Ostatniego dnia lutego Minister Energii skierował do konsultacji publicznych projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii. Według Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa Instytutu Energetyki Odnawialnej, generalnie ma on więcej plusów niż minusów. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej uważa, że zdestabilizuje branżę energetyki wiatrowej. Z kolei Konfederacja Lewiatan wraz ze Stowarzyszeniem Energii Odnawialnej uważa, że potrzebne są kolejne zmiany, by Polska osiągnęła wymagane przez Unię poziomy udziału OZE.

Rząd chce osiągnąć unijne wymogi

Zgodnie z dyrektywą o promocji odnawialnych źródeł energii do 2020 roku udział  OZE w zużyciu energii powinien stanowić 15 procent.  Najwyższa Izba Kontroli alarmowała, że jeśli Polska nie osiągnie tego poziomu prawdopodobnie stanie przed koniecznością dokonania statystycznego transferu energii z OZE z państw członkowskich, które mają jej nadwyżkę. Koszty tego transferu mogą wynieść nawet 8 mld zł. By nie dopuścić do tego, resort przygotował nowelizację. W uzasadnieniu przekonuje, że razem z istniejącymi i budowanymi OZE, jeszcze w 2019 r. łączna moc źródeł odnawialnych ma osiągnąć ponad 13,6 tys. MW, a ich produkcja ponad 35 TWh. Przy założeniu, że w 2020 r. zużycie energii elektrycznej w Polsce wyniesie prawie 184 TWh, co oznacza, że udział OZE w produkcji sięgnie 19,23 proc., powyżej wymaganego 19,1 proc. Zdaniem Wiśniewskiego to jest niemożliwe, bo aukcja ogłoszona w czerwcu br., może doprowadzić do wskazanych poziomów, ale dopiero w latach 2022-2023 - Nie ma tylu gotowych do szybkiej projektów aby wytworzyły energie z OZE w 2020 roku, ani takich zdolności wykonawczych, aby systemem aukcyjnym już w 2020 r. wypełnić zobowiązania - wyjaśnia Wiśniewski. Podobnie uważa Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. - Faktyczny przyrost mocy po tegorocznej aukcji może być zerowy, a inne rozwiązania z projektu nowelizacji dramatycznie pogorszą sytuację istniejących wiatraków, spychając na skraj rentowności tych, którzy zaufali rządowi - uważa Janusz Gajowiecki, wiceprezes PSEW.

Krytyka zmian w zielonych certyfikatach

Konsultowany do 7 marca projekt m.in.

  • umożliwia przeprowadzenia aukcji w 2019 roku, poprzez określenie w przepisach przejściowych maksymalnej ilości i wartości energii elektrycznej, przez umożliwienie określenia w rozporządzeniu maksymalnej ilości i wartości energii elektrycznej oraz poziomu cen referencyjnych;
  • określa daty pierwszego wprowadzenia energii elektrycznej do sieci w ramach systemu wsparcia, a co za tym idzie, precyzyjne określenie poziomu opłaty OZE w danym roku kalendarzowym;
  • likwiduje procedurę dopuszczenia do aukcji instalacji wytwarzających energię przed dniem ogłoszenia aukcji;
  • przedłuża termin obowiązywania umów przyłączeniowych dla istniejących projektów OZE;
  • wprowadza nowy  mechanizm ustalania opłaty zastępczej;
  • ogranicza możliwość prowadzenia obrotu gwarancjami pochodzenia na rynku międzynarodowym oraz nieszczelne procedury w zakresie umarzania gwarancji pochodzenia przedkładanych odbiorcom końcowym;

