Siła prestiżowych miejsc tkwi w… prestiżu. Wprawdzie dla każdego oznacza on coś innego, ale czytając przykładowe określenia: „prestiżowa marka”, „prestiżowa dzielnica”, „prestiżowa okolica” itp., można wskazać kilka cech przez prestiż konotowanych. Np. sukces, szacunek, wyjątkowość, ekskluzywność.  Prestiż jest wartością samą w sobie, nie dziwi więc, że za najlepsze lokalizacje najemcy są skłoni sporo zapłacić. Świadczy o tym obecna sytuacja na rynku nieruchomości, gdzie mimo odczuwalnego spowolnienia, ceny za wynajem powierzchni handlowych w najbardziej ekskluzywnych miejscach, utrzymują się na wysokim poziomie. W dodatku, czynsze będą wskazywały tendencję wzrostową zarówno krótko- jak i długoterminowo, ponieważ światowy popyt na atrakcyjne lokalizacje jest większy od podaży.

Najdroższe miejsca

Przodującymi pod względem wysokości stawek czynszu za wynajem powierzchni handlowej są ulice w Nowym Yorku (Fifth Avenue), Paryżu (Champs Elysees) i Moskwie (Twerska). Z amerykańskich miast warto także wymienić Los Angeles z Rodeo Drive Beverly Hills oraz San Francisco z Union Square.  W związku z utrzymującym się rozwojem klasy średniej m.in. w państwach Europy Środkowowschodniej przewiduje się, że podobna sytuacja będzie niebawem dotyczyć Pragi, Kijowa, Sofii czy Budapesztu. Jak mówi Gene Spiegelman w wywiadzie dla Gazety Wyborczej  – dyrektor zarządzający ds. usług handlowych w Cuschman & Wakefield – w Europie strefy komercyjne znajdują się w centrach miast i w efekcie przyciągają każdy rodzaj kupującego. Eksperci porównujący Warszawę z innymi stolicami świata twierdzą, że widoczny jest tu spory potencjał wzrostu stawek czynszu w niektórych prestiżowych lokalizacjach. Koniunktura będzie coraz lepsza, m.in. dlatego, że przybywa luksusowych butików (a to właśnie sklepy z odzieżą są najbardziej skoncentrowane na odpowiednim pozycjonowaniu marki poprzez lokalizację) i dodatkowo rośnie liczba zamożniejszych klientów.

Nie tak dobrze z biurami

Z kolei rynek wynajmu powierzchni biurowych czekają nieco gorsze czasy. Wyrazistym przykładem jest obecna sytuacja w Londynie, który stanowi jeden z głównych rynków lokali biurowych. Najlepsze lokalizacje potaniały tam przez rok o 10%, a obroty inwestycji odnotowały spadek o 46%. Wiąże się to z tym, że wzrost PKB spadł w Anglii do 0,4%, inflacja wyszła poza cele rządowe, a dodatkowo inwestorzy otrzymujący słaby zwrot z inwestycji stopniowo się wycofują.  Nie powinno się jednak mówić o kryzysie, ponieważ ceny najdroższych nieruchomości – biurowych i handlowych – wciąż utrzymują się na wysokim poziomie. Pytanie tylko, czy pozostaną na nim na przełomie 2008 i 2009 roku. Spowolnienie rynku zaczyna być niepokojące dla biznesmenów i inwestorów, czyli dla tych, którzy kreują popyt na prestiżowe lokalizacje.