emerytalny na rekordowym plusie >>>