Tarcza 2.0. z 2 marca 2020 r. zamrażała dla dłużnika bieg terminu do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości a rozpoczęty przerywała (art. 15zzra). Obowiązywało również domniemanie, że jeżeli przedsiębiorca stał się bankrutem w czasie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego, albo stanu epidemii, to przyczyną jego kłopotów finansowych była pandemia.

Wielu przedsiębiorców chętnie korzystało z tego przepisu lub wybierało uproszczoną restrukturyzację. Teraz to się zmieni. 1 lipca przestanie obowiązywać stan zagrożenia epidemicznego a razem z nim zacznie biec na nowo  30-dniowy termin na złożenie wniosku upadłościowego. Czy oznacza to falę wniosków upadłościowych?

Prawnicy są podzieleni. Część uważa, że niekoniecznie tak będzie. Na pewno znajdą się firmy, które złożą wniosek, ale nie będzie to zjawisko masowe. Inni eksperci twierdzą zaś, że czeka nas fala wniosków. I jedni, i drudzy radzą menadżerom przedsiębiorców, żeby nie zwlekali z wnioskami, bo narażają się na odpowiedzialność - także karną.

WZORY DOKUMENTÓW:

 

Wnioski będą składane, ale nie masowo? 

W opinii części ekspertów przedsiębiorcom, którzy mieli problemy finansowe z powodu COVID-19 albo już zamknęli swoje firmy, albo udało się im wyjść na prostą. Bankrutów jednak wciąż nie brakuje. 

- Jeśli są jeszcze (a na pewno są) przedsiębiorcy, którzy funkcjonują w stanie utrzymującej się niewypłacalności, a dotychczas nie zdecydowali się na złożenie wniosku upadłościowego, muszą mieć świadomość, że gdy 1 lipca 2023 r. zostanie odwołany stan zagrożenia epidemicznego, to przestanie obowiązywać immunitet upadłościowy. Zacznie więc biec termin 30 dni na złożenie wniosku upadłościowego, a kto terminu tego nie dochowa, może być narażony na negatywne konsekwencje - ostrzega Norbert Frosztęga, adwokat oraz doradca restrukturyzacyjny w Zimmerman Sierakowski i Partnerzy. 

 


Zobacz też: Badanie przesłanek odpowiedzialności odszkodowawczej za nieterminowe złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości - PROCEDURA krok po kroku >>

Wtóruje mu Łukasz Lewandowski, adwokat, doradca restrukturyzacyjny, dyrektor Działu Procesowego i Obsługi Transakcyjnej w DSK Depa Szmit Kuźmiak Jackowski. - Biorąc pod uwagę, że już dziś notujemy jedną z najwyższych liczb inicjowanych postępowań upadłościowych i restrukturyzacyjnych, spodziewałbym się po uchyleniu stanu zagrożenia epidemicznego, że ten trend może się utrzymać - mówi. 

Dr Aleksandra Krawczyk, adwokatka z Ecolegal, nie ma z kolei wątpliwości, że na pewno są na rynku firmy, które są niewypłacalne już od 2020 r., a nie złożyły wniosku o ogłoszenie upadłości z powodu zamrożenia biegu terminu przedawnienia. - Można spodziewać się więc kilku wniosków o ogłoszenie upadłości z takim właśnie wytłumaczeniem. Zapewne będzie chodziło o przedsiębiorstwa „martwe” albo prawie „martwe”, bo trudno sobie wyobrazić, że od ponad dwóch lat są niewypłacalne, a dalej funkcjonują w sposób prawidłowy - uważa. 

Obowiązek złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości ma też kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa uczestników obrotu gospodarczego, ponieważ pozwala na wyeliminowanie z niego podmiotów toksycznych, nierentownych i niewykonujących swoich zobowiązań. Przywrócenie tego obowiązku niewątpliwie spełni oczekiwania zwolenników koncepcji niewidzialnej ręki rynku.

Zobacz też: Sposób rozumienia terminu „czas właściwy” do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości spółki z o.o. - linia orzecznicza w LEX >>

Nie wszyscy to bankruci

Nie każdy jednak stan niewypłacalności dłużnika kwalifikuje do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości.

- Ustawodawca wprowadził domniemanie, że jeżeli stan niewypłacalności powstał w czasie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19, to domniemywano, że zaistniał z powodu COVID-19. Kluczem jest związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy COVID-19 a stanem niewypłacalności. Tymczasem od stosunkowo długiego okresu czasu COVID-19 nie dezorganizuje gospodarki - wyjaśnia prof. Rafał Adamus, wykładowca Uniwersytetu Opolskiego.

Według niego wierzyciele mogą kwestionować domniemanie, że niewypłacalność dłużnika jest spowodowana wyłącznie COVID-19. Dotyczy to, nie tylko wniosku o ogłoszenie upadłości, ale także spraw o odszkodowanie z tytułu szkody za niezłożenie wniosku o upadłość w terminie, odpowiedzialności za długi spółki, zakazu prowadzenia działalności gospodarczej. - Upadek domniemania sąd może wziąć pod uwagę także z urzędu - podkreśla.

Czytaj też: Depozyt likwidacyjny jako warunek wykreślenia spółek kapitałowych z Krajowego Rejestru Sądowego >>

Brak wniosku, oznacza odpowiedzialność menadżera

Firmie (a precyzyjniej spółce) w zasadzie nic nie grozi za niezłożenie wniosku w terminie. I tak jest przecież niewypłacalna, czyli nie będzie płacić. Natomiast duża odpowiedzialność spoczywa na menadżerach, czyli w przypadku:

  • osoby fizycznej prowadzącej działalność gospodarczą - niezłożenie wniosku o ogłoszenie upadłości jej firmy może doprowadzić do tego, że w przyszłości taka osoba nie będzie mogła liczyć na oddłużenie w ramach postępowania upadłościowego prowadzonego wobec osoby fizycznej.
  • spółki z ograniczoną odpowiedzialnością - członek zarządu, który, jeśli nie złoży wniosku o ogłoszenie upadłości we właściwym czasie, będzie odpowiadał swoim prywatnym majątkiem za długi spółki. Ponadto będzie ponosił odpowiedzialność karną za niezłożenie wniosku o upadłość (kara więzienia do jednego roku).

 

Czytaj też: Wpływ postępowania restrukturyzacyjnego na odpowiedzialność karną za niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości >>

Czas przed pandemią też liczy się

Prawnicy ostrzegają również, że złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości po 1 lipca nie oznacza, że nie będzie brało się pod uwagę okresu przed pandemią.

- Jeżeli przedsiębiorca złoży taki wniosek, a następnie zostanie ogłoszona upadłość, warto wówczas pamiętać, że syndyk lub sędzia-komisarz, będą brali pod uwagę nie okres przed faktycznym złożeniem wniosku, ale przed dniem, kiedy wniosek powinien zostać złożony. Przykładowo sędzia-komisarz uzna za bezskuteczną w stosunku do masy upadłości czynność związaną ze sprzedażą domu przez upadłego razem małżonkiem, jeżeli doszło do niej w terminie sześciu miesięcy przed dniem złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości. W przypadku upadłości, w których dłużnik będzie się powoływał na zawieszenie obowiązku złożenia wniosku, te sześć miesięcy będzie się liczyć nie od tego dnia, kiedy wniosek w końcu został złożony, ale kiedy należało go złożyć, gdyby nie było COVID -u - tłumaczy mec. Aleksandra Krawczyk.