Znaczenie branży chemicznej dla Europy opisał William Garcia, dyrektor zarządzający Europejskiej Rady Przemysłu Chemicznego (Cefic). Sektor ten odpowiada za 1,1 proc. europejskiego PKB i bezpośrednio zatrudnia 1,2 miliona osób. Pośrednio liczba ta może sięgać nawet 4,5 miliona.

Przemysł chemiczny jest silnie energochłonny. Potrzebuje on aż 30 proc. energii zużywanej przez cały przemysł, co stanowi też 10 proc. całkowitej unijnej konsumpcji. Z tego też powodu przedstawiciele branży są żywo zainteresowani krokami podejmowanymi przez Unię Europejską w zakresie regulacji energetyczno-klimatycznych. Garcia wyraził niepokój w związku z rosnącą różnicą cen gazu między Stanami Zjednoczonymi oraz krajami Unii, co przekłada się m.in. na wzrost cen etylenu, powszechnie używanego w przemyśle chemicznym.

Europoseł Konrad Szymański (PiS, EKR) przedstawił cztery filary europejskiej polityki energetycznej.

Pierwszym z nich jest cena gazu, która wpływa na konkurencyjność. „Unia Europejska zachowuje przywiązanie do rozwoju infrastruktury” – przekonywał, zapewniając, że realny przepływ gazu między państwami członkowskimi oraz nowe instrumenty finansowe, jakimi dysponuje Unia, mają zagwarantować konkurencyjność europejskiego przemysłu.

Drugim filarem jest korzystanie z własnych zasobów. „Stoimy przed perspektywą znaczącej zmiany” – powiedział. Chodzi o zmianę bilansu między źródłami własnymi a importem. Dużą rolę mają w tym odegrać złoża gazu niekonwencjonalnego. Jednak, jak zauważył, parametry środowiskowe mogą znacznie ograniczyć rentowność inwestycji.

Kolejnym ważnym punktem jest rozwój technologii LNG. W tym przypadku Unia odgrywa jednak tylko rolę pomocniczą – jej zadaniem jest „budowa przesłanek prawnych idąca w parze z dywersyfikacją źródeł energii”.

Jeśli chodzi o cenę energii Szymański zwrócił uwagę na zjawisko „kolizyjności radykalnej” z polityką środowiskową. Jego zdaniem zaostrzenie polityki klimatycznej jest oznaką nielojalności wobec nowych państw członkowskich. W tym kontekście wspomniał on wypracowany w bólach unijny kompromis z 2008 r. Jego zdaniem działania takie jak wstrzymanie aukcji ETS powodują utratę konkurencyjności Europy w konfrontacji z tańszymi cenami energii w Rosji czy USA. Prowadzi to do „pustoszenia Europy z branży”, czyli do wyprowadzania kapitału w poszczególnych branżach.

Plan działania Komisji Europejskiej przedstawił Andrzej Rudka z Dyrekcji Generalnej ds. Przedsiębiorstw i Przemysłu (DG ENTR). Nawiązał on przy tym do projektu Zielonej Księgi dotyczącej celów polityki energetyczno-klimatycznej do roku 2030. Uważa on, że bardziej niż na celach Komisja Europejska powinna się koncentrować na trwającym kryzysie gospodarczym i konkurencyjności UE w skali światowej.

W kwestii polityki łupkowej Rudka poinformował, że Komisja Europejska powinna do listopada podjąć decyzje kierunkowe. W tym celu zlecono przegląd regulacji prawnych w ośmiu krajach najbardziej zainteresowanych eksploatacją gazu ze złóż niekonwencjonalnych.

Przedstawiciel Komisji zdradził też, że cały proces legislacyjny nie przebiega bezproblemowo. Ujawnił, że dochodzi do spięć pomiędzy dyrektoriatami generalnymi; niezadowolenie wzbudziła też informacja, że KE nie przeprowadza ocen wpływu dla poszczególnych krajów, a tylko dla Unii jako całości, co komplikuje relacje z niektórymi stronami zaangażowanymi w negocjacje.