Wśród tych propozycji Grzegorz Wiśniewski oraz Janusz Gajowiecki krytykują manipulowanie cenami zielonych certyfikatów, czyli systemu wsparcia, z którego korzystają OZE uruchamiane przed wprowadzeniem systemu aukcyjnego i które do niego nie przeszły. Rynkowe ceny certyfikatów przez lata były niskie, bo była ich nadpodaż. To osłabiało rentowność instalacji OZE. W 2016 roku znowelizowano ustawę o OZE, rezygnując ze stałej wartości tzw. opłaty zastępczej i wiążąc ją z rynkowymi cenami certyfikatów. Efektem był wzrost ich ceny i poprawa rentowności instalacji. Teraz resort chce powiązać wysokość opłaty z rynkową ceną energii. -Przy obecnym mechanizmie nie istnieje korelacja pomiędzy ceną energii elektrycznej a ceną świadectw pochodzenia, co może prowadzić do nadwsparcia oraz wysokich kosztów systemu. W 2018 r. doszło bowiem to sytuacji, że cena energii elektrycznej na rynku hurtowym dynamicznie wzrastała oraz jednocześnie wzrastała dynamicznie cena ZC na giełdzie - uzasadnia resort. Zdaniem PSEW proponowany mechanizm spowoduje, że przychody istniejących instalacji wiatrowych ze sprzedaży energii i ze wsparcia nie przekroczą 312 zł/MWh, co odwróci pozytywne skutki wcześniejszych modyfikacji prawa, w tym tej dotyczącej podatku od nieruchomości. - 312 zł za MWh to niewiele więcej niż w latach bessy, obejmującej drugą połowę 2017 r. i początek 2018 r. Tymczasem  w biznesplanach większości farm inwestorzy zakładali przychody na poziomie 400 zł-450 zł/MWh. Farmy działające w systemie zielonych certyfikatów znów znajdą się na skraju bankructwa. Zagrożonych utratą rentowności może być ok 70 proc. istniejących instalacji – szacuje Janusz Gajowiecki.

 


Potrzeba większych zmian

Z kolei Konfederacja Lewiatan domaga się skrócenie procedury wyłonienia wykonawców zakresu prac przyłączeniowych po stronie operatorów systemów dystrybucyjnych poprzez zastosowanie formuły „zaprojektuj  i wybuduj” oraz wprowadzenie regulacji zobowiązujących operatorów systemów dystrybucyjnych do dostosowania terminów na przyłączenie instalacji do sieci uwzględniających konieczność uzyskania koncesji na wytwarzanie energii po przyłączeniu instalacji, a zdecydowanie przed upływem terminu 18 miesięcy ustanowionego dla instalacji fotowoltaicznych. - Obecnie realizacja umów przyłączeniowych przez operatorów systemów dystrybucyjnych trwa ok. 14 miesięcy, począwszy od dnia zawarcia umowy – tłumaczy Daria Kulczycka, dyrektorka departamentu energii i zmian klimatu Konfederacji Lewiatan. - Zdecydowana większość projektów fotowoltaicznych jest przyłączana do sieci w ostatnim kwartale dopuszczalnego terminu na wejście do aukcyjnego systemu wsparcia, tj. 18 miesięcy, co stwarza realne ryzyko nie wywiązania się przez wytwórców z obowiązku aukcyjnego.

Konfederacja Lewiatan postuluje też o uproszczenie i przyspieszenie postępowania w sprawie wydania koncesji na wytwarzanie energii w przypadku, gdy wytwórca posiada ważną promesę koncesji, a wskazane w niej warunki nie uległy zmianie, poprzez wprowadzenie maksymalnego 30 -dniowego okresu trwania postępowania administracyjnego.Teraz średni czas postępowania w sprawie wydania koncesji wynosi ok. 4-5 miesięcy. - Przewlekłość postępowań w sprawie wydania koncesji w połączeniu z praktyką operatorów w zasadzie uniemożliwia wywiązanie się przez zwycięzców aukcji z obowiązku sprzedaży energii w ustawowym terminie, w szczególności w 18 – miesięcznym przeznaczonym dla instalacji fotowoltaicznych – tłumaczy Daria Kulczyka. Ponadto Konfederacja proponuje zastosowanie mechanizmu umożliwiającego wydłużenie ustawowego terminu na sprzedaż energii elektrycznej w ramach systemu aukcyjnego o kolejne 6 miesięcy oraz wprowadzenie przepisów przejściowych umożliwiających objęcie mechanizmem wytwórców, którzy wygrali aukcje z listopada 2018 roku.

Czytaj w LEX:

Nie masz dostępu do tych materiałów? Sprawdź, jak go uzyskać >>