Przedmiot sporu sprowadza się do tego, że RZGW uznaje jezioro Mikołajskie za zbiornik sztucznie spiętrzony i w związku z tym domaga się opłat za użytkowanie terenów na wodzie na podstawie stawek wynikających z ustawy o gospodarce nieruchomościami. Właściciel portu uważa natomiast to jezioro za zbiornik naturalny i chce, by opłaty naliczano mu na podstawie prawa wodnego - opłaty z tego tytułu są znacznie niższe, niż te wynikające z prawa o gospodarce nieruchomościami.
W procesie przed Sądem Rejonowym w Mrągowie RZGW domaga się, by port "Cicha zatoka" w Mikołajkach zapłacił 7 tys. zł. (plus odsetki i koszty sądowe) za korzystanie z portu bez zawarcia stosowanej umowy z RZGW. Port ma też opuścić grunt - co w praktyce oznacza usunięcie pomostów z jeziora Mikołajskiego.
Podczas piątkowej rozprawy pełnomocnik RZGW radca prawny Piotr Rał przyznał, że de facto RZGW nie zależy na rozebraniu i usunięciu pomostów. "Nam zależy na zawarciu umowy dzierżawy tego gruntu" - przyznał pełnomocnik.
Właściciel "Cichej zatoki" Wiesław Okrasa i jego pełnomocnik poprosili o oddalenie powództwa RZGW w całości. Okrasa przyznał, że prowadzi port bez umowy z RZGW, ale zapewnił, że wynika to wyłącznie z tego, że RZGW "przedkłada mu od pewnego czasu umowy, które są niezgodne z prawem i zmierzają do pobierania opłaty wymyślonej przez urzędników, a nie wynikającej z obowiązujących przepisów prawa".
RZWG uznaje całe Wielkie Jeziora Mazurskie za sztuczny system, dlatego domaga się wysokich opłat od wielu portów na całych Mazurach. Kilkudziesięciu właścicieli mazurskich portów przyszło w piątek do sądu, by powiedzieć, że "przypadek pana Okrasy nie jest jedyny, a jedynie pierwszy". Przedsiębiorców wpierał też burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski.
Prowadzący sprawę sędzia Jerzy Muraszko zgodził się wysłuchać argumentów właścicieli portów i burmistrza.
"Państwo powinno wspierać przedsiębiorczość, rozwój biznesu, a nie łupić prowadzących działalność, pobierając od nich wygórowane, nieuzasadnione niczym stawki" - mówił w sądzie z ław dla publiczności burmistrz Jakubowski.
"My nie uchylamy się od płacenia, chcemy tylko uczciwych stawek. Mój port zarabia na poziomie 20 tys. zł, a RZGW chce ode mnie ponad 60 tys. zł. opłat. To lichwa" - dodawał Zbigniew Sawicki Konsorcjum Właścicieli i Gestorów Mazurskich Portów i Przystani. Sawicki podkreślił, że jedynie RZGW w Warszawie chce pobierać opłaty na podstawie prawa o gospodarce nieruchomościami. "Takiego problemu nie ma np. w portach na sztucznym zbiorniku w Solinie" - argumentował.
Sędzia Muraszko przyznał, że "istota rzeczy sprowadza się do tego, że Skarb Państwa w postaci RZGW chce pieniędzy za to, co do niego należy, a właściciele portów chcą, jak najwięcej zarabiać".
Sąd zdecydował, że w sprawie zostanie powołany biegły, który wypowie się, czy mazurskie jeziora można uznawać za zbiorniki sztuczne i odroczył sprawę bez terminu.
Rzecznik prasowa RZGW w Warszawie Urszula Tamoń poinformowała PAP, że na razie z 26 wezwań wysłanych przez tę instytucję "do zawarcia stosownej umowy, tylko jeden podmiot podpisał porozumienie - z uwagi, że jest to również Skarb Państwa - Centrum Szkolenia Policji w Legionowie".
Tamoń przyznała, że RZGW skierował do sądu sprawy czterech portów, a w stosunku do kolejnych 18 "skierowano do radcy prawnego prośbę o wystąpienie z pozwem na drogę sądową o uregulowanie należności oraz opuszczenie nieruchomości Skarbu Państwa i usunięcie wszelkich naniesień".
Mecenas Rał poinformował PAP, że RZGW podobne spory prowadzi z portami w Augustowie. (PAP)