Propozycje unijne spotkały się z krytyką ze strony innych uczestników sympozjum. Na głównego oponenta wyrósł profesor Krzysztof Żmijewski, sekretarz generalny Społecznej Rady ds. Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej.

„Samopoczucie Komisji Europejskiej jest lepsze niż stan spraw” – stwierdził, tłumacząc jednocześnie, że sukces dotychczasowej polityki klimatycznej nie ma potwierdzenia w faktach. Powiedział on także, że unijne podejście ‘top-down’ nie sprawdza się.

Prof. Żmijewski wskazał na słabe punkty w realizacji planów UE. „Efektywność energetyczna w krajach Unii słabo się poprawia, a w krajach ‘starej piętnastki’ wcale” – powiedział. Wspomniał również o zapomnianym pomyśle kogeneracji gazowej.

Wytknął on też brak działań w kwestii połączeń transgranicznych, wspominając jednocześnie o wycofywaniu się Unii z nowych inwestycji, co skrzętnie wykorzystują inni gracze, tacy jak Rosja.

Kolejnym problemem jest projekt inteligentnych sieci elektroenergetycznych, tzw. smart grids. Jego wdrażanie zatrzymało się na systemie AMR – automatycznego odczytu liczników.

Wojciech Lubiewa-Wieleżyński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, zarzucił Komisji Europejskiej brak chęci wdrożenia propozycji branży chemicznej. Pośród nich znalazły się m.in. integracja logistyki czy uwzględnienie rodzaju paliwa przy emisji pośredniej.

Na brak logiki w działaniach wskazał William Garcia – firmy będą musiały płacić więcej za energię tylko dlatego, że będzie ona ekologiczna. Ograniczy to znacznie możliwości inwestycyjne branży, co będzie stanowiło zagrożenie dla konkurencyjności i w efekcie doprowadzi do przenoszenia produkcji poza granice UE.

„Do wzrostu potrzeba energii – w tym przypadku możliwie najtańszej energii. Ceny energii w UE mają wzrastać, co stanowi zagrożenie” – powiedział.
Wsparł go Grzegorz Kozakowski z PKN Orlen. „Obecnie konkurencyjność równa się innowacyjność i polityka klimatyczna miała w tym pomóc” – stwierdził. Wymienił przy tym kilka wpadek: biopaliwa czy też technologia CCS.
Na inny problem zwrócił uwagę Andrzej Szczęśniak, ekspert ds. rynku paliw. „Unia Europejska nie stanie się konkurencyjna, bo nie ma zasobów”. Zalecał on też ostrożność w kwestii importu gazu LNG z USA, jako że koszty transportu mogą spowodować, że nie będzie on tak konkurencyjny, jak do tej pory przypuszczano.

Cele polskiej polityki energetycznej przedstawiła Elżbieta Wróblewska z Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki. Na samym wstępie przyznała ona jednak, że polskie priorytety nie zawsze pokrywają się z priorytetami europejskimi.

Przede wszystkim „brak jest podstaw do zwiększenia celu redukcyjnego”, który w 2030 roku może wynieść nawet 40 proc. Wynika to z braku warunków międzynarodowych oraz niejasnego kształtu porozumienia klimatycznego, jakie ma zostać przyjęte w 2015 roku.

Kolejnym problemem jest brak oceny wpływu na poszczególne państwa członkowskie. UE przeprowadza tylko oceny w skali całej Unii, ale w tych kwestiach „nie można kierować się statystykami”.

Problematycznymi sprawami są też: kwestia backloadingu, silne dotowanie rozwoju odnawialnych źródeł energii (OZE) limitowane dostępem do sieci czy też technologia CCS, która jest „ewidentną klapą”.

