Chodzi o zakład recyklingu akumulatorów w Korszach, który od końca ubiegłego roku przez mieszkańców jest oskarżany o to, że emituje niebezpieczne związki ołowiu. Odpowiadając na skargi mieszkańców miejscowy samorząd postanowił sfinansować badania krwi na zawartość ołowiu. Na koniec lutego badania wykazały przekroczone normy zawartości ciężkiego metalu u 36 mieszkańców, w tym 18 dzieci.

Na wniosek mieszkańców zakład w grudniu ubiegłego roku i styczniu tego roku kontrolowały kętrzyński sanepid i Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska w Olsztynie.

Zastępca dyrektora WIOŚ w Olsztynie Sabina Kirson powiedziała PAP we wtorek, że wydana teraz decyzja o karze to rezultat styczniowej kontroli w zakładzie w Korszach.

"Spółka została ukarana za niezgodne z posiadanym pozwoleniem przetwarzanie i magazynowanie związków ołowiu i tym samym doprowadzenie do zanieczyszczenia środowiska"- powiedziała Kirson.


Dodała, że przepisy dopuszczają wymierzenie kary w wysokości od 1 tys. zł do 1 mln zł. Spółka została ukarana karą w wysokości 100 tys. zł.


Wiceprezes Sznajder przyznał PAP, że związki ołowiu na terenie hal zamiast w metalowych pojemnikach były przechowywane w grubych workach plastikowych.


"Wszędzie takie związki przechowuje się w grubych workach plastikowych na hałdach, a my magazynujemy je w halach"- wyjaśnił. Dodał, że spółka zmieni zapisy o sposobie przechowywania odpadów w pozwoleniu wydanym na prowadzenie działalności. "Teraz mamy zapisy w zezwoleniu, że przechowywać mamy odpady w metalowych pojemnikach; zmienimy ten zapis na dopuszczający przechowywanie w plastikowych workach, tak jak to robimy"- podkreślił.


"Kara jest bardzo wysoka, niespotykana i uważamy, że jest odzewem na oczekiwanie społeczne. Będziemy się odwoływać od decyzji wojewódzkiego inspektoratu do Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska"- powiedział wiceprezes.


Zakład recyklingu akumulatorów w Korszach na razie nie produkuje, ale ma ją wznowić w kwietniu. Zezwolił na to wojewódzki sanepid, który uchylił decyzję kętrzyńskiego sanepidu. Ten wstrzymał w styczniu produkcję z powodu przekroczonych norm na zawartość ołowiu. Wojewódzki sanepid pod koniec lutego tego roku zezwolił już na produkcję, gdyż spółka dostarczyła wyniki badań świadczących, iż nie ma już przekroczeń norm ciężkiego metalu.


Śledztwo w sprawie zakładu w Korszach prowadzi prokuratura okręgowa w Olsztynie. Śledczy badają, czy zakład nie naraził pracowników na pracę w szkodliwych warunkach spowodowanych wysokim poziomem ołowiu.


Śledztwo prowadzone jest w sprawie narażenia pracowników na bezpośrednie narażenie utraty życia lub spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu z uwagi na wysoki poziom ołowiu. Zostało wszczęte po tym, jak zawiadomienie złożyła inspekcja sanitarna.


Urząd marszałkowski w Olsztynie prowadzi postępowania w sprawie cofnięcia pozwolenia zintegrowanego na prowadzenie działalności ZAP Sznajder Batterien.


Pozwolenie zintegrowane to decyzja administracyjna, która jest formą licencji na prowadzenie działalności przemysłowej, określająca poziom oddziaływania np. instalacji przemysłowej zakładu na środowisko.


Sznajder mówił wcześniej PAP, że "zarzuty wobec firmy kierują osoby, które wcześniej zostały zwolnione z pracy z uwagi na rażące nieprzestrzeganie przepisów BHP". Jak wyjaśnił, osoby te nie stosowały m.in. maseczek zapobiegających wdychaniu cząsteczek metalu i po pracy nie brały prysznica, by zmyć cząsteczki ołowiu.

Twierdzi także, że źródłem podwyższonego stężenia ołowiu w powietrzu, który mógł się dostać do organizmów mieszkańców, było spalanie w przydomowych kotłowniach i piecach paliw zawierających ten ciężki metal.

Gmina Korsze liczy 11 tys. mieszkańców. Stopa bezrobocia wynosi ok. 30 proc. Miejscowy zakład recyklingu akumulatorów zatrudnia 40 osób, a współpracowało z nim kolejnych 20 osób.(PAP)