Ministrowie rolnictwa krajów Unii Europejskiej nie doszli do porozumienia w sprawie upraw kukurydzy i ziemniaków zmodyfikowanych genetycznie: nie zabronili ani nie zezwolili.

Problem więc pozostał i trzeba go będzie rozwiązać. Planiści prognozują, że dzięki GMO możliwe będzie zasiedlenie jałowych dziś terenów na naszej planecie, co miałoby ogromne znaczenie, ponieważ populacja Ziemi nieustannie rośnie i zaczyna brakować terenów rolnych. Dlatego nie powinno dziwić, że tendencja wzrostowa utrzymuje się od kilkunastu lat, nie widać oznak zastoju w tej dziedzinie. Z tego powodu firmy produkujące nasiona intensywnie pracują nad nowymi odmianami roślin zmodyfikowanych genetycznie przeznaczonych do uprawy i nad nowymi technologiami przetwórstwa takich roślin na żywność i pasze. Mięsa wołowe, wieprzowe, drobiowe, spożywane na co dzień w wielu krajach UE pochodzą ze zwierząt żywionych już dziś paszami z transgenicznej kukurydzy czy soi. Ponieważ w krajach UE obowiązuje zasada wolności handlu, pożywienie takie trafia również do Polski. Poza tym Polska jest wśród państw, na terytorium których istnieją takie uprawy, ale nasz rząd opowiedział się za zakazem upraw GMO oraz zakazem stosowania roślin GMO w paszach dla zwierząt hodowlanych. Zakaz nie wejdzie w życie przed sierpniem. Problemy legislacyjne dotyczące GMO mają już teraz bardzo konkretny, praktyczny wymiar. W USA zatwierdzanie nowych odmian GMO trwa 15 miesięcy, w UE ponad 30. Ta rozbieżność może spowodować, że w UE zabraknie niezbędnych komponentów paszowych importowanych z USA i Kanady. Na przykład Polska importuje rocznie około 2 mln ton śruty sojowej, w większości genetycznie modyfikowanej. Obecnie nie ma tańszego substytutu białkowego. Jest to podstawowy surowiec paszowy na całym świecie. Czy zrezygnować z niego, mimo że nie wiadomo, czym go zastąpić?

źródło: Rzeczpospolita, 20 lutego 2008 r., Krzysztof Kowalski