Wróblewska przedstawiła też długą listę problemów, z jaką boryka się polska energetyka. Są to: zwiększony import węgla, brak perspektyw na otwieranie nowych złóż węgla brunatnego, związany z celami klimatycznymi, czy też odległe projekcje wydobycia gazu łupkowego.

Problem stanowi także dostęp do sieci przesyłowych czy wsparcie dla OZE i energetyki prosumenckiej.

W kwestii legislacyjnej przedstawicielka Ministerstwa Gospodarki podkreśliła przyjęcie Krajowego Planu Inwestycyjnego i Krajowego Planu Przejściowego oraz ustawy o efektywności energetycznej.

Najwięcej kontrowersji wywołała natomiast informacja o zawieszeniu wprowadzenia pakietu trzech ustaw dotyczących gazownictwa i OZE, tzw. trójpaku energetycznego.

Zawieszenie trójpaku skrytykował Wojciech Stępniewski, ekspert Koalicji Klimatycznej. Jego zdaniem brak podstaw prawnych powoduje, że firmy czekają i nie inwestują, co jest niebezpieczne, biorąc pod uwagę deficyt mocy, jaki grozi Polsce w 2015 roku. Aby temu zapobiec, powinno się promować energetykę rozproszoną, na przykład elektrownie fotowoltaiczne.
Negatywne konsekwencje zawieszenia trójpaku podkreślił też Marcello Deplano, dyrektor zarządzający Relight CEE. „Inwestorzy mogą odejść na zawsze” – ostrzegł.

Kwestia energii fotowoltaicznej trafiła na podatny grunt. Głos zabrał dr Stanisław Pietruszko, prezes Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki. „Droga fotowoltaika to mit” – stwierdził, zachęcając do jej wspierania.

Powołał się on na raport dotyczący rozwoju energetyki, przygotowany przez koncern Shell. Zgodnie z nim, w 2040 roku fotowoltaika będzie czwartym źródłem pozyskiwania energii (obecne jest trzynastym) – za ropą, gazem i węglem. W 2060 roku natomiast już 40 proc. energii ma być pozyskiwane w ten sposób, czyniąc ją największym źródłem.

Moc paneli fotowoltaicznych ma wzrosnąć z 70 GW w roku 2011 roku do 20000 GW w roku 2050.

„Nie jesteśmy przekonani, jakiego miksu energetycznego chcemy” – tłumaczył dr Pietruszko brak zdecydowania Polski w tej kwestii.

Poparcie dla fotowoltaiki wyraził też prof. Żmijewski. Podkreślił, że Polska ma warunki do jej rozwoju. Zaznaczył, że Polska ma większy potencjał niż Wielka Brytania, a mimo to właśnie tam inwestuje się więcej w te technologie.
„Potrzebna jest detaliczna dyskusja” – stwierdził europoseł Szymański. Powołał się on przy tym na zestawienia produktywności, w których kraje UE spadają. Jedynym państwem, który utrzymuje się w pierwszej dziesiątce są Niemcy.

„Z jednej strony mamy pętlę polityki klimatycznej, z drugiej projekt reindustrializacji. Bruksela musi wybrać jeden z tych scenariuszy, bo są one kolizyjne - dodał. - Musi być także zgoda co do wspólnego mianownika”.
Prezes Lubiewa-Wieleżyński zwrócił uwagę na potrzebę przygotowania dokumentów dla stworzenia warunków dla reindustrializacji. „Bez tego nie będzie konkurencji, a przyszłość pozostanie niewiadomą”.

O przyjęcie podejścia ‘bottom-up’, czyli o oddolną inicjatywę państw w kwestii rozwoju gospodarki niskoemisyjnej zaapelował natomiast prof. Żmijewski.
W sprawie polskiej polityki energetycznej, a w szczególności OZE, głos zabrał Wolfgang Templi, szef Fundacji Heinricha Bölla: "W Polsce są warunki dla OZE, ale brakuje decyzji politycznych. Niemcy chcą widzieć Polskę jako partnera".